poniedziałek, 28 września 2015

14. Pogubiłam się. ..

***Perspektywa Eleny***



To co zrobiłam, było po prostu głupie. Wiedziałam, że nie powinnam tak naskakiwać na Nathana, ale brak zaufania zrobiło swoje. Zdawałam sobie sprawę, że jego wyznanie było szczere, ale no cóż... To, że mnie kochał, czy też to że zeszłego wieczoru tak bardzo mi pomógł, nie oznacza, że od razu mu wybaczę. Mimo, że już nie raz było blisko, by jego zdrada poszła w niepamięć to i tak nadal nie mogłam się przełamać. W końcu przez ostatni czas nie zrobił nic by nasze relacje jakoś się poprawiły.
Starłam ostatnie łzy z twarzy, po czym wstałam z podłogi. Nie mogłam wrócić do poprzedniego stanu, gdzie każdą minutę przeznaczałam na opłakiwanie chłopaka. Przez trzy miesiące byłam cieniem człowieka, nie robiłam nic dla siebie i gdyby nie praca, w której musiałam prezentować pewną siebie kobietę bez żadnych problemów, to już dawno zapewnie bym się załamała. Musiałam wykazać się teraz egoizmem, co wcale nie będzie takie proste.

Nie zastanawiając się długo ruszyłam do pokoju "Parkerów". Potrzebowałam komuś się wygadać, a jedyną osobą, o której pomyślałam w tamtym momencie była Kelsey, której tak dużo zawdzięczam. To ona znalazła mnie na ławce w środku nocy, to ona dała mi dach nad głową, to za jej wstawiennictwem dostałam pracę, to ona dała mi wsparcie, które pozwoliło mi przetrwać. Wiadomo, że chłopacy zrobili dla mnie równie dużo, ale o niektórych rzeczach nadal nie mieli pojęcia. I to nie tak, że nie chciałam im wszystkiego zdradzić, tylko że po prostu w świecie bardziej dogadam się z osobą tej samej płci co ja.
Delikatnie zapukałam w drzwi od pokoju, po czym słysząc ciche "proszę" weszłam do środka. Od razu mój wzrok powędrował na blondynkę, która leżała rozwalona na całym łóżku. Na szczęście nie widziałam nigdzie Toma, przed którym byłoby mi trochę głupio.
Dziewczyna jak tylko mnie zobaczyła jak oparzona uniosła się do pozycji siedzącej. Jej twarz z zadowolonej momentalnie zmieniła się w zmartwioną.
- Elena, co się stało? -zapytała, podchodząc do mnie. Dokładnie zlustrowała mój ubiór, przez co uświadomiła mi, że nadal jestem w mojej skromnej pidżamie, na którą miałam zarzucony cieniutki szlafrok. Chciałam zapaść się pod ziemie, ale no cóż...
- Mogłabym na początku skorzystać z łazienki? -posłałam jej delikatny uśmiech, by pokazać jej, że nie ma się co denerwować. Mimo moich problemów, musiałam pamiętać też o tym, że Kelsey jest w ciąży.
- Ym tak. Pewnie. -była zdezorientowana moim zachowaniem, ale jeżeli mam być szczera to wcale jej się nie dziwię. -Dam Ci jakieś moje ubrania. Chcesz coś wygodnego, co nie? -zapytała, unosząc przy tym kąciki swoich ust. Pokiwałam jedynie twierdząco głową, obserwując ruchy blondynki, która podeszła do swojej garderoby, by wyciągnąć z niej szare dresy wraz z niebieską koszulką należącą do Toma. Zabrała ze sobą jeszcze czarną, koronkową bieliznę, po czym wszystko wręczyła mi.
- Dziękuję. -byłam jej wdzięczna za to co robi, w końcu niewiele osób postąpiło by tak jak ona.
- Pójdę zrobić śniadanie. -uśmiechnięta, wyszła z pokoju zostawiając mnie samą. Nie czekając dłużej ruszyłam w stronę łazienki, gdzie zaczęłam się ogarniać.

Po rozczesaniu moich długich, mokrych włosów, zabrałam ze sobą ubrania, które miałam na sobie wcześniej, po czym udałam się do pokoju Parkerów, gdzie zostawiłam swoje rzeczy. Gdy nie dostrzegłam tam Kelsey, postanowiłam poszukać jej na dole. Szybko zeszłam po schodach mając nadzieję, że nie spotkam nigdzie Nathana.
Od razu ruszyłam w stronę kuchni, gdzie znalazłam blondynkę, która kończyła robić śniadanie. Posłałam jej mały uśmiech, siadając do stołu.
Raz dwa zjadłyśmy posiłek, który był wprost przepyszny. Co jak co, ale dziewczyna miała talent kulinarny, który aż prosił się o wykorzystanie. Zwykłe naleśniki, a potrafiły zwalić mnie z nóg.
- Możemy porozmawiać? -Kelsey spojrzała na mnie niepewnie, poprawiając się na krześle.
- To...um.. chodźmy może w jakieś ustronne miejsce, ok? -zapytałam, rozglądając się po kuchni, odnosząc wrażenie, że ktoś może nas podsłuchać.
- To ruszaj dupę. -cicho się zaśmiała, dzięki czemu rozwiała narastające napięcie.
Włożyłyśmy brudne naczynia do zmywarki, po czym ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Trochę skrępowana pożyczyłam również od blondynki kurtkę oraz buty. Mimo, że był już marzec to i tak nadal nie było ciepło. Byłam taka głupia, że dzień wcześniej wybiegłam z domu bez obuwia czy też jakiejś bluzy.
Szłyśmy w ciszy dopóki nie znalazłyśmy się w parku.
- Kelsey to wszystko jest takie skomplikowane. Już nie wiem co mam robić. Pogubiłam się... -westchnęłam, siadając na ławce. Zamknęłam oczy, po czym zaczęłam opowiadać. -Wczoraj wieczorem ktoś do mnie przyszedł. Z roztargnienia nie spojrzałam przez wizjer. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Alexa. Nie chciałam go wpuszczać, ale on sam się wprosił. Był tak blisko...- umilkłam czując jaj pod moimi powiekami zbierają się łzy. - Powiedział, że się mną zajmie, ale to musi poczekać. Najpierw muszę mu dać pieniądze, dużo pieniędzy. Byłam cała roztrzęsiona, bałam się zostać sama w domu, dlatego wybiegłam tak jak byłam. Nie myśląc dużo przyszłam do was, bo wiedziałam, że tam będę bezpieczna. Wtedy spotkałam Nathana, którego jak tylko zobaczyłam to nie potrafiłam przed nim uciec. Po prostu był taki troskliwy, kochany...
- Kochanie, to dlatego byłaś w takim kiepskim stanie rano? -zapytała, łapiąc mnie za dłoń dodając mi tym trochę otuchy.
- Nie, to nie byłoby aż takie złe. Rano zbliżyliśmy się do siebie i powiedział, że mnie kocha... a ja zrobiłam mu o to awanturę. Jestem taką idiotką. - słone krople pojedynczo spływały po moich policzkach. Blondynka widząc mój stan szybko mnie do siebie przytuliła, co nie powiem ale pozwoliło mi to trochę się uspokoić.
- Elena na początku musimy załatwić sprawę z Alexem, Nathana musimy na razie odstawić na bok. -powiedziała, spoglądając w moje oczy. - Dlatego, proszę Cie: przeprowadź się z powrotem do nas. On Cie tam nie znajdzie...




______________________________

Kochani wiem, że znowu późno dodaje, ale najzwyczajniej w świecie nie mam czasu :*
W weekendy spotykam się ze znajomymi, czy też mam teraz rok osiemnastek, więc nie mam kiedy pisać :/
Znowu w tygodniu mam masę nauki i nie wszystko ogarniam także wybaczcie że rozdział pojawi się trochę później :)
Do nn:*

poniedziałek, 14 września 2015

13. Arianie mówisz to samo?

***Perspektywa Eleny***


Ciche pomrukiwanie tuż przy moim uchu, wyrwało mnie ze snu. Już od dłuższego czasu  nie śniło mi się tak dobrze. Nie do końca jeszcze kontaktując, przeciągnęłam się natrafiając ręką na czyjąś twarz. Jak oparzona zerwałam się z łóżka, sprawdzając czy mam na sobie ubrania. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu, więc głośno odetchnęłam z ulgą.  Wszystko w porządku. ..
Dopiero głośne chrząknięcie przypomniało mi, że z kimś spałam. Niepewnie spojrzałam w miejsce gdzie przed chwilą jeszcze sama byłam. Z mojego serca spadł wielki kamień, widząc zaspanego Nathana. Chłopak posłał mi delikatny uśmiech, przez co momentalnie poczułam jak moje policzki mnie pieką. Spuściłam głowę mając nadzieję, że moje długie włosy chociaż trochę zasłonią rumieńce.
Momentalnie w mojej głowie pojawiły się wydarzenia z wczorajszego wieczoru.  Przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze, gdy tylko pomyślałam o niezapowiedzianym gościu.
-Przepraszam. -wyszeptałam, spoglądając na moje dłonie, które w tamtym momencie były bardzo ciekawe. Mimo, że zeszłego wieczoru zachowywał się bardzo czule względem mnie to i tak bałam się jak postąpi dzisiaj.
-Za co? -nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy chłopak stanął przede mną.  Delikatnie chwycił mój podbródek, nakierowując go tak bym na niego spojrzała. -Spójrz na mnie, proszę. -wyszeptał, sprawiając, że zatopiłam się w jego oczach. Wcześniej starałam się unikać jego wzroku, niestety lub stety nie dałam rady.
-Za wczoraj. -powiedziałam ledwo słyszalnie, skupiając całą swoją uwagę na zielono niebieskich tęczówkach bruneta, które były coraz bliżej mojej twarzy.
-Nie mów tak już nigdy więcej. -wyszeptał, do mojego ucha, delikatnie muskając je wargami. Był na tyle blisko, że czułam jak jego klatka piersiowa unosi się a następnie opada. Przełknęłam głośno ślinę, nie będąc przygotowana na taki rozwój sytuacji. Zaskoczył mnie swoją odwagą co do mojej osoby. -Kochanie, już nigdy więcej mnie nie przepraszaj. -słysząc jego słowa  , poczułam jak w moim brzuchu roi się od stada motyli. Momentalnie uniosłam kąciki ust ku górze, wiedząc, że to co powiedział przed momentem było całkowicie szczere.
-Tak nie można, wiesz o tym. -nadal się uśmiechając, niepewnie zarzuciłam ręce na jego szyję, by następnie wtulić się w chłopaka. Od razu owinął ramiona wokół mojej tali, przyciskając mnie jeszcze bliżej siebie.
Staliśmy tak, nie ruszając się ani na milimetr. Oboje napawaliśmy się swoją bliskością, która była nam wtedy tak bardzo potrzebna. W końcu czułam, że jestem we właściwym miejscu, o właściwym czasie, ze właściwą osobą.

Po chwili odsunęłam się od Nathana, by móc ponownie utkwić wzrok w jego oczach. Chcąc nie chcąc spojrzałam też na jego usta, które aż prosiły się, by je pocałować. Zagryzłam dolną wargę nie wiedząc co robić. Każda część mojego ciała pragnęła bym znów zasmakowała tego szczęścia, którego mi dawał, lecz z drugiej strony bałam się mu zaufać.
Raz się żyje, prawda?
-Pocałuj mnie. -wyszeptałam, wręcz błagalnym tonem. Nie wiedziałam jak brunet na to zareaguje, no bo w końcu miał Ariana, ale ... no cóż chrzanić to.
- Z wielką przyjemnością. -mruknął, po czym ułożył swoje dłonie na moich policzkach, przyciągając mnie do swoich ust. Delikatnie zaczął muskać moje wargi jakby bał się, że się rozmyśle i ucieknę. Nic z tych rzeczy...
Nasz pocałunek z czasem stawał się coraz bardziej namiętny. Chłopak sprytnie wślizgnął językiem do mojej buzi pieszcząc moje podniebienie. Nie chcąc zostać mu dłużna wplątałam palce w jego włosy, lekko ciągnąc za końcówki, przez co Nathan wydał z siebie stłumiony jęk.
Gdy zabrakło nam powietrza niechętnie odsunęliśmy się od siebie. Oparłam czoło o jego, przymykając oczy. Odnosiłam wrażenie, że nasze przyśpieszone oddechy było słychać w całym pokoju jak i za jego ścianami.
-Cholernie mocno cie kocham. -momentalnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech słysząc wypowiedz chłopaka. Moje serce jakby przyśpieszyło, a przez ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Już chciałam odpowiedzieć tym samym niestety w mojej głowie pojawiła się wizja całującego się bruneta z Arianą. Zacisnęłam ręce w pięści zabierając je z szyi chłopaka. Zrobiłam krok w tył, kręcąc przy tym przecząco głową.
-Arianie mówisz to samo? -zapytałam z wyraźnym jadem w głosie. Nie rozumiałam tego jak szybko potrafi zmieniać mi się humor, z szczęśliwej na wściekłą. Ale sam sobie na to zasłużył, prawda? Co z tego, że przed chwilą marzyłam o pocałunku z nim. To nic...
-Arianie, co? -zmarszczył brwi nie do końca wiedząc o co mi chodzi. Chciał się do mnie zbliżyć na co ja ponownie się cofnęłam.
-Nie podchodź do mnie. -wysyczałam, dając mu do zrozumienia ręką, że ma trochę się jeszcze cofnąć.
-Elena, o co ci chodzi? Nie rozumiem cie.- podniósł odrobinę ton głosu, co pewnie świadczyło o jego zdenerwowaniu.
-O  co mi chodzi? Chcesz wiedzieć? -nie wytrzymałam napięcia, przez co zaczęłam krzyczeć, nie zważając na to że mogę kogoś obudzić, czy też to czy ktoś może nas usłyszeć. -Bawiłeś się mną od samego początku. Udawałeś, że ci na mnie zależy.  Robiłeś to tylko i wyłącznie na pokaz, no bo kurwa taka idiotka jak ja to idealna okazja. Rozkochasz, zaliczysz i porzucisz, co? To była twoja taktyka? Tylko nie udało ci się jednego, zaliczyć. To dlatego wtedy zdradziłeś mnie w klubie? To dlatego przez całe cholerne trzy miesiące nawet do mnie nie zadzwoniłeś? -po moich policzkach spływały łzy, których nie byłam w stanie zatrzymać. Nie chciałam pokazać mu jak bardzo mnie skrzywdził...
-Co ty pieprzysz? Nigdy nie myślałem o tobie w ten sposób. Od samego początku coś do ciebie czułem i doskonale o tym wiesz. -widziałam, bezradność na jego twarzy. Pragnęłam do niego podejść, by wtulić się w jego klatkę piersiową, ale nie mogłam, nie teraz. Musiałam wykorzystać sytuacje by wygarnąć mu wszystko co czułam przez ostatni czas.
-Jeżeli byłam taka ważna to dlaczego nie dałeś żadnego znaku przez trzy miesiące? Nathan ja siedziałam z telefonem w ręku, czekając za głupią wiadomością od ciebie. Nic, zero. Mówisz, że mnie kochasz, ale nie starasz się mnie odzyskać. Ma to w ogóle jakiś sens? -zrobiłam chwile przerwy by zebrać wszystkie myśli oraz dać chłopakowi chwile na przyswojenie tego co powiedziałam. -Zniszczyłeś mnie. Sprawiłeś, że nie ważne jak bardzo mnie skrzywdziłeś to ja i tak w każdej chwili myślę o tobie. Nawet nie wiesz jak bardzo cie przez to nienawidzę. -wyszeptałam, po czym ostatni raz na niego spoglądając wyszłam z pokoju nie dając nawet mu się wytłumaczyć. Zamknęłam za sobą drzwi, by zaraz po tym zsunąć się po ścianie. Owinęłam się ramionami, cicho szlochając.
Jestem taka głupia.
Przecież mogłam siedzieć cicho i cieszyć się tym, że mam Nathana blisko siebie. Wszystko zniszczyłam...



_______________________________

No to kochani jest i o to kolejny rozdział.
Trochę namieszałam, ale w końcu nie może być za dobrze :D
Co myślicie o zachowaniu Eleny?

Do następnego miśki! :*

poniedziałek, 7 września 2015

12. Nie zaprosisz mnie do środka?

***Perspektywa Eleny***


- Co ty tu robisz? -zapytałam ściszonym głosem, mając nadzieję, że chłopak nie usłyszał jego drżenia. Bałam się i to bardzo. Nie wiedziałam w jakim celu brunet zjawił się u mnie.
- Jak to co? Przyszedłem odwiedzić moją dawną przyjaciółkę. - szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy, ukazując przy tym śnieżnobiałe zęby.
- O ile dobrze pamiętam nigdy nie byliśmy przyjaciółmi i nimi nie będziemy. -syknęłam, zaciskając ręce w pięści. Miałam dość zaistniałej sytuacji, huh miałam dość wszystkiego. Cały czas coś się działo a ja marzyłam jedynie o świętym spokoju.
- Nie zaprosisz mnie do środka? -puścił moją uwagę mimo uszu, spoglądając zza moje ramie. Przewróciłam jedynie oczami na jego stwierdzenie bardziej zasłaniając wejście do mieszkania.
- Po co przyszedłeś? -mimo, że byłam wściekła, to i tak w większej części przemawiał przeze mnie strach, którego starałam się nie okazywać. Doskonale pamiętam do czego posunął się przy naszym ostatnim spotkaniu.
- Stęskniłem się za tobą. -wyszeptał, delikatnie ocierając swoimi ustami o moje. Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz, czując jego oddech na policzku. Ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, by go odepchnąć, ale wyczuwając mój ruch złapał mnie za nadgarstki, na tyle mocno by syknąć z bólu.
- Zostaw mnie. -powiedziałam gwałtownie mrugając, mając nadzieję, że moje zaszklone oczy nie uronią żadnej łzy. Próbowałam wyszarpnąć się z jego uścisku,  niestety nie miałam wystarczająco siły.
- Zamknij się. -warknął, popychając mnie przez drzwi. Zachwiałam się, po czym upadłam na podłogę, uderzając się w głowę. Przełknęłam głośno ślinę, zdając sobie sprawę, że znalazłam się w koszmarnej sytuacji. Nie miałam żadnych szans na jakąkolwiek ucieczkę.
Chłopak ruszył powolnym krokiem w moją stronę. Gdy był już przy mnie chwycił za moje włosy, szarpiąc je za końcówki. Wykrzywiłam się z bólu, wstając na drżących nogach. Od razu przyparł mnie do ściany, kładąc rękę na mojej tali, która szybko znalazła wejście pod moją koszulkę. Zamknęłam oczy czując obrzydzenie do samej siebie . Znowu... znowu to się dzieje.
- Bardzo bym chciał się tobą zająć, ale to musi poczekać. -wymruczał do mojego ucha, delikatnie je przygryzając. Chciałam coś zrobić, powiedzieć, cokolwiek, ale nic nie potrafiłam zdziałać. Byłam sparaliżowana i on był doskonale tego świadomy. -Masz tydzień na to by zebrać pięćdziesiąt tysięcy funtów. -gwałtownie ścisnął moją kobiecość, przez co wydobył się ze mnie krzyk. Brunet zaśmiał się z mojej reakcji, po czym wyszedł z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami.
Odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że zostawił mnie samą. Skuliłam się pod ścianą, pozwalając by łzy spłynęły mi po twarzy.  Nadal nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą miało miejsce. Nie potrafiłam pogodzić się z tym, że problemy nigdy nie pójdą w niepamięć. Pragnęłam spokoju, którego nie dane było mi zaznać.
Byłam przerażona faktem, że jestem bezbronna. W domu The Wanted zawsze czułam się bezpieczna. Niezależnie od chwili mogłam liczyć na Kelsey czy też chłopaków. To była moja rodzina, którą opuściłam. Chciałam ich uchronić przed moją przeszłością, ale niekoniecznie mi się to udawało.
Przetarłam załzawione oczy, po czym spojrzałam na zegarek- dochodziła dwudziesta druga. Podniosłam się z podłogi ruszając w kierunku wyjścia. Nie wytrzymałabym chwili dłużej w tym domu. Musiałam odciągnąć myśli od tego wszystkiego.
Mimo, że nie obrałam żadnego konkretnego kursu, moje bose nogi prowadziły mnie w bardzo dobrze mi znaną stronę....



***Perspektywa Nathana***


Siedziałem w pokoju Parkerów jeszcze przez chwile, po czym przeniosłem się do siebie. Musiałem sobie wszystko przemyśleć i mimo, że mogłem tam zostać to i tak nie potrafiłem naruszać ich prywatności. Wystarczająco zdążyłem się już większości narazić.
Jak się potem okazało byłem sam w domu- Tom zabrał Kelsey na randkę, Max wyjechał na cały weekend do dziadków, a Jay z Sivą poszli do Naree. A ja jak zwykle zostałem sam. Dlaczego nigdzie nie pojechałem? Sam nie wiem, chociaż mogłem zadzwonić po Ariane czy też pojechać odwiedzić rodzinę. Tak jakby czułem, że dzisiaj nie ma mnie dla nikogo.
Gdy po całej willi rozniósł się dźwięk oznaczający, że ktoś przyszedł, niechętnie wstałem z łóżka kierując się w stronę wejścia do domu. Szczerze mówiąc nie miałem ochoty na jakiekolwiek odwiedziny, ale jak już ktoś zjawił się u nas o tak późnej porze, to wypadało by to sprawdzić.
Można powiedzieć, że przeskoczyłem schody, by jak najszybciej dostać się na parter. Przekręciłem zamek i nie patrząc kto przyszedł, otworzyłem drzwi.
Zaniemówiłem widząc osobę stojącą przede mną. Była to Elena, moja Elena....

Zamarłem, dostrzegając w jakim stanie się tutaj pojawiła. Była ubrana jedynie w cieniutki, satynowy szlafrok, który ledwo co zasłaniał jej krótkie spodenki od pidżamy. Przeszły mnie ciarki spoglądając na jej bose nogi. Nie zastanawiając się długo wziąłem ją na ręce,  w stylu panny młodej. Ruszyłem z nią do jej starego pokoju. Delikatnie ułożyłem brunetkę na łóżku, przykrywając ją kocem, po czym sam usiadłem tuż obok. Byłem na tyle blisko dziewczyny by czuć jak cała dygocze. Nie zważając na konsekwencje usadziłem Elenę na swoich kolanach, obejmując ją w pasie. Przywarłem do jej ciała, zarzucając na nas przykryciem, mając nadzieję, że to szybko ją rozgrzeje.

- Dziękuję. -cichy szloch wydobył się z brunetki, która szczelnie przytulała się do mojej klatki piersiowej. Jej oddech zdążył się już uspokoić, co było dobrym znakiem. Jeżeli by się tak nie stało byłbym zmuszony zabrać osiemnastolatkę do szpitala, za którym nie przepadała.
- Nie masz za co. -wyszeptałem, mocniej ją do siebie przyciskając. W gruncie rzeczy cieszyłem się , że trzymam Elenę w ramionach... że mam ją przy sobie. Była dla mnie wszystkim i każdy nawet najdrobniejszy gest sprawiał, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.
- Nathan, ja przepraszam. -mimo, że było późno, pokój rozświetlał blask księżyca wpadający przez okno. Bez problemu mogłem dostrzec zaszklone oczy dziewczyny, które wpatrywały się w moje. Nie chciałem by tak było, bolał mnie ten widok.
- Elena, proszę cie. Nie masz mi za co dziękować czy też przepraszać. -złapałem jej drobną twarz w swoje dłonie, sprawiając by nie odwracała ode mnie wzroku, co niestety próbowała. Zależało mi na niej i to jak cholera. - Jestem tylko dla ciebie. Zawsze byłem. -wyszeptałem opierając czoło o jej. Wiedziałem, że wcześniej zraniłem brunetkę, ale nie potrafiłem oprzeć się jej. Była jak mój osobisty magnes...
- Boje się. -po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Chciałem je zetrzeć, ale brunetka szybko schowała głowę w zagłębieniu mojej szyi, mocząc przy tym moją koszulkę, co w cale mi nie przeszkadzało.
- Powiesz mi co się stało? -zapytałem, delikatnie głaszcząc jej włosy. Miałem nadzieję, że to choć trochę ją uspokoi, cóż nie myliłem się.
- Był u mnie. -jej głos zadrżał pod wpływem wcześniejszych wydarzeń. Gwałtownie ode mnie odskoczyła, ciągle powtarzając pod nosem bym ją zostawił. Nie wiedząc co mam robić podszedłem do niej, chcąc ją złapać, ale ta zaczęła się wyrywać. Chwyciłem ją w pasie z całej siły przyciskając do torsu. Trzymałem dziewczynę tak długo aż się nie uspokoiła. Ponownie zaprowadziłem ją na łóżko nie puszczając jej ani na chwile.
- Jestem tu. -szepnąłem jej do ucha delikatnie je całując. Odkąd pamiętam to zawsze na nią działało gdy miała podobne ataki.
Trwaliśmy w tej pozycji dosyć długo, aż w pewnym momencie usłyszałem miarowy oddech Eleny co świadczyło, że zasnęła. Nie mając siły na nic chwile później sam odpłynąłem....



___________________________


Rozdział trochę krótszy, ale to tylko dlatego, że jestem chora i nie mam siły dosłownie na nic :/
Więc wybaczcie miśki :*
Do nn :*

wtorek, 1 września 2015

11. Zniszczyłeś ja, rozumiesz?

***Perspektywa Eleny***


To niemożliwe.... To nie może być prawda!
Przez ostatnie trzy miesiące żyłam w kłamstwie, które delikatnie mówiąc niszczyło mnie od środka. Każdą wolną chwilę niekontrolowanie przeznaczałam na obwinianiu się, że nie dałam Nathanowi kolejnej szansy. Że nie zdążyłam się nim nacieszyć heh nim się nie da nacieszyć. Jego zawsze jest za mało i mimo, że przebywało się z nim całe dnie to i tak jak się zamykało oczy to pojawiało się uczucie tęsknoty. Chore, wiem... ale chyba na tym polega miłość? Jestem pewna, że mogę powiedzieć, że go kochałam i kochać będę, ale czy to działało w dwie strony? Niby traktował mnie jak swoją księżniczkę, tylko że w ostatnim czasie udowodnił mi, że nie ma zamiaru tego ciągnąć.
- Kelsey, dlaczego on mi tego nie powiedział? -wypowiedziałam ciągle nurtujące mnie pytanie. Wiedziałam, że to wszystko jest już skończone, ale no cóż nadal mi na nim zależało.
- Nie wiem kochanie. Wydaję mi się że po prostu bał się Ciebie jeszcze bardziej skrzywdzić. -blondynka spojrzała na mnie dokładnie lustrując każdy mój ruch. Zachowywała się bardzo delikatnie    w stosunku do mnie, co z lekka mnie denerwowało.
- Chyba już się bardziej nie da. -prychnęłam, krzyżując ręce na piersi. Może i w tamtym momencie przypominałam rozkapryszoną pięciolatkę, ale po tym wszystkim było mi prawie wszystko jedno.
- Elena, nie zachowuj się jak dziecko. Postaw się też w jego sytuacji. Jestem ciekawa czy po tych wszystkich akcjach, tak po prostu byś do niego przyszła i mu to wyjaśniła. -podniosła odrobinę ton głosu,  mając nadzieję, że każde jej słowo do mnie trafi.- Nie bronie go, tylko chce wam jeszcze jakoś pomóc, dopóki jest co ratować. -dodała już ciszej wbijając wzrok w moje oczy. Moje spojrzenie szybko wylądowało na moje paznokcie, wiedząc, że ma rację. Robiłam z siebie wiecznie pokrzywdzoną a tak naprawdę nie patrzyłam na to co czują inni. Byłam pieprzoną egoistką...
- Wybacz mi moje zachowanie, ale to nie jest proste. To wszystko mnie przytłacza, już nie wiem co powinnam zrobić. Przepraszam. -wstałam od stołu i zaczęłam zbierać brudne kubki po napojach. Od razu ruszyłam do kuchni nie oglądając się za dziewczyną. Musiałam ochłonąć, a jedynym możliwym sposobem w tamtej chwili było znalezienie sobie jakiegoś zajęcia. Nie było to nic szczególnego, ale zawsze coś.
Po tym jak włożyłam szklanki do umywalki z powrotem wróciłam do salonu, gdzie nikogo nie zastałam. Podejrzewam, że blondynka sobie wyszła, co nie powiem ucieszyło mnie. Wolałam zostać sama niż wpatrywać się w osobę, która tak bardzo przypominała mi Nathana.
Tego rozkosznego bruneta z niespotykanym kolorem oczu. Jednocześnie podchodził pod zielony jak i niebieski co tylko podkreślało jego niezwykłość. Dla mnie był idealny, mimo tego co nas spotkało.

Leżałam bezczynnie na łóżku ścierając wierzchem dłoni pojedyncze łzy spływające po mojej twarzy. Od momentu, w którym wyprowadziłam się z domu The Wanted starałam się nie okazywać uczuć, co muszę przyznać bardzo dobrze mi wychodziło. Niestety po dzisiejszej rozmowie z Kelsey wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą, niszcząc to co do tej pory zdążyłam zbudować. Cała pewność siebie uleciała ze mnie tak szybko jak powietrze z przebitego balona. Nic nie mogło się równać z tym jak fatalnie się czułam. Ta cholerna pustka...
Moje rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi. Momentalnie spojrzałam na zegarek, który wskazywał 21 godzinę. Jęknęłam przeciągle nie wiedząc kogo do mnie sprowadza o tak późnej porze. Na początku postanowiłam zignorować niezapowiedzianego gościa, ale natarczywy alarm nie dawał mi spokoju.  Zarzuciłam na siebie szlafrok i poprawiając włosy ruszyłam w stronę wejścia do domu. Z roztargnienia nie spojrzałam przez wizjer tylko od razu otworzyłam. Widząc osobę stojącą przede mną, moje serce podskoczyło mi do gardła....


***Perspektywa Nathana***



- Kochanie, jesteś taka piękna. -wyszeptałem do ucha czerwonowłosej, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po jej policzku. Objąłem dziewczynę w tali, przysuwając ją jeszcze bliżej siebie. Nie czekając dłużej zacząłem składać mokre pocałunki na jej szyi zjeżdżając aż po odsłoniętą skórę wokół dekoltu.
- Nathan, proszę. -wymruczała, wplatając dłoń w moje włosy, jednocześnie unosząc swoje biodra dając mi znak, że ma na mnie ochotę. Wolną ręką przejechała po moim kroczu, co wywołało przyjemne uczucie. Moje podniecenie wzrastało z każdą kolejną minutą, a kuszące ciało Ariany wcale mi w tym nie pomagało.
- O co mnie prosisz? -sapnąłem, ocierając się o jej kobiecość. Ciche jęknięcie wydostało się z ust osiemnastolatki, co tylko zmotywowało mnie do pracy.
- Weź mnie. -jej oddech stawał się coraz głośniejszy, odbijając się echem po pokoju. Moje ręce szybko znalazły zapięcie od jej sukienki, którą zsunąłem z jej ciała w mgnieniu oka. Już miałem odpiąć biustonosz Grande, by móc podziwiać jej wydatne wdzięki, ale ciche pukanie uniemożliwiło mi jakikolwiek ruch.  Mruknąłem pod nosem i mimo niezadowolenia dziewczyny ruszyłem w stronę drzwi. Nie chciałem by ktoś nam przeszkadzał, ale doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że mogło być to coś ważnego.
Chwyciwszy klamkę, drewniana powłoka  uchyliła się ukazując zniecierpliwioną twarz Kelsey. Nie czekając na moje zaproszenie wparowała do mojego pokoju, dokładnie wszystko lustrując. Gdy dostrzegła półnagą Ariane na łóżku, myślałem że blondynka oszaleje.
- Co ty tu robisz? -wysyczała, akcentując każde słowo. Mówiąc, że była wściekła był bym w błędzie. Ona aż kipiała złą energią. Gdyby jej wzrok mógł zabijać to osiemnastolatka już dawno była by martwa.
- Jakbyś nie zwróciła uwagi to aktualnie leże. Gdybyś nam nie przeszkodziła to zapewnie właśnie byłabym w cudownej krainie rozkoszy. -moja towarzyszka posłała chytry uśmiech ciężarnej, po czym zaczęła bawić się swoimi włosami. Miałem ochotę zapaść się pod ziemie słysząc słowa Ariany.
- Nathan, musimy porozmawiać. Przeproś swoją koleżankę i przyjdź do mojej sypialni. -Kelsey ignorując wypowiedź Grande, zwróciła się do mnie. Jej mimika nie wykazywała żadnych emocji. Mogłem wyczuć wzrastające napięcie, co było skutkiem tego, że nie potrafiłem powiedzieć żadnego normalnego słowa. Kiwnąłem jedynie potakująco głową, widząc jak dziewczyna wychodzi z pokoju. Przełknąłem głośno ślinę odwracając się w stronę osiemnastolatki.
- Lepiej będzie jak już pójdziesz. -westchnąłem, drapiąc się po karku. Wiedziałem, że było to mało kulturalne, ale w tej sytuacji nie mogłem inaczej się zachować.
- Frajer. -prychnęła, mijając mnie w drzwiach.  Wyszła w samej bieliźnie, zakładając po drodze płaszcz. Byłem pewny, że zostawiła swoją sukienkę tylko dlatego, żeby mieć pretekst do następnego spotkania. Mimo tego co dosłownie przed momentem miało miejsce,  nadal nie zmieniłem zdania co do dziewczyny. Nadal była dla mnie tylko odskocznią od codzienności...

Cicho zapukałem do drzwi Parkerów, po czym nie czekając za żadną odpowiedzią wszedłem do środka. Od razu dostrzegłem Kelsey stojącą przed ogromnym lustrem wiszącym na jednej ze ścian. Miała na sobie czarną, przylegającą sukienkę, która idealnie podkreślała jej ciążowy brzuszek. Byłem prawie pewien, że gdzieś się szykowała.
- Wychodzisz gdzieś? -zapytałem, posyłając jej lekki uśmiech. Wygodnie rozsiadłem się na ogromnym łóżku, nie spuszczając oka z blondynki.
- Tom, zabiera mnie na kolacje. -powiedziała, odwzajemniając gest. Musiałem przyznać, że wyglądała nadzwyczajnie. Kelsey, była piękną kobietą, ale nawet ona nie mogła równać się z osobą, która zawładnęła moim sercem.
- Dlaczego chciałaś ze mną rozmawiać? -nie wiedziałem czego mogę spodziewać się  po tej wymianie zdań, dlatego moja ciekawość wzrastała z każdą sekundą. Bez przyczyny dziewczyna nie śpieszyłaby się ze spotkaniem ze mną.
- Nathan, dlaczego ty to robisz? -blondynka spojrzała na mnie momentalnie zmieniając wyraz twarzy. Z szczęśliwej od razu przeistoczyła się w poważną. Oczekiwała odpowiedzi, której nie potrafiłem jej udzielić.
- Nie rozumiem... -wymruczałem cicho, zdając sobie sprawę z tego, że na pewno coś zawiniłem. Spieprzałem dużo rzeczy heh o wiele za dużo...
- Nie rób z siebie głupka Sykes. Zniszczyłeś ją, rozumiesz? -podniosła ton głosu, stając naprzeciwko mnie. Usta miała zaciśnięte w wąską linie, co świadczyło o jej zdenerwowaniu. -Byłam przy niej przez cały ten czas. Widziałam jak się rozpada, wiesz jakie to cierpienie? -z jej oczu popłynęły gorzkie łzy i mimo zrobionego makijażu nawet się tym nie przejęła. Chciałem do niej podejść, przytulić, ale zakazała mi ręką jakikolwiek ruch.
- Ja... -nie wiedziałem co mam powiedzieć. Czułem się jak totalny dupek,  który niszczy swoim zachowaniem wszystko co stanie mi na drodze. Chciałem ją chronić a jak zwykle wyszło inaczej.
- Gówno wiesz. Elena przeżywa każdy dzień, a ty zabawiasz się z Arianą. Gdybym dzisiaj nie weszła wam do pokoju to co byś z nią zrobił? Nie masz za grosz wstydu... -prychnęła, siadając koło mnie na łóżku. Położyła dłonie na brzuchu delikatnie go gładząc. Mimowolnie uniosła ledwo widocznie kąciki swoich ust. - Nie chce cie oceniać, Nathan, ale to co robisz boli. Nie mnie, nie Toma czy też ciebie, ale właśnie ją. Jeżeli jeszcze Ci na niej zależy to zawalcz. Nadal masz szanse... -wyszeptała, po czym wstała ze swojego miejsca. Ostatni raz na mnie spojrzała i wyszła z pokoju.
Czy naprawdę byłem tak beznadziejny? Byłem i to bardzo. Zraniłem dziewczynę, która była dla mnie najważniejsza na świecie. Nienawidziłem siebie za to, ale czy miałem inne wyjście? Miałem i to bardzo dużo. Ale oczywiście ja wybrałem najłatwiejszą drogę -uciekłem od problemów. Zachowałem się jak totalny frajer.
Jak mogłem tak postąpić z Eleną? No jak? Idiota....




________________________________


I o to jest kolejny rozdział :)
Tak jak obiecałam pojawił się we wrześniu i mam nadzieję że jako tako się spodoba.
Trochę czasu nad nim spędziłam, bo nie ukrywam że przez tą przerwę trochę wyszłam z prawy :)
W każdym razie kolejne rozdziały będą pojawiać się na początku każdego tygodnia. Chciałabym je dodawać częściej, ale nauka nie będzie mi na to pozwalać :/
Od poniedziałku do czwartku mam po 8 lekcji, więc wątpię, że będę miała czas wtedy pisać. Zostawiam to na weekendy :)
Jak pierwszy dzień w szkole kochani?
Do nn :*

niedziela, 16 sierpnia 2015

Informacja- WAŻNE!

Witajcie!
Trochę mnie tu nie było, ale nie dlatego że o Was zapomniałam czy też nie miałam ochoty pisać.
W ostatnim czasie miałam "małe" zawirowania w moim życiu, których nie potrafiłam uporządkować.
W każdym razie postanowiłam wrócić i kontynuować tego bloga. Przeczytałam go od samego początku i z wielką chęcią chciałabym go jeszcze poprawić.
Tylko pytanie czy to ma jakiś sens? Rozdziały zaczęły by się pojawiać już we wrześniu, dlatego decyzja należy do Was kochani!
Jeżeli ktoś tu jeszcze jest to dajcie o sobie znać :)
Mam nadzieję, że do usłyszenia!

czwartek, 26 lutego 2015

10. Pragnę być obecny w twoim życiu.

***Perspektywa Eleny***

               ~Trzy miesiące później~

- Jak się czujesz? -zapytałam, stawiając przed blondynką parującą herbatę, na której widok delikatnie się skrzywiła. Odkąd była w ciąży musiała zrezygnować z aromatycznej kawy przerzucając się na ziołowe wywary, co było dla niej nie lada wyczynem, patrząc na ilość wypijanego napoju z kofeiną wcześniej.
- Dobrze, ale wiesz, że lepiej bym się czuła mając ciebie blisko siebie. -westchnęła zrezygnowana, sięgając po czekoladki, które ustawiłam na stole. Przewróciłam jedynie oczami na kolejną próbę namówienia mnie do powrotu do domu The Wanted.
- To było jedyne wyjście, Kelsey. -mruknęłam zdając sobie sprawę z tego, że już niecałe dwa miesiące zamieszkuje sama w moim małym mieszkaniu. Jeszcze przed nowym rokiem znalazłam dobrze płatną prace, którą jak na ironię dostałam bardzo szybko. Byłam nastawiona na to, że nie pójdzie mi tak łatwo, ale znajomości moich przesłodkich chłopców trochę mi w tym pomogły. Pracowałam jako ekspedientka w jednym z sklepów Victoria's Secret. Przeszłam kilka najpotrzebniejszych kursów i tak oto mam stały dochód.
- Można było to załatwić inaczej. -skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na mnie triumfalnie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że miała rację, co poniekąd mnie przerażało. Zamiast stawić czoła wszystkim problemom, zachowałam się jak tchórz uciekając do innego miejsca.
- Miałam walczyć o kogoś, kto za przeproszeniem miał mnie w dupie? -zamrugałam kilkakrotnie, mając nadzieję, że zatrzymam kolejną porcję łez. Temat wydarzenia, które zdarzyło się jeszcze w moim starym domu był dla mnie trudny, ponieważ ponownie zostałam skrzywdzona przez osobę, która była dla mnie tak bardzo ważna. I to w najgorszy z możliwych sposobów...
- Powinniście porozmawiać, a nie zachowywać się jak dzieci. Może... może moglibyście to jeszcze naprawić. -podniosła ton swojego głosu wstając ze swojego miejsca, co świadczyło o jej zdenerwowaniu. Przeczesałam palcami włosy, wiedząc że przesadziłam. Nie powinnam się unosić i to jeszcze w towarzystwie Kelsey. Dziewczyna chciała dobrze, czego nie zauważyłam i nieumyślne wyładowałam na niej swoją frustrację.
- Przepraszam, Kelsey. -spojrzałam na nią, robiąc przy tym oczy kota. Nie chciałam kłócić się z blondynką o coś co nie miało już żadnego sensu.
- Ta sytuacja przytłacza wszystkich Elena. Jak dla mnie jest to chore, ponieważ mimo, że się kochacie z Nathanem to nie możecie być ze sobą.- szepnęła, bezwładnie opadając na krzesło. Męczyło ją jak i mnie położenie, w którym aktualnie się znajdowałam. Niestety mimo dobrych chęci już nic nie mogło być takie samo jak wcześniej.
- On już wybrał z kim chciałby być, Kelsey. -po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza, którą natychmiast starłam bojąc się, że dziewczyna zauważy w jak marnym stanie byłam. -wybrał Ariane. -wyszeptałam zakrywając twarz dłońmi. Wspomnienia sprzed trzech miesięcy powróciły ze zdwojoną siłą, niszcząc przy tym to co do tamtej pory zdążyłam naprawić.

"- Czekałem na ciebie. -cichy szept tuż przy moim uchu wywołał przyjemne dreszcze na moim ciele. Odwróciłam się na pięcie, tak że byliśmy twarzą w twarz z Nathanem. Staliśmy na tyle blisko, że czułam jego ciepły oddech na moim policzku. Chciałam zrobić krok w tył, ale natknęłam się na drzwi lodówki, które uniemożliwiły mi jakikolwiek ruch. 
- Możemy chwilę porozmawiać? -zapytał, delikatnie muskając palcami moją dłoń, którą pod wpływem jego dotyku schowałam za plecami. Nie chciałam pokazywać mu jak bardzo stresuje się zaistniałą sytuacją. 
- Ja... -nie wiedziałam jak powinnam postąpić. Z jednej strony tak bardzo potrzebowałam jego towarzystwa, dotyku czy też miłości, której mi dawał, ale no właśnie było jakieś ale. Skrzywdził mnie tak bardzo... nie potrafiłam nawet wyrazić słowami jaki ból mi sprawił. 
- Elena, proszę. -zrobił krok w przód, widząc moje wahanie. Przez jego ruch nasze ciała zaczęły się stykać, na co niekontrolowanie wciągnęłam głośno powietrze. Miałam wrażenie, że moje serce z minuty na minutę bije coraz szybciej, co tylko potęgowało ogarniające mnie zdenerwowanie. 
- Nathan, to nie jest chyba odpowiedni moment. -wyszeptałam na tyle głośno, by tylko on usłyszał moją wypowiedź. Kochałam bruneta całym sercem, ale czułam że nie jestem jeszcze gotowa na jakąkolwiek konfrontację z nim. Wiedziałam, że pomimo krzywdy, którą mi 'podarował' uległabym mu przy pierwszej lepszej okazji. 
- Elena, lepszego momentu nie będzie. -wymruczał mi do ucha, delikatnie całując jego płatek. Mimo, że cholernie podobało mi się to w jaki sposób mnie traktował nie mogłam pozwolić na to, by mną zawładnął. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak jego czyny na mnie działają. 
- Nie. -powiedziałam nieco głośniej niż poprzednio, po czym odepchnęłam go od siebie, by ruszyć w stronę wyjścia z kuchni. Zanim jednak zdążyłam zrobić chociaż jeden krok, brunet złapał mój nadgarstek przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej. Starałam się wyrwać z jego uścisku, lecz chłopak był silniejszy, a moje starania szły na marne. Sykes przytulił mnie do siebie, chowając przy tym głowę w zagłębieniu mojej szyi. Owinęłam ramiona wokół jego brzucha, pozwalając sobie na chwilę wytchnienia. 
- Kocham cie. -mruknął, składając pocałunek na moim odsłoniętym barku. Momentalnie poczułam dziwne, ale zarazem przyjemne ciepło w moim brzuchu. Uniosłam delikatnie kąciki ust, zdając sobie sprawę z tego, że słowa Nathana były szczere. Ten jeden jedyny moment sprawił, że byłam naprawdę szczęśliwa. Byłam głupia, ponieważ wystarczyła chwila, by dwudziestolatek miał nade mną pełną kontrolę... Tylko był jeden malutki problem, wcale tego nie żałowałam. -Kocham cie jak wariat i proszę cię tylko o jedno: nie odpychaj mnie od siebie. Pragnę być obecny w twoim życiu... -odsunęłam się od bruneta, by spojrzeć w jego zielono-niebieskie tęczówki, w których od razu się zatopiłam. Nawet gdybym chciała nie potrafiłam oderwać się od jego wzroku. Był dla mnie jak magnes, który za każdym razem przyciągał mnie do niego coraz bardziej. 
- Nathan, kochanie przemyślałeś moją propozycję. -delikatny a zarazem piskliwy głos przywrócił mnie do rzeczywistości. Szybko odskoczyłam w bok, lekko się przy tym rumieniąc. Nie byłam przygotowana czy też przyzwyczajona do tego, by ktoś widział mnie w takiej a nie innej sytuacji. 
- Ariana, co ty tutaj robisz? -zdezorientowany Sykes zapytał się nowo przybyłej postaci. Była to średniej wysokości dziewczyna o nieskazitelnej cerze. Jej długie, czerwone włosy opadały kaskadą na ramiona, idealnie podkreślając jej urodę. Była śliczna, a raczej piękna. W każdym razie w żadnym calu nie mogłam się z nią równać. 
- Jak to, co tutaj robię? Dobrze wiesz po co przyszłam. -powiedziała, idąc zmysłowym krokiem w stronę bruneta. Zarzuciła swoje ręce wokół jego karku, po czym wpiła się w jego usta. Momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy, które za wszelką cenę chciały się wydostać. To nie mogło być prawdą... to nie mogło się wydarzyć... po prostu nie mogło. "

- Kelsey, to jest cholernie trudne. -wyszeptałam, po czym pozwoliłam by słone łzy spłynęły mi po policzkach. Nie miałam już siły ukrywać, tego w jakim złym stanie byłam. Byłam bliska wybaczenia Nathanowi, co było jednym wielkim błędem. Po tej sytuacji nie próbował już się ze mną skontaktować ani razu więcej, za co byłam mu wdzięczna... przecież ja nadal go kochałam.
- Rozmawiałam z nim ostatnio. -głośno westchnęła, dokładnie lustrując przy tym moją reakcję. Spojrzałam na nią wyczekująco, bo mimo że wydarzyło się to co wydarzyło to nadal mi na nim zależało. Interesowało mnie to co robi czy też mówi, chociaż nie powinno. -Związek Nathana i Ariany jest ustawiony przez ich menadżerów.
- Jak to? -zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc słów blondynki. Od dwóch miesięcy Sykes jest widywany z Grande na wszystkich większych imprezach, różnych galach i tym podobne. Można było spotkać się z ich zdjęciami jak spacerują, łapią za ręce, czy też składają sobie niewinne pocałunki na głównych stronach gazet. Wszędzie aż huczało o ich domniemanym związku.
- Ariana wydaję nową płytę za miesiąc i taki związek ma wzbudzić kontrowersje. Nathan ma zerwać z nią chwilę przed premierą, by zrobić wielki rozgłoś wokół Grande, a sprzedaż jej płyty ma wzrosnąć...

__________________________________


Kochani dzisiaj taki prosty rozdział, który trochę Wam zdradzi nadchodzącą akcję ♡
Wybaczcie, że jest taki jaki jest, ale mam właśnie ferie (a właściwie już ich koniec)  i co chwilę coś się dzieję :/
Jak nie jakieś wyjazdy to wizyty i tak cały czas, że aż mam brak jakiegokolwiek wolnego czasu ;(
Do nn :*
Kocham Was miśki! ♥

środa, 18 lutego 2015

9. Elena, muszę Ci coś powiedzieć...

Ważne pod rozdziałem.


***Perspektywa Eleny***



Ciche dźwięki Warzone delikatnie muskały moje uszy. Wokal Nathana idealnie współgrał z całym utworem, który tworzył jedną wielką całość. Mimo, że było mi żal chłopaków z każdym ich wyśpiewanym słowem to i tak było to nic w porównaniu z tym co czułam gdy uświadomiłam sobie, że praktycznie ta piosenka odzwierciedla moje emocje. 
The Wanted śpiewali o czymś co tak bardzo dobrze znałam.
Wierzchem dłoni starłam samotną łzę płynącą po moim policzku. Przez swoje nierozgarnięcie nawet nie zwróciłam uwagi, gdy oczy mi się zaszkliły. Moje myśli były zaprzątane niesfornym brunetem, który za cholerę nie chciał dać mi spokoju. Czegokolwiek bym nie zrobiła to wszystko przypominało mi dwudziestolatka, przez co trudniej było mi o nim zapomnieć. Tak tak, chciałam zapomnieć o moim księciu z bajki. Każdy moment dzięki, któremu w końcu byłam szczęśliwa miał zniknąć i tego właśnie się obawiałam. Odejście Sykesa był początkiem jeszcze gorszego życia dla mnie.
- Mogę? -blond czupryna Kelsey wyłoniła się zza drzwi. Dziewczyna uśmiechała się promiennie co natychmiastowo odwzajemniłam. Hardwick zarażała pozytywną energią mimo, że niekoniecznie to kontrolowała.
- Pewnie. -usiadłam na miękkim łóżku robiąc przy tym miejsce mojemu gościowi.
- Idziemy na zakupy. -zaklaskała w dłonie wskakując obok mnie na łóżku. Jeżeli miałabym być szczera to ostatnią rzeczą, o której marzyłam w tamtym momencie było kilku godzinne chodzenie po sklepach, ale nie miałam jeszcze żadnego prezentu na święta, które były za nie cały tydzień. Chcąc nie chcąc musiałam iść.
- No dobrze... -delikatnie uniosłam kąciki ust ku górze obserwując zdziwioną minę blondynki wywołaną tym, że nie musiała namawiać mnie do wyjścia. Zazwyczaj unikałam spotkań z większą ilością ludzi z wiadomych przyczyn, jednak powinnam starać się przełamać mój strach.

                                 ~~~

- Kelsey, zróbmy sobie przerwę. -mruknęłam zatrzymując się obok jednej z wielu kawiarenek w centrum handlowym. Rozmarzonym wzrokiem spojrzałam na pusty stolik tuż w rogu pomieszczenia, który czekał aż ktoś go zajmie. Bolące nogi wprost domagały się chwili odpoczynku, a żołądek kawałek pysznego ciasta, które kusiło samym zapachem.
- Ale tylko na chwilę. -rozbawiona moim widokiem przewróciła jedynie oczami, ruszając w stronę wolnego miejsca. Szczęśliwa podążyłam za nią, by po kilku sekundach usiąść na strasznie wygodnym fotelu. Ciężkie torby ostrożnie ułożyłam na podłodze obok moich nóg. Musiałam być bardzo ostrożna, by nie zniszczyć kupionych już prezentów.
- Pójdę złożyć zamówienie. -moja towarzyszka posłała mi delikatny uśmiech wolnym krokiem idąc w kierunku lady. Mając chwilę dokładnie przyjrzałam się wnętrzu kawiarenki. Była ona urządzona w dosyć starodawny  styl, który dodawał temu miejscu uroku. Wszystko na pierwszy rzut oka było zadbane, co zapewne dostrzegali inni, ponieważ "sklepik" cieszył się dużą popularnością.
- Proszę. -moje rozmyślania przerwała blondynka stawiając przede mną kawę wraz z kawałkiem szarlotki, na której widok aż zaburczało mi w brzuchu. Dyskretnie oblizałam usta nabierając na widelczyk porcję ciasta.
- Przepyszne. -zamknęłam oczy rozkoszując się smakiem posiłku. Może zachowywałam się dziwnie, ale po tak długim okresie czasu, który spędziłam w szpitalu było mi to wybaczalne, ponieważ jak każdy wie w tej instytucji podawane jest coś co ma imitować jedzenie. Dziewczyna zaśmiała się cicho, po czym spojrzała na mnie poważnie. Od razu zrozumiałam jej nieme zdanie. Musimy porozmawiać o czymś ważnym...
- Elena, muszę ci coś powiedzieć. -poruszyła się niezręcznie na swoim miejscu, nerwowo przeczesując włosy palcami. Siedziałam cicho mając nadzieję, że będzie kontynuować. -Jestem.. Jestem w ciąży. -jej słowa spowodowały, że srebrny sztuciec wypadł mi z dłoni upadając z hukiem na podłogę. Byłam zszokowana jej wyznaniem, a zarazem szczęśliwa. Sądziłam, że Hardwick nie planowała mieć dzieci w tak młodym wieku, dlatego taka wiadomość była dla mnie miłą niespodzianką.
Gdy już tylko się otrząsnęłam wstałam ze swojego miejsca, po czym podeszłam do blondynki zamykając ją w uścisku gratulując jej.
- Tom wie? -zapytałam po całkowitym ochłonięciu.
- Tak. -szeroko się uśmiechnęła kiwając głową. Trudno było mi wyobrazić Parkera z pieluchami czy też butelką mleka, ale czego się nie robi dla małego dziecka i to jeszcze swojego? Z pewnością dla bruneta ta sytuacja będzie trudna, bo nie ukrywając będzie musiał skończyć z beztroskim życiem.
- Który to miesiąc? -kątem oka zlustrowałam siedzącą dziewczynę i musiałam przyznać, że trzymała się bardzo dobrze. Czarna, obcisła sukienka idealnie podkreślała jej płaski brzuch, co świadczyło o małości płodu.
- Początek drugiego miesiąca. -otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Zawsze sądziłam, że już w takim okresie czasu po mamusi już coś widać, jakieś wypukłości czy też zaokrąglenia. Jednak Kelsey była w takiej samej formie co przed ciążą, a nawet jeszcze lepszej.


                                ~~~

- Ostatni raz idę z tobą na zakupy. -mruknęłam rzucając się na kanapę, wcześniej zostawiając ciężkie torby przy samym wejściu. Z lekkim uśmiechem na twarzy zamknęłam oczy, rozkoszując się długo wyczekiwanym spokojem. Mimo krótkiej przerwy w kawiarni to i tak nie ominęło mnie zmęczenie, które aż prosiło się o kawałek miękkiego materaca.
- Nie było aż tak źle. -przewróciła oczami słysząc moje stwierdzenie. Powinna zrozumieć, że ja i zakupy nie idą w parzę. To, że jestem kobietą nie oznacza, że kręci mnie kilku godzinne chodzenie po sklepach, wraz z przymierzaniem każdej napotkanej rzeczy. Mieliśmy iść tylko po prezenty a skończyło się na tym, że miałam kupione ubrania na pięć najbliższych miesięcy.
- Było. -rzuciłam wstając ze swojego miejsca, by następnie ruszyć w stronę kuchni. Odgarnęłam dłonią włosy z twarzy, które na chwilę przysłoniły mi widoczność, po czym otworzyłam drzwi. Podeszłam do lodówki chcąc zabrać z jej środka coś do picia. W ostatnim czasie chodziłam wiecznie spragniona, przez co zawsze starałam się mieć przy sobie butelkę wody mineralnej, ale po wcześniejszych wydarzeniach, tak mało istotna rzecz wyleciała mi z głowy.
- Czekałem na ciebie...


_________________________________


Misie żyję :D
A tak na poważnie to jest mi strasznie głupio, bo kurde nie pisałam nic ponad dwa tygodnie :/ I uwierzcie mi czy też nie, ale to nie dlatego, że o was zapomniałam czy to, że mi się nie chciało pisać :(
Ostatnio koleżanka czyściła mi telefon, przez co wszystko co miałam na nim zapisane poszło się j... . Wszystkie hasła zniknęły wraz z dostępem do blogerra. Oczywiście z moim szczęściem dopiero wczoraj udało mi się tutaj dostać tylko dlatego, że głupia ja zapisałam sobie hasło i login w zeszyciku, o którym sobie przypomniałam leżąc z gorączką w łóżku :/
A teraz sprawy organizacyjne:
Kochani powoli myślę o zakończeniu tego bloga, dlatego chciałabym wiedzieć jak waszym zdaniem powinna się skończyć historia Nathana i Eleny?
Happy end vs Drama?
To chyba na tyle :)
Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy, ale jak już wspomniałam jestem chora i dosłownie nie mam siły  na nic :(
Kochani zniknęły mi też linki do waszych blogów, więc jak możecie to pospamujcie mi trochę o nich (lub też takich, które są wartę uwagi) w komentarzach. Dziękuję♥
Do nn;* 

sobota, 31 stycznia 2015

8. Idę na spotkanie z Eleną....

***Perspektywa Eleny***



- Halo? -sięgnęłam ręką na szafkę nocną, zapalając przy tym małą lampkę. Przymrużyłam oczy pod wpływem i tak małego światła, po czym spojrzałam na zegarek leżący tuż przy moim łóżku. Byłam wściekła, ponieważ ktoś postanowił zadzwonić do mnie gdy pomimo problemów byłam blisko zaśnięcia. 
- Elena? -w słuchawce rozbrzmiał dobrze znany mi głos, który wywołał gęsią skórkę na całym moim ciele. Momentalnie moje serce przyśpieszyło, a wcześniejsza złość wyparowała zamieniając się ze zdenerwowaniem. 
- Tak. -po mojej odpowiedzi zapanowała cisza, która była uciążliwa zarówno dla mnie jak i Nathana. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć czy też zrobić. Chłopak nie odezwał się do mnie od sytuacji w klubie, co nie powiem, ale mnie martwiło. Byłam zawiedziona, ponieważ miałam małą nadzieję,  że jednak brunet będzie starał się naprawić to co zniszczył. Wiadomo, że pewnie ja sama w jakimś stopniu miałam w tym swoją winę, ale to nie ja zrobiłam to co on zrobił. Mimo bólu, który mi sprawił to wiedziałam, że gdyby tylko się postarał to mogłabym mu wybaczyć. Niestety dwudziestolatek nie zrobił nic by było lepiej. 
- Możemy się spotkać? -cichy głos Sykesa, rozbrzmiał w słuchawce odbijając się echem po mojej głowie. Siedziałam chwilę w bezruchu zastanawiając się czy przypadkiem to wszystko nie jest zwykłym snem, który niedługo dobiegnie końca. Uszczypnęłam się w prawą rękę, wydając z siebie stłumione jęknięcie. Zdecydowanie była to rzeczywistość.
- Teraz? -zapytałam mając nadzieję, że powie nie. Nie byłam jeszcze gotowa na jakikolwiek kontakt z Nathanem. Bałam się,  że jeżeli będziemy sami to rzucę się na niego, nie patrząc na żadne konsekwencje. Tęskniłam za brunetem i to bardzo bardzo. Nie sądziłam, że ktokolwiek może aż tak wpływać na drugiego człowieka.
- Tak, proszę. -jego błagalny ton wywołał delikatne ukłucie w moim sercu. Zależało mu na tym, by się ze mną zobaczyć. Najgorsze było to, że nie wiedziałam w jakim celu proponuje spotkanie. Bałam się, że może mnie wyśmiać, czy też bardziej mnie skrzywdzić, ale... kochałam go.
- Gdzie? -chłopak wypuścił głośno powietrze, co było oznaką jego zdenerwowania. Na mojej twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech,  który w ostatnim czasie tak rzadko u mnie gościł.
- Na naszej ławce. -opadłam bezwładnie na łóżko słysząc sygnał zakończonej rozmowy. Ponownie spojrzałam na zegarek, który wskazywał trzecią w nocy. Westchnęłam głośno, zamykając przy tym oczy, mając nadzieję, że wszystkie towarzyszące mi uczucia znikną chociaż na chwilę...



***Perspektywa Nathana***



- Zgodziła się. -szeroko się uśmiechnąłem  , wpatrując w wygaszony ekran telefonu.  Cieszyłem się jak małe dziecko, które właśnie dostało nową zabawkę. Nie obchodziło mnie to czy tym spotkaniem chciała wszystko zakończyć,  tylko to, że znowu usłyszę jej przepiękny głos czy też znów zobaczę jej cudowną twarz.
- Kto? -blondyn zrobił dziwną minę, śmiesznie marszcząc przy tym nos. Przewróciłem jedynie oczami na tymczasową głupotę Niall'a.
- Elena. -powiedziałem jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Sięgnąłem po portfel, który miałem w kieszeni spodni. Wyciągnąłem z niego odpowiednią kwotę pieniędzy, którą rzuciłem na stolik, po czym schowałem przedmiot na swoje poprzednie miejsce.
- Co ty robisz? -zapytał zdezorientowany obserwując każdy mój ruch. Nałożyłem na siebie kurtkę, wstając z wygodnego fotela.
- Idę na spotkanie z Eleną. -mruknąłem ruszając w stronę wyjścia, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź Horana. Wiem, że zachowałem się nie kulturalnie,  ale chęć zobaczenia mojej brunetki była silniejsza.

Mroźne powietrze muskało moją odsłoniętą skórę, powodując na niej nieprzyjemne dreszcze. Wsunąłem dłonie głębiej w kieszenie kurtki, mając nadzieję,  że to chociaż trochę pomoże. Na nic się zdały moje próby gdyż nadal odczuwałem zimno. Grudniowa pogoda dawała się we znaki. W sumie nie ma się co dziwić, za niecały tydzień miały być święta, które nadal nie wiedziałem jak spędzę. Miałem jechać do rodziny, ale wizja zostawienia El samej mnie przerażała.
Szedłem ciemnymi uliczkami Londynu, dokładnie rozglądając się dookoła. Mimo późnej godziny gdzieniegdzie można było spotkać pijaną młodzież wracającą z imprez czy też osoby ze spuszczoną głową unikających jakichkolwiek spojrzeń. Zdawałem sobie sprawę z tego, że tacy ludzie potrzebują pomocy w postaci rozmowy, ale w tamtym momencie było to dla mnie mało istotne, liczyła się tylko i wyłącznie Elena, do której właśnie zmierzałem...



                                ~~~~


Drobna, skulona postać siedziała na ławce, przykrytej śniegiem. Ręce miała owinięte wokół nóg, a głowę schowaną między kolanami.
- Elena? -szturchnąłem delikatnie brunetkę w ramię, mając nadzieję, że zwrócę tym jakoś uwagę dziewczyny. W zamian jednak usłyszałem ciche mamrotanie pod nosem. Uśmiechnąłem się szeroko zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna zasnęła czekając na mnie, co było dziwne bo przy takiej temperaturze było to naprawdę trudne. Chwyciłem ją w stylu panny młodej, po czym ruszyłem w stronę naszego domu. Nie mogłem pozwolić na to, by osiemnastolatka rozchorowała się z mojego pokoju. Co prawda mogłem ją obudzić i iść jej samej, ale miałem okazję przyjrzeć się dokładnie twarzy brunetce. Zachowywałem się jak jakiś psychopata, który napalał się  na nic nieświadomą Elenę...
Długie brązowe włosy miała związane w niesfornego koka, który ledwo się trzymał. Usta, które były delikatnie uchylone nadal miały ten swój charakterystyczny kolor. I gdybym nie miał do niej szacunku, to już dawno wpił bym się w jej przecudowne wargi, za którymi tak bardzo tęskniłem. Jej cera była blada, co sprawiło, że przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej, przyśpieszając kroku. Nawet w takim wydaniu moja księżniczka wyglądała przepięknie. Była po prostu idealna.

- Nathan? -mruknęła brunetka gdy ostrożnie ułożyłem ją na jej łóżku. Obróciła się w moją stronę, przecierając zaspane oczka. -Mieliśmy porozmawiać. -dodała, po czym przeciągle ziewnęła.
- Tak to ja. Śpij kochanie. -ukucnąłem tuż przy jej boki, gładząc długie włosy brunetki.
- Kochanie? -zapytała zdziwiona unosząc przy ty m jedną brew. Pomimo zmęczenia, nadal myślała trzeźwo, co było kolejną jej zaletą.
- Przepraszam. -było mi głupio,  ponieważ po tym wszystkim nie powinienem nawet tak pomyśleć, a co dopiero powiedzieć. Kochałem ją to prawda, ale zraniłem Elenę i zachowałem się jak ostatni dupek w stosunku do niej.
- Yhym. -pokiwała jedynie głową, po czym zamknęła oczy. Przełknąłem ślinę, czując pojawiającą się gule w moim gardle. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić, dlatego najzwyczajniej w świecie wyszedłem z pokoju brunetki, zostawiając ją samą...



_______________________________________

Hej kochani!
Dodaję rozdział trochę wcześniej niż sama planowałam, ale najzwyczajniej w świecie napisałam go szybciej :*
Osobiście pomysł, który w nim zawarłam bardzo mi się podoba ( niekoniecznie reszta ).
Co wg sądzicie o zachowaniu Nathana? Czy odkupił w końcu swoje winy? :D
I dziękuję za te wszystkie komentarze:* nawet nie wiecie jak bardzo dobrze one na mnie działają ♥ Jesteście najlepsi ♡

piątek, 30 stycznia 2015

7. Byłam głupia, wierzyłam w każde jego słowo...

***Perspektywa Eleny***


- Wyjeżdżając z Polski kierowałam się dwoma powodami, które przyczyniły się do takiej decyzji a nie innej. Każdy mój dzień był dla mnie ciężarem, który powoli wysysał ze mnie życie. Byłam cieniem a nie człowiekiem... -dłonią odgarnęłam włosy, które przysłoniły mi oczy. Poruszyłam się nieznacznie, nerwowo ściskając poduszkę, leżącą na moim brzuchu. Nogi miałam skrzyżowane, siedziałam tak zwanie po turecku. Brunet spoglądał na mnie, wyczekując bym kontynuowała. Przełknęłam gule, która pojawiła się w moim gardle, po czym wlepiłam wzrok w  poczynania moich palców, które w tamtym momencie wydawały mi się bardzo ciekawe. - Popadałam w depresję, Tom. Zostałam całkiem sama do czasu aż nie poznałam Marcina. Sytuacja w domu niebyła ciekawa dlatego cieszyłam się, że poznałam chłopaka. Na początku było wręcz idealnie, traktował mnie jak księżniczkę. Sprawiał, że zapominałam o wszystkich problemach, o rodzicach. Byłam głupia, wierzyłam w każde jego słowo... -zamrugałam kilkakrotnie dając upust targających mną emocji. Łzy zaczęły spływać mi po twarzy, tworząc na niej mokre strużki. Westchnęłam, wycierając słoną ciecz. Nie mogłam być słaba... -Nie spodobało mu się to, że byłam, jak on to określił 'niedostępna' , dlatego sam musiał jakoś temu zaradzić. Z resztą to już wiesz... Najgorsze w tym wszystkich jest, że nie potrafiłam mu się postawić. Ponad rok tkwiłam w chorym związku, nie mając przy tym wsparcia w nikim. Ludzie, których powinnam nazywać rodziną, wcale niebyli lepsi. Od dziecka byłam ich hm nawet nie wiem jak mam to dokładnie określić. Nie szczędzili sobie alkoholu czy też pijackich imprez. Za każde moje nieposłuszeństwo zostawałam ukarana, stąd są właśnie te blizny.
- Elena... ja nie wiedziałem.-zszokowany brunet przybliżył się w moją stronę, by po chwili zamknąć mnie w mocnym uścisku. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, mocząc przy tym białą koszulkę chłopaka. -Teraz masz nas. Już nigdy nie doświadczysz takiej sytuacji słoneczko. -szepnął mi do ucha, delikatnie bujając nas na boki. Mimo, że byłam opanowana, cieszyłam się z takiego gestu przyjaciela. Samą swoją obecnością dodawał mi otuchy, której w ostatnim czasie tak bardzo potrzebowałam. Nie chodziło nawet o zdarzenia, które wydarzyły się w Polsce, tylko o emocje, które odczuwałam od kłótni z Nathanem...

                               ~~~~

- Jedziecie gdzieś na święta? -zapytałam domowników, przeciągając się na kanapie. Było już późno, przez co odczuwałam zmęczenie. Ziewnęłam przeciągle zakrywając dłonią usta, po czym wygodniej ułożyłam się na sofie.
- Ja razem z Tomem jedziemy do moich rodziców. -blondynka posłała mi słaby uśmiech, wtulając się w ramię Toma. Odkąd ich poznałam nigdy nie zauważyłam by się kłócili, ba ja nawet nigdy nie widziałam by mieli gorsze dni. Byli jak dla mnie idealną parą, dopełniali się pod każdym względem, czego im trochę zazdrościłam.
- Ja jadę do domu. -mruknął Jay, poprawiając poduszkę, którą miał pod głową. Zamknięte oczy świadczyły, że również ledwo trzymał się na nogach. Kwestią czasu było to, że odpłynie w krainę morfeusza, której ja sama pragnęłam. Na moje cudowne szczęście, od mojej pobudki miałam problemy ze snem, przez co wyglądałam jak zombi.
- Razem z Naree wybieramy się do Austrii. Słyszeliśmy, że o tej porze roku jest tam cudownie. -mulat spojrzał na mnie przelotnie, po czym z powrotem wrócił do odpisywania swojej dziewczynie.
- A Max? -wskazałam głową na śpiącego łysolka. Wyglądał uroczo, dlatego pokusiłam się i zrobiłam mu zdjęcie. Zaśmiałam się pod nosem, wiedząc, że na pewno kiedyś wykorzystam jego fotografię.
- Pewnie jak zwykle spędzi je u dziadków. -prychnął nasz loczek kierując się w stronę swojego pokoju. Nie zastanawiając się długo ruszyłam za chłopakiem rzucając reszcie ciche dobranoc.
Dziękowałam Bogu, za to że wcześniej wykonałam wieczorną toaletę wliczając w to prysznic. Nie miałabym siły robić tego w tamtym momencie.
Rzuciłam się na łóżko, zakrywając się cieplutką kołdrą aż po samą szyje. Wtuliłam głowę w poduszkę zawijając się w kłębek. Mimo, że dom a raczej willa była ogrzewana to zimne noce dawały o sobie znać.
Zamknęłam powieki mając nadzieję, że długo wyczekiwany odpoczynek nadejdzie. Jednak po dłuższej chwili westchnęłam zrezygnowana, zdając sobie sprawę, że czegoś mi brakuje. Uczucie cholernej pustki nie dawało mi spokoju od wybudzenia się ze śpiączki. Każda moja myśl krążyła wokół osoby, która była tak blisko mnie, jednocześnie będąc tak daleko. Nathan od kłótni w klubie nie odezwał się do mnie ani jednym słowem. Miałam nadzieję, że będzie chociaż próbował wytłumaczyć się ze swoich czynów, a on nic. Swoją obojętnością udowodnił mi jak bardzo mu zależy. Byłam idiotką wierząc w jego  uczucia, którymi niby mnie darzył. Wszystko było jednym wielkim kłamstwem, w które uwierzyłam. Ból wywołany przez rodziców czy Marcina był niczym w porównaniu ze stratą Nathana, którego naprawdę kochałam.

***Perspektywa Nathana***


Czy kiedykolwiek musieliście podjąć decyzję, od której miało zależeć praktycznie wszystko? Podejrzewam, że nie raz byliście w takowej sytuacji lub też dopiero będziecie, ale jestem prawie pewny, że niebyła ona tak ważna jak moja.
Mimo, że nie zostałem postawiony pod ścianą, to i tak czułem nasilającą się presje.
W głowie aż buzowało mi od natłoku myśli oraz wypitych procentów. Odłożyłem szklaną butelkę na stolik, by delikatnie rozmasować skronie. Zdecydowanie w ostatnim czasie przesadzałem z alkoholem. Odkąd wróciłem z trasy większość moich wieczorów spędzałem w dobrze znanym mi klubie, 'Black Rose'. Zazwyczaj siadałem samotnie przy barze zapijając smutki. Jednak tym razem towarzyszył mi Niall, który nie ukrywając był dla mnie dużym wsparciem. Do dzisiaj pamiętam naszą pierwszą imprezę czy też papierosa. To zawsze z nim jako dziecko i głupi nastolatek miałem najlepsze przygody. Każdy zazdrościł nam naszej przyjaźni i nieraz ktoś próbował nas rozdzielić. Traktowaliśmy się jak bracia, co tłumaczyło to jak dobrze się rozumiemy.
- Zadzwoń do niej. -głos Horana przywrócił mnie do rzeczywistości. Spojrzałem na chłopaka dostrzegając jego poważny wyraz twarzy. Poruszyłem się nieznacznie,nie wiedząc co miał konkretnego na myśli.
- Do kogo? -zapytałem marszcząc przy tym brwi. Odkąd znałem się z farbowanym blondynem to on będąc pod wpływem zachowywał trzeźwy umysł. Mimo głupich pomysłów, które miewał na co dzień zawsze umiał doradzić lepiej niż ktokolwiek inny.
- Do Ariany. -przewrócił oczami biorąc kolejnego łyka piwa, po czym odłożył pustą już butelkę na stolik. Usiadł wygodniej na kanapie, spoglądając na moją postawę.
- Nie mogę tego zrobić. -mruknąłem chowając twarz w dłonie, mając nadzieję, że dwudziestolatek nie zauważy mojego zażenowania.
- Dlaczego? Jesteś teraz wolny. -wzruszył ramionami podając mi mój telefon, który leżał na blacie. Niepewnie złapałem urządzenie, wybierając numer, który znałem na pamięć.  Przystawiłem przedmiot ucha wsłuchując się w dźwięk sygnału.
Moje serce przyśpieszyło z myślę, o zbliżającej się rozmowie. Po tym wszystkim bałem się reakcji dziewczyny. Podczas naszego ostatniego spotkania zachowałem się jak cham w stosunku do niej. Niekoniecznie chciałem też postąpić zgodnie za słowami Nialla.
- Halo? -zachrypnięty głos brunetki spowodowany obudzeniem, rozbrzmiał w słuchawce. Uśmiechnąłem się na myśl o śpiącej osiemnastolatce w moim łóżku w moich ramionach. Tak bardzo za nią tęskniłem...
- Elena?



____________________________________

Ugh kochani kompletnie zniszczyłam końcówkę :/ ale w końcu macie długo wyczekiwaną rozmowę między Nathanem a Eleną. Co prawda dopiero w przyszłym rozdziale pojawi się ich drugie spotkanie,  które będzie zupełnie inne niż poprzednie.
Do niedzieli/poniedziałku :*

sobota, 24 stycznia 2015

6. Ranisz ją, nie widzisz tego?

***Perspektywa Eleny***

- Możemy porozmawiać? -posłałam delikatny uśmiech brunetowi, robiąc mu miejsce na moim łóżku. Parker bez żadnego słowa, położył się wygodnie tuż obok mnie. Przez to, że dopiero co wróciłam ze szpitala musiałam dużo odpoczywać, tak że od mojego powrotu  przebywałam cały czas w moim pokoju. Moja kochana rodzinka pilnowała bym uważnie przestrzegała wszystkich zaleceń lekarza. Mimo wszelkich starań, nie udało mi się nic wynegocjować, praktycznie nie miałam prawa brać udziału w dyskusji, więc nie ma co nawet wspominać, o tym bym im się sprzeciwiła.
- Czy coś się stało? Ostatnio odnoszę wrażenie, że wszyscy coś przede mną ukrywacie. -nerwowo z zaczęłam bawić się rąbkiem koszuli, którą miałam na sobie ubraną. Dziwnym trafem moje dłonie wydawały się być bardzo interesujące. W ciągu pobytu w szpitalu chłopcy wraz z dziewczynami obchodzili się ze mną jak z jajkiem, co nie powiem, ale mnie martwiło. Miałam tylko zwykły wypadek,  przez co nie powinni traktować mnie jak dziecko.
- Wydaje ci się. -machnął lekceważąco ręką, poruszając się niezgrabnie po materacu. Na jego twarzy pojawił się sztuczny uśmiech, co było dla mnie wystarczającym dowodem. Byłam pewna, że wiecznie radosnego Toma coś trapi.
- Tom, widzę że coś jest nie tak. Proszę, powiedz mi prawdę. -położyłam dłoń na jego kolanie, by dodać mu trochę otuchy.  Chciałam, by wiedział, że może na mnie liczyć.
- Przed tobą nic nie może się ukryć, co nie? -spojrzał na mnie rozbawiony, na co ja pokręciłam przecząco głową, cicho przy tym chichocząc. Nie było tak źle jeżeli chłopak nadal miał ochotę na żarty. Poczułam wielką ulgę widząc delikatne dołeczki na jego policzkach.- Elena, proszę bądź ze mną szczera, ok?- przerwał chwilową ciszę, która powstała między nami.
- Dobrze. -uniosłam lekko kąciki ust ku górze, potwierdzając swoje wcześniejsze słowa. Parker przełknął głośno ślinę wyginając przy tym palcami we wszystkie możliwe kierunki. Skrzywiłam się słysząc jak nimi 'strzela'. Zdecydowanie nie lubiłam tego dźwięku.
- Ja wiem o wszystkim El. -powiedział cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Jak na komendę wyprostowałam się, nabierając jak najwięcej powietrza.
- Tom, o czym ty mówisz? -nerwowo przeczesałam dłonią moje długie włosy. Byłam zdezorientowana, dlatego nie wiedziałam czy powinnam obawiać się jego odpowiedzi. Nie wiedziałam też czy powinnam przyszykować sobie jakiejś ewentualnej wymówki.
- Lekarz powiedział nam o twoich wszystkich bliznach, które są sprzed paru lat jak i paru miesięcy. -byłam jak sparaliżowana. Myślałam, że blizny znaczące moje ciało nigdy nie wyjdą z ukrycia. Starałam się ze wszystkich sił, by nikt się o nich nie dowiedział. Udawało mi się to tak długo... najwidoczniej za długo.
- Tom, mówiąc "nam" kogo miałeś na myśli? -mój głos zadrżał pod wpływem emocji, panujących w środku mnie. Zamknęłam oczy z myślą, że to pomoże mi się uspokoić. Znamienia na mojej skórze były przypomnieniem wszystkich złych momentów w moim życiu.

- Ja, chłopaki i dziewczyny. Elena spójrz na mnie.- spojrzałam na Parkera, po tym jak poczułam jego dotyk na mojej zaciśniętej dłoni. Zamrugałam kilkakrotnie, mając nadzieję, że odpędzę napływające łzy. - Posłuchaj mnie teraz uważnie. -pokiwałam twierdząco głową, wiedząc, że i tak nie dam rady nic powiedzieć. Przecież i tak gorzej być nie może...- Chcemy ci tylko pomóc. Nie zrobimy nic co by się tobie nie spodobało. -jego wzrok przeszywał mnie na wylot. Chciał, by jego słowa trafiły do mnie jak najbardziej. Jednak to nie było takie proste. Musiałam podjąć decyzję, która nie była wcale taka łatwa, na jaką się wydawała. Miałam zaufać brunetowi na tyle by zdradzić mu kluczowe elementy z mojej przeszłości?

***Perspektywa Nathana***



- Kurwa. -mruknąłem pod nosem, kopiąc mały kamyk, który nawinął mi się po drodze. Zimny mróz muskający moje policzki, powodował nieprzyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Mówiąc, że byłem zły kłamałbym. Byłem wściekły i to nie z powodu temperatury panującej w Londynie.
Moje zachowanie było spowodowane czynem, którego dokonałem w kawiarence. Nie powinienem całować Ariany. Prawdą było to, że mnie sprowokowała, ale to nie tłumaczyło tego, że to ja złączyłem nasze usta. Po tym wszystkim czułem się jak bezuczuciowy chuj, tak jakbym zdradził Elenę. Mimo, że nie byliśmy już razem, nie potrafiłem odpuścić od siebie myśli, że nie jest już moja.
- Nathan? -usłyszałem tak dobrze znany mi głos, tuż za moimi plecami. Odwróciłem się dostrzegając uśmiechniętą twarz Niall'a. Byłem zdziwiony widząc chłopaka w stolicy. Ostatnim razem gdy z nim rozmawiałem  był w Berlinie, zresztą zarzekał się że zostanie tam na stałe.

Znaliśmy się już od przedszkola. Nasi rodzice szybko znaleźli wspólne tematy do rozmowy, przez co my złapaliśmy dobry kontakt. Odkąd pamiętam jako dzieci trzymaliśmy się razem, co w niektórych sytuacjach było zabawne. Zawsze gdzie był jeden to był też tam drugi.
Podszedłem do przyjaciela, przytulając się do niego po bratersku. Nie widziałem go z dobre pół roku i musiałem przyznać, że stęskniłem się za jego krzywą mordką.
- Co ty tu robisz? -zapytałem blondyna, unosząc przy tym kąciki ust. Cieszyłem się na jego widok. Zawsze był dla mnie ogromnym wsparciem i liczyłem, że tym razem też tak będzie.
- To długa historia...


                                ~~~~

- To niemożliwe, że w ciągu tych pięciu miesięcy aż tak się u nas zjebało.- mruknął niebieskooki, po czym wziął kolejnego łyka piwa z prawie pustej już butelki. Chłopak opowiedział mi swoją nieudaną próbę wzbogacenia się w Berlinie. Razem z kolegą poznanym właśnie w tym mieście postanowił założyć sex telefon. Na początku nie szło im najlepiej, dlatego wpadli na pomysł by roznosić ulotki mające na celu rozpowszechnienia ich biznesu, co nie pomogło w żaden sposób. Kolejnym ich 'trafionym' pomysłem było chodzenie po stolicy Niemiec krzycząc przez megafon, o tym jakie korzyści daje działalność, którą utworzyli. Koniec końców zostali ukarani mandatem, a marzenie o prostym zarobku prysło jak bańka mydlana. Nie mając pieniędzy Niall został zmuszony wrócić do Londynu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo za nią tęsknię. -westchnąłem odkładając pustą butelkę na stolik. Zdradziłem blondynowi wszystko co działo się u mnie w ostatnim czasie, na co ten zaczął się ze mnie śmiać.
- Kochasz ją? -zapytał, przeczesując palcami postawione ba żel włosy. Przytaknąłem głową, ani chwili się nie zastanawiając. Dla mnie odpowiedź była oczywista. -To odpuść ją sobie. -spojrzał na mnie, sprawdzając moją reakcję. A ja? Ja siedziałem wpatrzony w jakiś nieokreślony punkt, powoli trawiąc jego słowa.
- Nigdy. -wysyczałem przez zęby wkładając w to jak najwięcej gniewu. Nie mogłem dopuścić by znów stracić brunetkę, nawet gdyby to oznaczało utratę przyjaciela. Nie mogłem popełnić dwa razy tego samego błędu.  Nie mogłem...
- Nie rozumiesz... Ranisz ją, nie widzisz tego? Twoja obojętność niszczy ją od środka. Nawet gdyby teraz ci wybaczyła to nigdy nie zapomniałaby twojej zdrady. To byłoby bolesne nie tylko dla ciebie Nathan... Pozwól Elenie być szczęśliwą z kimś innym, kto bezgranicznie ją pokocha...




Niall Horan (20 lat) 

______________________________________

Miśki ja już nie wiem co mam robić by rozdziały były na czas :/
W ostatnich dniach byłam strasznie zalatana (czyt. szkoła).
Na szczęście wszystkie oceny mam już wystawione i będę miała teraz i wiele więcej czasu na pisanie :) już nie wspomnę o zbliżających się feriach ♥ byle do 14.02 ♡♥♡
A jak u was w szkole? Dajecie sobie radę?
Ooo i jak wam podoba się nowy bohater?
Do nn:*

Przypominam, że gdyby ktoś miał ochotę popisać czy też zadać jakieś pytania to piszcie na ten adres :
n.wiktoria1998@wp.pl

piątek, 16 stycznia 2015

5. Kolejny raz dałem jej odejść...

***perspektywa Eleny***


Nigdy nie myślałam o tym, że w mojej sytuacji może być jeszcze gorzej, a jednak myliłam się. Uczucie pustki po stracie osoby, którą się kochało to nic w porównaniu z uczuciem, które odczuwamy gdy tą osobę ponownie spotkamy w swoim życiu. Wiedziałam, że nadejdzie moment, w którym stanę twarzą w twarz z Nathanem,  ale nie byłam gotowa, by stało się to tak szybko.

Stanęłam wryta dostrzegając postać Sykesa. Głośno przełknęłam ślinę, czując pojawiającą się gule w gardle. Ręce zacisnęłam na metalowej klamce od drzwi, zapominając jak się oddycha. Dokładnie zlustrowałam chłopaka od samego dołu, zatrzymując się na jego zielono-niebieskich tęczówkach, które były puste. Wcześniej można było dostrzec w nich wszystkie uczucia, które mu towarzyszyły, jednak w tamtym momencie ukazywały człowieka wypranego z wszelkich emocji.

Brunet, który stał przede mną,  był zupełnie inną osobą niż przed moim wypadkiem a jego trasą. Zmianę dwudziestolatka można było dostrzec na pierwszy rzut oka. Był wyprostowany, a jego wyraz twarzy z szokowanej zamienił się na dosyć pewny.
Nie chciałam pokazywać mojemu towarzyszowi, że zabolała mnie jego postawa, ale hipnotyzujące spojrzenie Nathana,  nie pozwalało mi na jakikolwiek ruch. Stałam sparaliżowana, czekając na wybawienie, ze strony Parkera, który jak na moje zawołanie pojawił się pośrodku nas. Poczułam wielką ulgę,  wiedząc, że Tom wyciągnie mnie z tej niekomfortowej sytuacji.
-- Gdzie idziesz? -dwudziestopięciolatek ignorując mnie zwrócił się do bruneta. Nie miałam zamiaru nadal przebywać w ciasnym korytarzyku, ale chęć usłyszenia głosu Nathana była silniejsza niż cholerna duma. Nie miałam z nim kontaktu od ponad miesiąca i musiałam przyznać, że oddałabym wszystko, by chociaż na chwilę znów poczuć, że nie jestem mu obojętna.
- Umówiłem się. -Sykes nie odrywając wzroku od moich oczów, wypowiedział dwa bolesne dla mnie słowa. Czułam się jeszcze gorzej niż chwilę wcześniej, to tak jakby ktoś wbił ci nóż w serce. Było oczywiste, że umówił się z jakąś dziewczyną. Nie byliśmy już razem, więc miał prawo spotykać się z innymi, ale prawda była taka, że gdybym zobaczyła go z kimś jak się całuje czy nawet trzyma za rękę, to wydrapałabym oczy tej wywłoce.
- Elena chodź. - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Parkera. Chłopak wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą niepewnie złapałam. Ostatni raz zerknęłam na Nathana, po czym zostałam pociągnięta w stronę salonu. Tak bardzo chciałam się wyrwać, podbiec do bruneta i wtulić się w jego klatkę piersiową. Niestety nie było to takie proste na jakie się wydawało...


***perspektywa Nathana***


Często spotykałem się ze stwierdzeniem, że człowiek nigdy nie będzie w pełni szczęśliwy. Ja natomiast miałem inne zdanie na ten temat. Był okres czasu, w którym stu procentowo zaznałem tego uczucia. Pamiętam jak każdy dzień wydawał się lepszy, a problemy znikały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie liczyła się przeszłość czy też przyszłość, najważniejsze było to, by spędzić wszystkie wolne chwilę z kimś kto był dla ciebie ważny.
A to wszystko za sprawą jednej osoby, przed którą właśnie stałem. Mimo naszej  rozłąki to nadal czułem te dziwne ciepło w moim brzuchu. A co najdziwniejsze cieszyłem się, że dziewczyna tak na mnie działała. Może wydać się to banalne, ale widok brunetki sprawił, że moje dotychczasowe nastawienie do otaczającego mnie świata zmieniło się diametralnie. Ponownie otworzyłem serce na brązowooką piękność. Heh ja nigdy nie przestałem jej kochać i na tym polegał mój problem. To co było między nami, nie miało prawa się powtórzyć. Z mojej własnej głupoty straciłem kobietę, za którą wskoczyłbym w ogień. Zraniłem  ją o jeden raz za dużo i wiem, że kolejnego już by nie zniosła.
- Gdzie idziesz? -czy to dziwne, że mimo wypadku Elena wyglądała przepięknie? Nie, nie było.  Luźno związane włosy w koński ogon, blada cera a nawet delikatne worki pod oczami oznaczające nieprzespane noce, były niczym w porównaniu z tym co czułem będąc naprzeciwko dziewczyny. Dla mnie była idealna i szczerze mówiąc nie interesowało mnie czy była zrobiona na bóstwo czy też nie. Anioł.
- Umówiłem się. -wychrypiałem, nie odwracając wzroku od brunetki. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym niż ósmy cud świata, stojący przede mną. Wspominałem może o jej oczach? Nie? Były jak otchłań, która wciągała mnie głębiej i głębiej. A co najdziwniejsze, wcale nie chciałem przerwać naszego 'połączenia'.
- Elena chodź. -nim się spostrzegłem moja miłość została złapana za rękę przez Toma, a następnie pociągnięta w stronę salonu. Chciałem coś zrobić, powiedzieć, cokolwiek... jednak byłem bezradny. Dostałem od osiemnastolatki jedną jedyną szanse, którą schrzaniłem. Nie zasługiwałem na drugą huh nie zasługiwałem na nic co było związane z El. Byłem idiotą, który swoją lekkomyślnością stracił nie tylko miłość, ale osobę dla której oddychał.

Kolejny raz dałem jej odejść...

                               ~~~

- Życzę smacznego.- posłałem sztuczny uśmiech kelnerce, która gdy tylko mnie zauważyła wpatrywała się we mnie jak w obrazek. Nie należała do brzydkich osób,  mógłbym nawet powiedzieć, że była bardzo ładna, ale w żadnym stopniu nie mogła równać się z moją Eleną.
Znajdowałem się w małej kawiarence na przedmieściach Londynu. Pomieszczenie  było urządzone w stylu lat 80-tych, przez co większość przychodzących tam osób było wieku strasznego. Przebywając w "U Liss" miałem chwilę spokoju od sławy, którą niby posiadałem.
- Więc, dlaczego chciałaś się spotkać? -przerwałem ciszę panującą miedzy mną a Arianą. Spojrzałem na dziewczynę, przyglądając się jej twarzy. Od naszego ostatniego spotkania, niewiele się zmieniła,  a raczej była dokładnie taka sama oprócz koloru włosów. Odkąd znałem Grande pamiętałem, że lubiła bawić się ich naturalnym odcieniem. Tym razem miała je czerwone, przez co wyglądała na o wiele młodziej niż w rzeczywistości.

- Po prostu chciałam się spotkać jak za starych dobrych czasów, mój przyjacielu.- podkreśliła ostatnie słowo dokładnie je akcentując. Patrzyła mi w oczy, uśmiechając się przy tym niewinnie. Doskonale wiedziałem co Ariana miała na myśli wypowiadając te zdanie. Pokręciłem jedynie przecząco głową, przygryzając dolną wargę. Dziewczyna widząc mój sprzeciw, przysunęła się do mnie tak blisko jak tylko mogła. Usiadła na moich udach okrakiem, subtelnie się przy tym poruszając.
- Oboje dobrze wiemy, że tego pragniesz Sykes. -wyszeptała w moje usta, po czym delikatnie je musnęła swoimi. Ułożyła dłonie na moim karku, czując jak chwytam ją za pośladki. Posłałem jej zadziorny uśmiech złączając nasze wargi. Wystarczyła chwila by nasze języki toczyły walkę o dominację. Zapomniałem o otaczających nas ludziach skupiając się na pocałunku. Kiedy Grande wsunęła rękę pod moją koszulkę oprzytomniałem zdając sobie sprawę z tego co robię. Zepchnąłem dziewczynę na swoje poprzednie miejsce. Wyciągnąłem z kieszeni kilka funtów,  które położyłem na stolik. Złapałem kurtkę, po czym w ekspresowym tempie wyszedłem z budynku, zostawiając tam zdezorientowaną czerwonowłosą....



__________________________________________

Hej miśki!
Dzisiaj tak na szybko dodaję, ponieważ jestem umówiona. I zamiast się szykować to dokańczałam rozdział xd będę wyglądała jak milion nieszczęść, ale trochę ostatnio Was zaniedbuje i muszę jakoś wkupić się w wasze łaski :D

Dobra dobra! Mówiłam Wam a raczej pisałam,  że w spisie treści pojawił się zwiastun? Jeżeli nie to teraz Was informuję i serdecznie zapraszam do jego obejrzenia :* może się Wam spodoba tym bardziej, że zdradza trochę dalszej fabuły ;)

niedziela, 11 stycznia 2015

4. Ma kogoś?

***perspektywa Eleny***


- Gotowa?- usłyszałam zmartwiony głos Toma, po czym poczułam jak jego dłoń ląduje na mojej, dodając mi przy tym trochę otuchy. Oderwałam wzrok od szyby, kierując go na bruneta. Lekko uniosłam kąciki ust, przytakując jedynie głową. Miałam nadzieję, że Parker nie zauważył ciągle rosnącego we mnie zdenerwowania. Mimo tego, że nie przepadałam za wszystkim co wiązało się ze szpitalem to w tamtym momencie chciałam znaleźć się w jednej z sali tej instytucji. Z perspektywy czasu przytłaczająca biel nie była aż tak zła, a posiłki, które uważałam za ohydną breje były zjadliwe. Ugh co ja gadam? Miejsce, w którym znajdowałam się przez półtora miesiąca było koszmarne. A co najdziwniejsze nie cieszyłam się z tego, że zostałam wypisana. - To jedziemy.- powiedział, przekręcając kluczyk w stacyjce. Skierowałam głowę z powrotem  na widok za oknem, obserwując biały puch okrywający ulice Londynu. Pomimo wczesnej godziny na zewnątrz panowała ciemność, co z połączeniem ze śniegiem tworzyło przepiękny krajobraz. Mijające liczne, migające, różnokolorowe lampki, oddawały temu miastu uroku. Niestety, nie potrafiłam cieszyć się pięknem stolicy, gdy w głowie miałam nadal wydarzenia z poprzednich dni.

- Tom, dlaczego nie przyszedł? -zagryzłam dolną wargę, czując jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu. Od mojej pobudki starałam się wyglądać na silną, co poniekąd mi się udało. Można było odnieść wrażenie, że kompletnie nie przejęłam się sytuacją związaną z Nathanem... ale prawda była zupełnie inna.
- Zmienił się. - chłopak przyciszył ton głosu,  mając nadzieję,  że nie usłyszę  jego słów. Nie widziałam Sykesa od naszego rozstania w klubie, co było cholernie bolesne. Każda część mojego ciała pragnęła jego i tylko jego.
Zranił mnie i to cholernie mocno, ale nie potrafiłam wymazać z pamięci chwili, które spędziłam razem z chłopakiem. Zawsze, pomimo wielu problemów dawaliśmy radę. Większość moich wspomnień z dwudziestolatkiem wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Jednak jeden wieczór sprawił, że nasze szczęście prysnęło jak bańka mydlana. Zaufanie, którym go darzyłam znikło w jednej sekundzie. Po tym co mi zrobił nie powinnam nawet o nim myśleć, ale moje uczucia względem niego były silniejsze. Ból, który nie opuszczał mnie nawet na krok był niczym w porównaniu z pustką, która ogarnęła moje ciało.
- Ma kogoś? -zapytałam, spoglądając na swoje dłonie, które nerwowo bawiły się rąbkiem ciepłej kurtki. Bałam się odpowiedzi, bałam się że pokochał kogoś  innego. Mimo zerwania, gdzieś tam w środku liczyłam na to, że będzie się starał mnie odzyskać.
- Co?! Nie, nie ma nikogo innego. -Tom spojrzał na mnie, po czym skierował całą swoją uwagę na prowadzeniu samochodu. Wypuściłam głośno powietrze zdając sobie sprawę,  że cały czas je wstrzymywałam. Parker zachichotał  na moją reakcje, za co posłałam mu mordercze spojrzenie. Gdybym potrafiła zabijać wzrokiem, to z pewnością byłby już martwy.
- A co u niego? -zapytałam, niepewnie przeczesując włosy palcami. Tak, bardzo mi go brakowało...tak bardzo.
- Jeżeli chodzi ci o to samo o czym myślę to tak. -wywrócił oczami, co tylko jeszcze bardziej mnie zirytowało. Lubiłam tego rozkosznego bruneta, ale nikt nie potrafił zdenerwować mnie tak jak on. Posiadał wiele zalet, ale jak dla mnie u niego przeważały wady. Działał na mnie jak czerwona płachta na byka, ale za to go kochałam. Traktowałam go jak brata, którego nigdy nie miałam.
- Tom, nigdy nie wiadomo o czym ty myślisz.- powiedziałam, krzyżując ręce na piersi. Dwudziestopięciolatek od niechcenia poprawił mi humor, odwracając moją uwagę od tego co mogło wydarzyć się za kilka minut.
- Poczułem się urażony. Przeproś. - chłopak jedną ręką starł z twarzy niewidzialne łzy,  udając małe dziecko. Uśmiechnęłam się pod nosem, zakładając nogę na nogę.
- Oj Tomuś Tomuś.- pokręciłam z dezaprobatą głową, kładąc przy tym dłoń na czole. -Przepraszam. Ok?-uniosłam jedną brew, sprawdzając reakcje mojego towarzysza.
- To, że ciebie nie odwiedził nie oznacza, że jesteś mu obojętna. Kocha cie, tylko boi się, że znów cie skrzywdzi. -odparł, zatrzymując samochód na podjeździe przed domem The Wanted, który w części należał też i do mnie. Poczułam wielką ulgę, po usłyszeniu słów bruneta. Były one w jakimś stopniu, gwarancją na to, że jednak może być lepiej.
- Dziękuję. -bez zastanowienia przytuliłam się do chłopaka, który był trochę zdezorientowany moim nagłym ruchem. W ciągu ostatnich dni ponownie  odsunęłam od siebie osoby,  które były dla mnie ważne. Utworzyłam wokół siebie mur obronny, który pozwalał odizolować mi się od wszystkich.
- Chodźmy już. -Tom posłał mi delikatny uśmiech, który od razu odwzajemniłam. Powolnymi ruchami wysiadłam z pojazdu, zatrzymując się przed budynkiem. Poczekałam chwile za Parkerem, po czym oboje ruszyliśmy w stronę drzwi. Raz kozie śmierć,  co nie?



***perspektywa Nathana***



Westchnąłem, słysząc kolejny raz jak dzwoni mój telefon. Leniwie otworzyłem oczy, sięgając dłonią po smartphona. Wywróciłem oczami, widząc na wyświetlaczu imię osoby,  która dobijała się do mnie od kilkunastu minut. Niechętnie przejechałem palcem po ekranie w kierunku zielonej słuchawki.
- Tak?-wychrypiałem z powrotem opadając na miękki materac. Byłem wykończony, nie miałem siły dosłownie na nic. Od powrotu z trasy codziennie miałem koszmary, które za każdym razem były takie same. I  to w gruncie rzeczy nie było najgorsze, obraz znikającej Eleny niszczył mnie od środka.
- Spotkajmy się. -głos dobrze znanej mi dziewczyny, rozbrzmiał echem po moim pokoju. Przełknąłem głośno ślinę, przypominając sobie wszystkie wydarzenia związane z Arianą. Poznałem ją ponad rok temu na jednej z gali. Szybko złapaliśmy dobry kontakt, umawiając się na kolejne spotkania. Wierzcie lub też nie, ale Grande nigdy nie była typem grzecznej osiemnastolatki. Zawsze dostawała to czego chciała i tak było też wtedy. Byliśmy tak jakby przyjaciółmi z korzyściami.
- Gdzie? -dlaczego chciałem się z nią spotkać? Po tym jak poznałem Elenę zerwałem z nią kontakt. Byłem ciekawy co mogło wpłynąć na to, że do mnie zadzwoniła. Pomimo tego, że nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, jakaś część mojego ciała pragnęła znów ją zobaczyć.
- Tam gdzie zawsze. Czekam.-zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć usłyszałem dźwięk zakończonej rozmowy.Uśmiechnąłem się pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna nadal pamięta miejsce, w którym po raz pierwszy mieliśmy swoją 'randkę'. Jak na komendę wstałem z łóżka, kierując się do szafy, z której wygrzebałem czyste ubrania.

Szybko przebrałem się, po czym wyszedłem z pokoju, zabierając ze sobą telefon. Gdy byłem już przed drzwiami, te niespodziewanie się otworzyły. Moje serce mocniej zabiło, widząc osobę trzymającą klamkę....



Ariana Grande (18 l.)

_________________________________________


Uff...
W końcu udało mi się coś napisać. Przepraszam,  że dopiero teraz dodaję, ale wcześniej nie dałam rady nic stworzyć. I nie, nie pisałam tego rozdziału na momencie.
Możecie mi wierzyć,  albo i też nie, ale nad tym postem siedziałam od pięciu dni   po parę godzin dziennie. Nigdy nie pisało mi się tak źle jak teraz-efekty tego widać.
Miśki przepraszam :* dopadł mnie kompletny brak weny, z którym nie potrafiłam sobie poradzić.
Nowy rozdział postaram się dodać jak najszybciej :)
Jak tam u was? Kiedy macie ferie?
Do nn ^^