sobota, 31 stycznia 2015

8. Idę na spotkanie z Eleną....

***Perspektywa Eleny***



- Halo? -sięgnęłam ręką na szafkę nocną, zapalając przy tym małą lampkę. Przymrużyłam oczy pod wpływem i tak małego światła, po czym spojrzałam na zegarek leżący tuż przy moim łóżku. Byłam wściekła, ponieważ ktoś postanowił zadzwonić do mnie gdy pomimo problemów byłam blisko zaśnięcia. 
- Elena? -w słuchawce rozbrzmiał dobrze znany mi głos, który wywołał gęsią skórkę na całym moim ciele. Momentalnie moje serce przyśpieszyło, a wcześniejsza złość wyparowała zamieniając się ze zdenerwowaniem. 
- Tak. -po mojej odpowiedzi zapanowała cisza, która była uciążliwa zarówno dla mnie jak i Nathana. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć czy też zrobić. Chłopak nie odezwał się do mnie od sytuacji w klubie, co nie powiem, ale mnie martwiło. Byłam zawiedziona, ponieważ miałam małą nadzieję,  że jednak brunet będzie starał się naprawić to co zniszczył. Wiadomo, że pewnie ja sama w jakimś stopniu miałam w tym swoją winę, ale to nie ja zrobiłam to co on zrobił. Mimo bólu, który mi sprawił to wiedziałam, że gdyby tylko się postarał to mogłabym mu wybaczyć. Niestety dwudziestolatek nie zrobił nic by było lepiej. 
- Możemy się spotkać? -cichy głos Sykesa, rozbrzmiał w słuchawce odbijając się echem po mojej głowie. Siedziałam chwilę w bezruchu zastanawiając się czy przypadkiem to wszystko nie jest zwykłym snem, który niedługo dobiegnie końca. Uszczypnęłam się w prawą rękę, wydając z siebie stłumione jęknięcie. Zdecydowanie była to rzeczywistość.
- Teraz? -zapytałam mając nadzieję, że powie nie. Nie byłam jeszcze gotowa na jakikolwiek kontakt z Nathanem. Bałam się,  że jeżeli będziemy sami to rzucę się na niego, nie patrząc na żadne konsekwencje. Tęskniłam za brunetem i to bardzo bardzo. Nie sądziłam, że ktokolwiek może aż tak wpływać na drugiego człowieka.
- Tak, proszę. -jego błagalny ton wywołał delikatne ukłucie w moim sercu. Zależało mu na tym, by się ze mną zobaczyć. Najgorsze było to, że nie wiedziałam w jakim celu proponuje spotkanie. Bałam się, że może mnie wyśmiać, czy też bardziej mnie skrzywdzić, ale... kochałam go.
- Gdzie? -chłopak wypuścił głośno powietrze, co było oznaką jego zdenerwowania. Na mojej twarzy pojawił się ledwo zauważalny uśmiech,  który w ostatnim czasie tak rzadko u mnie gościł.
- Na naszej ławce. -opadłam bezwładnie na łóżko słysząc sygnał zakończonej rozmowy. Ponownie spojrzałam na zegarek, który wskazywał trzecią w nocy. Westchnęłam głośno, zamykając przy tym oczy, mając nadzieję, że wszystkie towarzyszące mi uczucia znikną chociaż na chwilę...



***Perspektywa Nathana***



- Zgodziła się. -szeroko się uśmiechnąłem  , wpatrując w wygaszony ekran telefonu.  Cieszyłem się jak małe dziecko, które właśnie dostało nową zabawkę. Nie obchodziło mnie to czy tym spotkaniem chciała wszystko zakończyć,  tylko to, że znowu usłyszę jej przepiękny głos czy też znów zobaczę jej cudowną twarz.
- Kto? -blondyn zrobił dziwną minę, śmiesznie marszcząc przy tym nos. Przewróciłem jedynie oczami na tymczasową głupotę Niall'a.
- Elena. -powiedziałem jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Sięgnąłem po portfel, który miałem w kieszeni spodni. Wyciągnąłem z niego odpowiednią kwotę pieniędzy, którą rzuciłem na stolik, po czym schowałem przedmiot na swoje poprzednie miejsce.
- Co ty robisz? -zapytał zdezorientowany obserwując każdy mój ruch. Nałożyłem na siebie kurtkę, wstając z wygodnego fotela.
- Idę na spotkanie z Eleną. -mruknąłem ruszając w stronę wyjścia, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź Horana. Wiem, że zachowałem się nie kulturalnie,  ale chęć zobaczenia mojej brunetki była silniejsza.

Mroźne powietrze muskało moją odsłoniętą skórę, powodując na niej nieprzyjemne dreszcze. Wsunąłem dłonie głębiej w kieszenie kurtki, mając nadzieję,  że to chociaż trochę pomoże. Na nic się zdały moje próby gdyż nadal odczuwałem zimno. Grudniowa pogoda dawała się we znaki. W sumie nie ma się co dziwić, za niecały tydzień miały być święta, które nadal nie wiedziałem jak spędzę. Miałem jechać do rodziny, ale wizja zostawienia El samej mnie przerażała.
Szedłem ciemnymi uliczkami Londynu, dokładnie rozglądając się dookoła. Mimo późnej godziny gdzieniegdzie można było spotkać pijaną młodzież wracającą z imprez czy też osoby ze spuszczoną głową unikających jakichkolwiek spojrzeń. Zdawałem sobie sprawę z tego, że tacy ludzie potrzebują pomocy w postaci rozmowy, ale w tamtym momencie było to dla mnie mało istotne, liczyła się tylko i wyłącznie Elena, do której właśnie zmierzałem...



                                ~~~~


Drobna, skulona postać siedziała na ławce, przykrytej śniegiem. Ręce miała owinięte wokół nóg, a głowę schowaną między kolanami.
- Elena? -szturchnąłem delikatnie brunetkę w ramię, mając nadzieję, że zwrócę tym jakoś uwagę dziewczyny. W zamian jednak usłyszałem ciche mamrotanie pod nosem. Uśmiechnąłem się szeroko zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna zasnęła czekając na mnie, co było dziwne bo przy takiej temperaturze było to naprawdę trudne. Chwyciłem ją w stylu panny młodej, po czym ruszyłem w stronę naszego domu. Nie mogłem pozwolić na to, by osiemnastolatka rozchorowała się z mojego pokoju. Co prawda mogłem ją obudzić i iść jej samej, ale miałem okazję przyjrzeć się dokładnie twarzy brunetce. Zachowywałem się jak jakiś psychopata, który napalał się  na nic nieświadomą Elenę...
Długie brązowe włosy miała związane w niesfornego koka, który ledwo się trzymał. Usta, które były delikatnie uchylone nadal miały ten swój charakterystyczny kolor. I gdybym nie miał do niej szacunku, to już dawno wpił bym się w jej przecudowne wargi, za którymi tak bardzo tęskniłem. Jej cera była blada, co sprawiło, że przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej, przyśpieszając kroku. Nawet w takim wydaniu moja księżniczka wyglądała przepięknie. Była po prostu idealna.

- Nathan? -mruknęła brunetka gdy ostrożnie ułożyłem ją na jej łóżku. Obróciła się w moją stronę, przecierając zaspane oczka. -Mieliśmy porozmawiać. -dodała, po czym przeciągle ziewnęła.
- Tak to ja. Śpij kochanie. -ukucnąłem tuż przy jej boki, gładząc długie włosy brunetki.
- Kochanie? -zapytała zdziwiona unosząc przy ty m jedną brew. Pomimo zmęczenia, nadal myślała trzeźwo, co było kolejną jej zaletą.
- Przepraszam. -było mi głupio,  ponieważ po tym wszystkim nie powinienem nawet tak pomyśleć, a co dopiero powiedzieć. Kochałem ją to prawda, ale zraniłem Elenę i zachowałem się jak ostatni dupek w stosunku do niej.
- Yhym. -pokiwała jedynie głową, po czym zamknęła oczy. Przełknąłem ślinę, czując pojawiającą się gule w moim gardle. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić, dlatego najzwyczajniej w świecie wyszedłem z pokoju brunetki, zostawiając ją samą...



_______________________________________

Hej kochani!
Dodaję rozdział trochę wcześniej niż sama planowałam, ale najzwyczajniej w świecie napisałam go szybciej :*
Osobiście pomysł, który w nim zawarłam bardzo mi się podoba ( niekoniecznie reszta ).
Co wg sądzicie o zachowaniu Nathana? Czy odkupił w końcu swoje winy? :D
I dziękuję za te wszystkie komentarze:* nawet nie wiecie jak bardzo dobrze one na mnie działają ♥ Jesteście najlepsi ♡

piątek, 30 stycznia 2015

7. Byłam głupia, wierzyłam w każde jego słowo...

***Perspektywa Eleny***


- Wyjeżdżając z Polski kierowałam się dwoma powodami, które przyczyniły się do takiej decyzji a nie innej. Każdy mój dzień był dla mnie ciężarem, który powoli wysysał ze mnie życie. Byłam cieniem a nie człowiekiem... -dłonią odgarnęłam włosy, które przysłoniły mi oczy. Poruszyłam się nieznacznie, nerwowo ściskając poduszkę, leżącą na moim brzuchu. Nogi miałam skrzyżowane, siedziałam tak zwanie po turecku. Brunet spoglądał na mnie, wyczekując bym kontynuowała. Przełknęłam gule, która pojawiła się w moim gardle, po czym wlepiłam wzrok w  poczynania moich palców, które w tamtym momencie wydawały mi się bardzo ciekawe. - Popadałam w depresję, Tom. Zostałam całkiem sama do czasu aż nie poznałam Marcina. Sytuacja w domu niebyła ciekawa dlatego cieszyłam się, że poznałam chłopaka. Na początku było wręcz idealnie, traktował mnie jak księżniczkę. Sprawiał, że zapominałam o wszystkich problemach, o rodzicach. Byłam głupia, wierzyłam w każde jego słowo... -zamrugałam kilkakrotnie dając upust targających mną emocji. Łzy zaczęły spływać mi po twarzy, tworząc na niej mokre strużki. Westchnęłam, wycierając słoną ciecz. Nie mogłam być słaba... -Nie spodobało mu się to, że byłam, jak on to określił 'niedostępna' , dlatego sam musiał jakoś temu zaradzić. Z resztą to już wiesz... Najgorsze w tym wszystkich jest, że nie potrafiłam mu się postawić. Ponad rok tkwiłam w chorym związku, nie mając przy tym wsparcia w nikim. Ludzie, których powinnam nazywać rodziną, wcale niebyli lepsi. Od dziecka byłam ich hm nawet nie wiem jak mam to dokładnie określić. Nie szczędzili sobie alkoholu czy też pijackich imprez. Za każde moje nieposłuszeństwo zostawałam ukarana, stąd są właśnie te blizny.
- Elena... ja nie wiedziałem.-zszokowany brunet przybliżył się w moją stronę, by po chwili zamknąć mnie w mocnym uścisku. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, mocząc przy tym białą koszulkę chłopaka. -Teraz masz nas. Już nigdy nie doświadczysz takiej sytuacji słoneczko. -szepnął mi do ucha, delikatnie bujając nas na boki. Mimo, że byłam opanowana, cieszyłam się z takiego gestu przyjaciela. Samą swoją obecnością dodawał mi otuchy, której w ostatnim czasie tak bardzo potrzebowałam. Nie chodziło nawet o zdarzenia, które wydarzyły się w Polsce, tylko o emocje, które odczuwałam od kłótni z Nathanem...

                               ~~~~

- Jedziecie gdzieś na święta? -zapytałam domowników, przeciągając się na kanapie. Było już późno, przez co odczuwałam zmęczenie. Ziewnęłam przeciągle zakrywając dłonią usta, po czym wygodniej ułożyłam się na sofie.
- Ja razem z Tomem jedziemy do moich rodziców. -blondynka posłała mi słaby uśmiech, wtulając się w ramię Toma. Odkąd ich poznałam nigdy nie zauważyłam by się kłócili, ba ja nawet nigdy nie widziałam by mieli gorsze dni. Byli jak dla mnie idealną parą, dopełniali się pod każdym względem, czego im trochę zazdrościłam.
- Ja jadę do domu. -mruknął Jay, poprawiając poduszkę, którą miał pod głową. Zamknięte oczy świadczyły, że również ledwo trzymał się na nogach. Kwestią czasu było to, że odpłynie w krainę morfeusza, której ja sama pragnęłam. Na moje cudowne szczęście, od mojej pobudki miałam problemy ze snem, przez co wyglądałam jak zombi.
- Razem z Naree wybieramy się do Austrii. Słyszeliśmy, że o tej porze roku jest tam cudownie. -mulat spojrzał na mnie przelotnie, po czym z powrotem wrócił do odpisywania swojej dziewczynie.
- A Max? -wskazałam głową na śpiącego łysolka. Wyglądał uroczo, dlatego pokusiłam się i zrobiłam mu zdjęcie. Zaśmiałam się pod nosem, wiedząc, że na pewno kiedyś wykorzystam jego fotografię.
- Pewnie jak zwykle spędzi je u dziadków. -prychnął nasz loczek kierując się w stronę swojego pokoju. Nie zastanawiając się długo ruszyłam za chłopakiem rzucając reszcie ciche dobranoc.
Dziękowałam Bogu, za to że wcześniej wykonałam wieczorną toaletę wliczając w to prysznic. Nie miałabym siły robić tego w tamtym momencie.
Rzuciłam się na łóżko, zakrywając się cieplutką kołdrą aż po samą szyje. Wtuliłam głowę w poduszkę zawijając się w kłębek. Mimo, że dom a raczej willa była ogrzewana to zimne noce dawały o sobie znać.
Zamknęłam powieki mając nadzieję, że długo wyczekiwany odpoczynek nadejdzie. Jednak po dłuższej chwili westchnęłam zrezygnowana, zdając sobie sprawę, że czegoś mi brakuje. Uczucie cholernej pustki nie dawało mi spokoju od wybudzenia się ze śpiączki. Każda moja myśl krążyła wokół osoby, która była tak blisko mnie, jednocześnie będąc tak daleko. Nathan od kłótni w klubie nie odezwał się do mnie ani jednym słowem. Miałam nadzieję, że będzie chociaż próbował wytłumaczyć się ze swoich czynów, a on nic. Swoją obojętnością udowodnił mi jak bardzo mu zależy. Byłam idiotką wierząc w jego  uczucia, którymi niby mnie darzył. Wszystko było jednym wielkim kłamstwem, w które uwierzyłam. Ból wywołany przez rodziców czy Marcina był niczym w porównaniu ze stratą Nathana, którego naprawdę kochałam.

***Perspektywa Nathana***


Czy kiedykolwiek musieliście podjąć decyzję, od której miało zależeć praktycznie wszystko? Podejrzewam, że nie raz byliście w takowej sytuacji lub też dopiero będziecie, ale jestem prawie pewny, że niebyła ona tak ważna jak moja.
Mimo, że nie zostałem postawiony pod ścianą, to i tak czułem nasilającą się presje.
W głowie aż buzowało mi od natłoku myśli oraz wypitych procentów. Odłożyłem szklaną butelkę na stolik, by delikatnie rozmasować skronie. Zdecydowanie w ostatnim czasie przesadzałem z alkoholem. Odkąd wróciłem z trasy większość moich wieczorów spędzałem w dobrze znanym mi klubie, 'Black Rose'. Zazwyczaj siadałem samotnie przy barze zapijając smutki. Jednak tym razem towarzyszył mi Niall, który nie ukrywając był dla mnie dużym wsparciem. Do dzisiaj pamiętam naszą pierwszą imprezę czy też papierosa. To zawsze z nim jako dziecko i głupi nastolatek miałem najlepsze przygody. Każdy zazdrościł nam naszej przyjaźni i nieraz ktoś próbował nas rozdzielić. Traktowaliśmy się jak bracia, co tłumaczyło to jak dobrze się rozumiemy.
- Zadzwoń do niej. -głos Horana przywrócił mnie do rzeczywistości. Spojrzałem na chłopaka dostrzegając jego poważny wyraz twarzy. Poruszyłem się nieznacznie,nie wiedząc co miał konkretnego na myśli.
- Do kogo? -zapytałem marszcząc przy tym brwi. Odkąd znałem się z farbowanym blondynem to on będąc pod wpływem zachowywał trzeźwy umysł. Mimo głupich pomysłów, które miewał na co dzień zawsze umiał doradzić lepiej niż ktokolwiek inny.
- Do Ariany. -przewrócił oczami biorąc kolejnego łyka piwa, po czym odłożył pustą już butelkę na stolik. Usiadł wygodniej na kanapie, spoglądając na moją postawę.
- Nie mogę tego zrobić. -mruknąłem chowając twarz w dłonie, mając nadzieję, że dwudziestolatek nie zauważy mojego zażenowania.
- Dlaczego? Jesteś teraz wolny. -wzruszył ramionami podając mi mój telefon, który leżał na blacie. Niepewnie złapałem urządzenie, wybierając numer, który znałem na pamięć.  Przystawiłem przedmiot ucha wsłuchując się w dźwięk sygnału.
Moje serce przyśpieszyło z myślę, o zbliżającej się rozmowie. Po tym wszystkim bałem się reakcji dziewczyny. Podczas naszego ostatniego spotkania zachowałem się jak cham w stosunku do niej. Niekoniecznie chciałem też postąpić zgodnie za słowami Nialla.
- Halo? -zachrypnięty głos brunetki spowodowany obudzeniem, rozbrzmiał w słuchawce. Uśmiechnąłem się na myśl o śpiącej osiemnastolatce w moim łóżku w moich ramionach. Tak bardzo za nią tęskniłem...
- Elena?



____________________________________

Ugh kochani kompletnie zniszczyłam końcówkę :/ ale w końcu macie długo wyczekiwaną rozmowę między Nathanem a Eleną. Co prawda dopiero w przyszłym rozdziale pojawi się ich drugie spotkanie,  które będzie zupełnie inne niż poprzednie.
Do niedzieli/poniedziałku :*

sobota, 24 stycznia 2015

6. Ranisz ją, nie widzisz tego?

***Perspektywa Eleny***

- Możemy porozmawiać? -posłałam delikatny uśmiech brunetowi, robiąc mu miejsce na moim łóżku. Parker bez żadnego słowa, położył się wygodnie tuż obok mnie. Przez to, że dopiero co wróciłam ze szpitala musiałam dużo odpoczywać, tak że od mojego powrotu  przebywałam cały czas w moim pokoju. Moja kochana rodzinka pilnowała bym uważnie przestrzegała wszystkich zaleceń lekarza. Mimo wszelkich starań, nie udało mi się nic wynegocjować, praktycznie nie miałam prawa brać udziału w dyskusji, więc nie ma co nawet wspominać, o tym bym im się sprzeciwiła.
- Czy coś się stało? Ostatnio odnoszę wrażenie, że wszyscy coś przede mną ukrywacie. -nerwowo z zaczęłam bawić się rąbkiem koszuli, którą miałam na sobie ubraną. Dziwnym trafem moje dłonie wydawały się być bardzo interesujące. W ciągu pobytu w szpitalu chłopcy wraz z dziewczynami obchodzili się ze mną jak z jajkiem, co nie powiem, ale mnie martwiło. Miałam tylko zwykły wypadek,  przez co nie powinni traktować mnie jak dziecko.
- Wydaje ci się. -machnął lekceważąco ręką, poruszając się niezgrabnie po materacu. Na jego twarzy pojawił się sztuczny uśmiech, co było dla mnie wystarczającym dowodem. Byłam pewna, że wiecznie radosnego Toma coś trapi.
- Tom, widzę że coś jest nie tak. Proszę, powiedz mi prawdę. -położyłam dłoń na jego kolanie, by dodać mu trochę otuchy.  Chciałam, by wiedział, że może na mnie liczyć.
- Przed tobą nic nie może się ukryć, co nie? -spojrzał na mnie rozbawiony, na co ja pokręciłam przecząco głową, cicho przy tym chichocząc. Nie było tak źle jeżeli chłopak nadal miał ochotę na żarty. Poczułam wielką ulgę widząc delikatne dołeczki na jego policzkach.- Elena, proszę bądź ze mną szczera, ok?- przerwał chwilową ciszę, która powstała między nami.
- Dobrze. -uniosłam lekko kąciki ust ku górze, potwierdzając swoje wcześniejsze słowa. Parker przełknął głośno ślinę wyginając przy tym palcami we wszystkie możliwe kierunki. Skrzywiłam się słysząc jak nimi 'strzela'. Zdecydowanie nie lubiłam tego dźwięku.
- Ja wiem o wszystkim El. -powiedział cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. Jak na komendę wyprostowałam się, nabierając jak najwięcej powietrza.
- Tom, o czym ty mówisz? -nerwowo przeczesałam dłonią moje długie włosy. Byłam zdezorientowana, dlatego nie wiedziałam czy powinnam obawiać się jego odpowiedzi. Nie wiedziałam też czy powinnam przyszykować sobie jakiejś ewentualnej wymówki.
- Lekarz powiedział nam o twoich wszystkich bliznach, które są sprzed paru lat jak i paru miesięcy. -byłam jak sparaliżowana. Myślałam, że blizny znaczące moje ciało nigdy nie wyjdą z ukrycia. Starałam się ze wszystkich sił, by nikt się o nich nie dowiedział. Udawało mi się to tak długo... najwidoczniej za długo.
- Tom, mówiąc "nam" kogo miałeś na myśli? -mój głos zadrżał pod wpływem emocji, panujących w środku mnie. Zamknęłam oczy z myślą, że to pomoże mi się uspokoić. Znamienia na mojej skórze były przypomnieniem wszystkich złych momentów w moim życiu.

- Ja, chłopaki i dziewczyny. Elena spójrz na mnie.- spojrzałam na Parkera, po tym jak poczułam jego dotyk na mojej zaciśniętej dłoni. Zamrugałam kilkakrotnie, mając nadzieję, że odpędzę napływające łzy. - Posłuchaj mnie teraz uważnie. -pokiwałam twierdząco głową, wiedząc, że i tak nie dam rady nic powiedzieć. Przecież i tak gorzej być nie może...- Chcemy ci tylko pomóc. Nie zrobimy nic co by się tobie nie spodobało. -jego wzrok przeszywał mnie na wylot. Chciał, by jego słowa trafiły do mnie jak najbardziej. Jednak to nie było takie proste. Musiałam podjąć decyzję, która nie była wcale taka łatwa, na jaką się wydawała. Miałam zaufać brunetowi na tyle by zdradzić mu kluczowe elementy z mojej przeszłości?

***Perspektywa Nathana***



- Kurwa. -mruknąłem pod nosem, kopiąc mały kamyk, który nawinął mi się po drodze. Zimny mróz muskający moje policzki, powodował nieprzyjemne dreszcze rozchodzące się po całym ciele. Mówiąc, że byłem zły kłamałbym. Byłem wściekły i to nie z powodu temperatury panującej w Londynie.
Moje zachowanie było spowodowane czynem, którego dokonałem w kawiarence. Nie powinienem całować Ariany. Prawdą było to, że mnie sprowokowała, ale to nie tłumaczyło tego, że to ja złączyłem nasze usta. Po tym wszystkim czułem się jak bezuczuciowy chuj, tak jakbym zdradził Elenę. Mimo, że nie byliśmy już razem, nie potrafiłem odpuścić od siebie myśli, że nie jest już moja.
- Nathan? -usłyszałem tak dobrze znany mi głos, tuż za moimi plecami. Odwróciłem się dostrzegając uśmiechniętą twarz Niall'a. Byłem zdziwiony widząc chłopaka w stolicy. Ostatnim razem gdy z nim rozmawiałem  był w Berlinie, zresztą zarzekał się że zostanie tam na stałe.

Znaliśmy się już od przedszkola. Nasi rodzice szybko znaleźli wspólne tematy do rozmowy, przez co my złapaliśmy dobry kontakt. Odkąd pamiętam jako dzieci trzymaliśmy się razem, co w niektórych sytuacjach było zabawne. Zawsze gdzie był jeden to był też tam drugi.
Podszedłem do przyjaciela, przytulając się do niego po bratersku. Nie widziałem go z dobre pół roku i musiałem przyznać, że stęskniłem się za jego krzywą mordką.
- Co ty tu robisz? -zapytałem blondyna, unosząc przy tym kąciki ust. Cieszyłem się na jego widok. Zawsze był dla mnie ogromnym wsparciem i liczyłem, że tym razem też tak będzie.
- To długa historia...


                                ~~~~

- To niemożliwe, że w ciągu tych pięciu miesięcy aż tak się u nas zjebało.- mruknął niebieskooki, po czym wziął kolejnego łyka piwa z prawie pustej już butelki. Chłopak opowiedział mi swoją nieudaną próbę wzbogacenia się w Berlinie. Razem z kolegą poznanym właśnie w tym mieście postanowił założyć sex telefon. Na początku nie szło im najlepiej, dlatego wpadli na pomysł by roznosić ulotki mające na celu rozpowszechnienia ich biznesu, co nie pomogło w żaden sposób. Kolejnym ich 'trafionym' pomysłem było chodzenie po stolicy Niemiec krzycząc przez megafon, o tym jakie korzyści daje działalność, którą utworzyli. Koniec końców zostali ukarani mandatem, a marzenie o prostym zarobku prysło jak bańka mydlana. Nie mając pieniędzy Niall został zmuszony wrócić do Londynu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo za nią tęsknię. -westchnąłem odkładając pustą butelkę na stolik. Zdradziłem blondynowi wszystko co działo się u mnie w ostatnim czasie, na co ten zaczął się ze mnie śmiać.
- Kochasz ją? -zapytał, przeczesując palcami postawione ba żel włosy. Przytaknąłem głową, ani chwili się nie zastanawiając. Dla mnie odpowiedź była oczywista. -To odpuść ją sobie. -spojrzał na mnie, sprawdzając moją reakcję. A ja? Ja siedziałem wpatrzony w jakiś nieokreślony punkt, powoli trawiąc jego słowa.
- Nigdy. -wysyczałem przez zęby wkładając w to jak najwięcej gniewu. Nie mogłem dopuścić by znów stracić brunetkę, nawet gdyby to oznaczało utratę przyjaciela. Nie mogłem popełnić dwa razy tego samego błędu.  Nie mogłem...
- Nie rozumiesz... Ranisz ją, nie widzisz tego? Twoja obojętność niszczy ją od środka. Nawet gdyby teraz ci wybaczyła to nigdy nie zapomniałaby twojej zdrady. To byłoby bolesne nie tylko dla ciebie Nathan... Pozwól Elenie być szczęśliwą z kimś innym, kto bezgranicznie ją pokocha...




Niall Horan (20 lat) 

______________________________________

Miśki ja już nie wiem co mam robić by rozdziały były na czas :/
W ostatnich dniach byłam strasznie zalatana (czyt. szkoła).
Na szczęście wszystkie oceny mam już wystawione i będę miała teraz i wiele więcej czasu na pisanie :) już nie wspomnę o zbliżających się feriach ♥ byle do 14.02 ♡♥♡
A jak u was w szkole? Dajecie sobie radę?
Ooo i jak wam podoba się nowy bohater?
Do nn:*

Przypominam, że gdyby ktoś miał ochotę popisać czy też zadać jakieś pytania to piszcie na ten adres :
n.wiktoria1998@wp.pl

piątek, 16 stycznia 2015

5. Kolejny raz dałem jej odejść...

***perspektywa Eleny***


Nigdy nie myślałam o tym, że w mojej sytuacji może być jeszcze gorzej, a jednak myliłam się. Uczucie pustki po stracie osoby, którą się kochało to nic w porównaniu z uczuciem, które odczuwamy gdy tą osobę ponownie spotkamy w swoim życiu. Wiedziałam, że nadejdzie moment, w którym stanę twarzą w twarz z Nathanem,  ale nie byłam gotowa, by stało się to tak szybko.

Stanęłam wryta dostrzegając postać Sykesa. Głośno przełknęłam ślinę, czując pojawiającą się gule w gardle. Ręce zacisnęłam na metalowej klamce od drzwi, zapominając jak się oddycha. Dokładnie zlustrowałam chłopaka od samego dołu, zatrzymując się na jego zielono-niebieskich tęczówkach, które były puste. Wcześniej można było dostrzec w nich wszystkie uczucia, które mu towarzyszyły, jednak w tamtym momencie ukazywały człowieka wypranego z wszelkich emocji.

Brunet, który stał przede mną,  był zupełnie inną osobą niż przed moim wypadkiem a jego trasą. Zmianę dwudziestolatka można było dostrzec na pierwszy rzut oka. Był wyprostowany, a jego wyraz twarzy z szokowanej zamienił się na dosyć pewny.
Nie chciałam pokazywać mojemu towarzyszowi, że zabolała mnie jego postawa, ale hipnotyzujące spojrzenie Nathana,  nie pozwalało mi na jakikolwiek ruch. Stałam sparaliżowana, czekając na wybawienie, ze strony Parkera, który jak na moje zawołanie pojawił się pośrodku nas. Poczułam wielką ulgę,  wiedząc, że Tom wyciągnie mnie z tej niekomfortowej sytuacji.
-- Gdzie idziesz? -dwudziestopięciolatek ignorując mnie zwrócił się do bruneta. Nie miałam zamiaru nadal przebywać w ciasnym korytarzyku, ale chęć usłyszenia głosu Nathana była silniejsza niż cholerna duma. Nie miałam z nim kontaktu od ponad miesiąca i musiałam przyznać, że oddałabym wszystko, by chociaż na chwilę znów poczuć, że nie jestem mu obojętna.
- Umówiłem się. -Sykes nie odrywając wzroku od moich oczów, wypowiedział dwa bolesne dla mnie słowa. Czułam się jeszcze gorzej niż chwilę wcześniej, to tak jakby ktoś wbił ci nóż w serce. Było oczywiste, że umówił się z jakąś dziewczyną. Nie byliśmy już razem, więc miał prawo spotykać się z innymi, ale prawda była taka, że gdybym zobaczyła go z kimś jak się całuje czy nawet trzyma za rękę, to wydrapałabym oczy tej wywłoce.
- Elena chodź. - z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Parkera. Chłopak wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą niepewnie złapałam. Ostatni raz zerknęłam na Nathana, po czym zostałam pociągnięta w stronę salonu. Tak bardzo chciałam się wyrwać, podbiec do bruneta i wtulić się w jego klatkę piersiową. Niestety nie było to takie proste na jakie się wydawało...


***perspektywa Nathana***


Często spotykałem się ze stwierdzeniem, że człowiek nigdy nie będzie w pełni szczęśliwy. Ja natomiast miałem inne zdanie na ten temat. Był okres czasu, w którym stu procentowo zaznałem tego uczucia. Pamiętam jak każdy dzień wydawał się lepszy, a problemy znikały jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie liczyła się przeszłość czy też przyszłość, najważniejsze było to, by spędzić wszystkie wolne chwilę z kimś kto był dla ciebie ważny.
A to wszystko za sprawą jednej osoby, przed którą właśnie stałem. Mimo naszej  rozłąki to nadal czułem te dziwne ciepło w moim brzuchu. A co najdziwniejsze cieszyłem się, że dziewczyna tak na mnie działała. Może wydać się to banalne, ale widok brunetki sprawił, że moje dotychczasowe nastawienie do otaczającego mnie świata zmieniło się diametralnie. Ponownie otworzyłem serce na brązowooką piękność. Heh ja nigdy nie przestałem jej kochać i na tym polegał mój problem. To co było między nami, nie miało prawa się powtórzyć. Z mojej własnej głupoty straciłem kobietę, za którą wskoczyłbym w ogień. Zraniłem  ją o jeden raz za dużo i wiem, że kolejnego już by nie zniosła.
- Gdzie idziesz? -czy to dziwne, że mimo wypadku Elena wyglądała przepięknie? Nie, nie było.  Luźno związane włosy w koński ogon, blada cera a nawet delikatne worki pod oczami oznaczające nieprzespane noce, były niczym w porównaniu z tym co czułem będąc naprzeciwko dziewczyny. Dla mnie była idealna i szczerze mówiąc nie interesowało mnie czy była zrobiona na bóstwo czy też nie. Anioł.
- Umówiłem się. -wychrypiałem, nie odwracając wzroku od brunetki. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym niż ósmy cud świata, stojący przede mną. Wspominałem może o jej oczach? Nie? Były jak otchłań, która wciągała mnie głębiej i głębiej. A co najdziwniejsze, wcale nie chciałem przerwać naszego 'połączenia'.
- Elena chodź. -nim się spostrzegłem moja miłość została złapana za rękę przez Toma, a następnie pociągnięta w stronę salonu. Chciałem coś zrobić, powiedzieć, cokolwiek... jednak byłem bezradny. Dostałem od osiemnastolatki jedną jedyną szanse, którą schrzaniłem. Nie zasługiwałem na drugą huh nie zasługiwałem na nic co było związane z El. Byłem idiotą, który swoją lekkomyślnością stracił nie tylko miłość, ale osobę dla której oddychał.

Kolejny raz dałem jej odejść...

                               ~~~

- Życzę smacznego.- posłałem sztuczny uśmiech kelnerce, która gdy tylko mnie zauważyła wpatrywała się we mnie jak w obrazek. Nie należała do brzydkich osób,  mógłbym nawet powiedzieć, że była bardzo ładna, ale w żadnym stopniu nie mogła równać się z moją Eleną.
Znajdowałem się w małej kawiarence na przedmieściach Londynu. Pomieszczenie  było urządzone w stylu lat 80-tych, przez co większość przychodzących tam osób było wieku strasznego. Przebywając w "U Liss" miałem chwilę spokoju od sławy, którą niby posiadałem.
- Więc, dlaczego chciałaś się spotkać? -przerwałem ciszę panującą miedzy mną a Arianą. Spojrzałem na dziewczynę, przyglądając się jej twarzy. Od naszego ostatniego spotkania, niewiele się zmieniła,  a raczej była dokładnie taka sama oprócz koloru włosów. Odkąd znałem Grande pamiętałem, że lubiła bawić się ich naturalnym odcieniem. Tym razem miała je czerwone, przez co wyglądała na o wiele młodziej niż w rzeczywistości.

- Po prostu chciałam się spotkać jak za starych dobrych czasów, mój przyjacielu.- podkreśliła ostatnie słowo dokładnie je akcentując. Patrzyła mi w oczy, uśmiechając się przy tym niewinnie. Doskonale wiedziałem co Ariana miała na myśli wypowiadając te zdanie. Pokręciłem jedynie przecząco głową, przygryzając dolną wargę. Dziewczyna widząc mój sprzeciw, przysunęła się do mnie tak blisko jak tylko mogła. Usiadła na moich udach okrakiem, subtelnie się przy tym poruszając.
- Oboje dobrze wiemy, że tego pragniesz Sykes. -wyszeptała w moje usta, po czym delikatnie je musnęła swoimi. Ułożyła dłonie na moim karku, czując jak chwytam ją za pośladki. Posłałem jej zadziorny uśmiech złączając nasze wargi. Wystarczyła chwila by nasze języki toczyły walkę o dominację. Zapomniałem o otaczających nas ludziach skupiając się na pocałunku. Kiedy Grande wsunęła rękę pod moją koszulkę oprzytomniałem zdając sobie sprawę z tego co robię. Zepchnąłem dziewczynę na swoje poprzednie miejsce. Wyciągnąłem z kieszeni kilka funtów,  które położyłem na stolik. Złapałem kurtkę, po czym w ekspresowym tempie wyszedłem z budynku, zostawiając tam zdezorientowaną czerwonowłosą....



__________________________________________

Hej miśki!
Dzisiaj tak na szybko dodaję, ponieważ jestem umówiona. I zamiast się szykować to dokańczałam rozdział xd będę wyglądała jak milion nieszczęść, ale trochę ostatnio Was zaniedbuje i muszę jakoś wkupić się w wasze łaski :D

Dobra dobra! Mówiłam Wam a raczej pisałam,  że w spisie treści pojawił się zwiastun? Jeżeli nie to teraz Was informuję i serdecznie zapraszam do jego obejrzenia :* może się Wam spodoba tym bardziej, że zdradza trochę dalszej fabuły ;)

niedziela, 11 stycznia 2015

4. Ma kogoś?

***perspektywa Eleny***


- Gotowa?- usłyszałam zmartwiony głos Toma, po czym poczułam jak jego dłoń ląduje na mojej, dodając mi przy tym trochę otuchy. Oderwałam wzrok od szyby, kierując go na bruneta. Lekko uniosłam kąciki ust, przytakując jedynie głową. Miałam nadzieję, że Parker nie zauważył ciągle rosnącego we mnie zdenerwowania. Mimo tego, że nie przepadałam za wszystkim co wiązało się ze szpitalem to w tamtym momencie chciałam znaleźć się w jednej z sali tej instytucji. Z perspektywy czasu przytłaczająca biel nie była aż tak zła, a posiłki, które uważałam za ohydną breje były zjadliwe. Ugh co ja gadam? Miejsce, w którym znajdowałam się przez półtora miesiąca było koszmarne. A co najdziwniejsze nie cieszyłam się z tego, że zostałam wypisana. - To jedziemy.- powiedział, przekręcając kluczyk w stacyjce. Skierowałam głowę z powrotem  na widok za oknem, obserwując biały puch okrywający ulice Londynu. Pomimo wczesnej godziny na zewnątrz panowała ciemność, co z połączeniem ze śniegiem tworzyło przepiękny krajobraz. Mijające liczne, migające, różnokolorowe lampki, oddawały temu miastu uroku. Niestety, nie potrafiłam cieszyć się pięknem stolicy, gdy w głowie miałam nadal wydarzenia z poprzednich dni.

- Tom, dlaczego nie przyszedł? -zagryzłam dolną wargę, czując jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu. Od mojej pobudki starałam się wyglądać na silną, co poniekąd mi się udało. Można było odnieść wrażenie, że kompletnie nie przejęłam się sytuacją związaną z Nathanem... ale prawda była zupełnie inna.
- Zmienił się. - chłopak przyciszył ton głosu,  mając nadzieję,  że nie usłyszę  jego słów. Nie widziałam Sykesa od naszego rozstania w klubie, co było cholernie bolesne. Każda część mojego ciała pragnęła jego i tylko jego.
Zranił mnie i to cholernie mocno, ale nie potrafiłam wymazać z pamięci chwili, które spędziłam razem z chłopakiem. Zawsze, pomimo wielu problemów dawaliśmy radę. Większość moich wspomnień z dwudziestolatkiem wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Jednak jeden wieczór sprawił, że nasze szczęście prysnęło jak bańka mydlana. Zaufanie, którym go darzyłam znikło w jednej sekundzie. Po tym co mi zrobił nie powinnam nawet o nim myśleć, ale moje uczucia względem niego były silniejsze. Ból, który nie opuszczał mnie nawet na krok był niczym w porównaniu z pustką, która ogarnęła moje ciało.
- Ma kogoś? -zapytałam, spoglądając na swoje dłonie, które nerwowo bawiły się rąbkiem ciepłej kurtki. Bałam się odpowiedzi, bałam się że pokochał kogoś  innego. Mimo zerwania, gdzieś tam w środku liczyłam na to, że będzie się starał mnie odzyskać.
- Co?! Nie, nie ma nikogo innego. -Tom spojrzał na mnie, po czym skierował całą swoją uwagę na prowadzeniu samochodu. Wypuściłam głośno powietrze zdając sobie sprawę,  że cały czas je wstrzymywałam. Parker zachichotał  na moją reakcje, za co posłałam mu mordercze spojrzenie. Gdybym potrafiła zabijać wzrokiem, to z pewnością byłby już martwy.
- A co u niego? -zapytałam, niepewnie przeczesując włosy palcami. Tak, bardzo mi go brakowało...tak bardzo.
- Jeżeli chodzi ci o to samo o czym myślę to tak. -wywrócił oczami, co tylko jeszcze bardziej mnie zirytowało. Lubiłam tego rozkosznego bruneta, ale nikt nie potrafił zdenerwować mnie tak jak on. Posiadał wiele zalet, ale jak dla mnie u niego przeważały wady. Działał na mnie jak czerwona płachta na byka, ale za to go kochałam. Traktowałam go jak brata, którego nigdy nie miałam.
- Tom, nigdy nie wiadomo o czym ty myślisz.- powiedziałam, krzyżując ręce na piersi. Dwudziestopięciolatek od niechcenia poprawił mi humor, odwracając moją uwagę od tego co mogło wydarzyć się za kilka minut.
- Poczułem się urażony. Przeproś. - chłopak jedną ręką starł z twarzy niewidzialne łzy,  udając małe dziecko. Uśmiechnęłam się pod nosem, zakładając nogę na nogę.
- Oj Tomuś Tomuś.- pokręciłam z dezaprobatą głową, kładąc przy tym dłoń na czole. -Przepraszam. Ok?-uniosłam jedną brew, sprawdzając reakcje mojego towarzysza.
- To, że ciebie nie odwiedził nie oznacza, że jesteś mu obojętna. Kocha cie, tylko boi się, że znów cie skrzywdzi. -odparł, zatrzymując samochód na podjeździe przed domem The Wanted, który w części należał też i do mnie. Poczułam wielką ulgę, po usłyszeniu słów bruneta. Były one w jakimś stopniu, gwarancją na to, że jednak może być lepiej.
- Dziękuję. -bez zastanowienia przytuliłam się do chłopaka, który był trochę zdezorientowany moim nagłym ruchem. W ciągu ostatnich dni ponownie  odsunęłam od siebie osoby,  które były dla mnie ważne. Utworzyłam wokół siebie mur obronny, który pozwalał odizolować mi się od wszystkich.
- Chodźmy już. -Tom posłał mi delikatny uśmiech, który od razu odwzajemniłam. Powolnymi ruchami wysiadłam z pojazdu, zatrzymując się przed budynkiem. Poczekałam chwile za Parkerem, po czym oboje ruszyliśmy w stronę drzwi. Raz kozie śmierć,  co nie?



***perspektywa Nathana***



Westchnąłem, słysząc kolejny raz jak dzwoni mój telefon. Leniwie otworzyłem oczy, sięgając dłonią po smartphona. Wywróciłem oczami, widząc na wyświetlaczu imię osoby,  która dobijała się do mnie od kilkunastu minut. Niechętnie przejechałem palcem po ekranie w kierunku zielonej słuchawki.
- Tak?-wychrypiałem z powrotem opadając na miękki materac. Byłem wykończony, nie miałem siły dosłownie na nic. Od powrotu z trasy codziennie miałem koszmary, które za każdym razem były takie same. I  to w gruncie rzeczy nie było najgorsze, obraz znikającej Eleny niszczył mnie od środka.
- Spotkajmy się. -głos dobrze znanej mi dziewczyny, rozbrzmiał echem po moim pokoju. Przełknąłem głośno ślinę, przypominając sobie wszystkie wydarzenia związane z Arianą. Poznałem ją ponad rok temu na jednej z gali. Szybko złapaliśmy dobry kontakt, umawiając się na kolejne spotkania. Wierzcie lub też nie, ale Grande nigdy nie była typem grzecznej osiemnastolatki. Zawsze dostawała to czego chciała i tak było też wtedy. Byliśmy tak jakby przyjaciółmi z korzyściami.
- Gdzie? -dlaczego chciałem się z nią spotkać? Po tym jak poznałem Elenę zerwałem z nią kontakt. Byłem ciekawy co mogło wpłynąć na to, że do mnie zadzwoniła. Pomimo tego, że nie chciałem mieć z nią nic wspólnego, jakaś część mojego ciała pragnęła znów ją zobaczyć.
- Tam gdzie zawsze. Czekam.-zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć usłyszałem dźwięk zakończonej rozmowy.Uśmiechnąłem się pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna nadal pamięta miejsce, w którym po raz pierwszy mieliśmy swoją 'randkę'. Jak na komendę wstałem z łóżka, kierując się do szafy, z której wygrzebałem czyste ubrania.

Szybko przebrałem się, po czym wyszedłem z pokoju, zabierając ze sobą telefon. Gdy byłem już przed drzwiami, te niespodziewanie się otworzyły. Moje serce mocniej zabiło, widząc osobę trzymającą klamkę....



Ariana Grande (18 l.)

_________________________________________


Uff...
W końcu udało mi się coś napisać. Przepraszam,  że dopiero teraz dodaję, ale wcześniej nie dałam rady nic stworzyć. I nie, nie pisałam tego rozdziału na momencie.
Możecie mi wierzyć,  albo i też nie, ale nad tym postem siedziałam od pięciu dni   po parę godzin dziennie. Nigdy nie pisało mi się tak źle jak teraz-efekty tego widać.
Miśki przepraszam :* dopadł mnie kompletny brak weny, z którym nie potrafiłam sobie poradzić.
Nowy rozdział postaram się dodać jak najszybciej :)
Jak tam u was? Kiedy macie ferie?
Do nn ^^

niedziela, 4 stycznia 2015

3. Nie wiem czy mogę to zrobić...

***perspektywa Nathana***


- Proszę pana,  co z nią?  - zapytałem niepewnie,  po czym mocno zagryzłem dolną wargę,  tak że po chwili poczułem metaliczny smak krwi,  który zignorowałem.
- Pani Elena Nowak jest w nie najlepszym stanie fizycznym jak i psychicznym . Doszło do zatrzymania akcji serca,  pod wpływem silnego impulsu,  wywołanego odzyskaniem świadomości . Na szczęście udało nam się w ostatniej chwili ją uratować . I jest jeszcze jedna sprawa. - mężczyzna zamilkł, dokładnie lustrując nasze twarze . Wyglądał tak jakby czymś się martwił, co mnie jak i resztę mojego towarzystwa przestraszyło . Nikt z nas nie wiedział,  co za chwilę może nastąpić.  W każdym razie,  najważniejsze było to,  że moja ukochana żyję . Wszystko co nie dotyczyło brunetki było dla mnie mało istotne.  Liczyła się tylko i wyłącznie ona. - Czy ktoś z państwa wiedział w jakim stanie jest ciało pacjentki? - moje serce szybciej zabiło,  a ręce zacisnąłem w pięści . O czym on mówił?
- Może pan kontynuować? Nie bardzo rozumiem o co panu chodzi . - odparłem,  zamykając oczy . Z nieznanego mi powodu ogarnęła mnie złość,  która za wszelką cenę chciała mną zawładnąć.
- Podczas badań jedna z pielęgniarek dostrzegła liczne blizny na ciele pani Eleny. Niby nic takiego, ale wątpię żeby każdy chodził ze śladami po przypaleniach od papierosów czy szramach po dosyć głębokich cięciach. Po wstępnych oględzinach można wywnioskować,  że niektóre z tych blizn są z okresu kilku miesięcy .... są też takie z przed paru lat,  co bardzo nas to niepokoi,  dlatego myślę że trzeba zgłosić to do jakiejś instytucji . Nie wiemy czy to ktoś ją okaleczał czy ona sama to robiła . W każdym razie nie możemy puścić sobie tego od tak . - lekarz zrobił poważną minę,  zerkając na zegarek,  zapięty na jego nadgarstku . Czułem jak moja złość nabiera na sile,  w tamtym momencie pragnąłem znaleźć osobę,  która jej to zrobiła . Nie rozumiałem tego jak ktoś mógł ją tak skrzywdzić,  przecież ona była taka delikatna,  niewinna. Nikomu nigdy niezaszła pod skórę,  unikała wszelkich problemów,  starała się żyć w zgodzie ze wszystkimi . Ale dlaczego nic mi nie powiedziała? Nie ufała mi?  Bała się mojej reakcji?  Musiałem z nią jak najszybciej porozmawiać , skoro blizny pochodziły nawet z kilku lat, co oznaczało,  że powstały już w Polsce . A jeżeli powstały w Polsce to tylko za sprawą jej rodziców lub Marcina . Nieważne było kto,  ważne że musi zostać za to ukarany .
- Proszę nic z tym nie robić. Obiecuję,  że zajmę się tym osobiście . - mój głos lekko zadrżał pod wpływem emocji . Bałem się ... równie dobrze ktoś mógłby uznać,  że Elena sama sobie to zrobiła,  na co nie mogłem dopuścić .
- Nie wiem czy mogę to zrobić.
- Proszę . Jest to dla mnie bardzo ważne.
- No dobrze, ale ta sprawa musi zostać wyjaśniona.  - nie do końca był przekonany swoich słów, nie dziwię mu się.  Powierzył coś tak ważnego chłopakowi,  którego widział zaledwie parę razy . Kolejny raz spojrzał na swój zegarek,  robiąc przy tym zniesmaczoną minę,  po czym zwrócił się do nas. - Wybaczcie,  ale praca wzywa. Z pewnością chcecie odwiedzić panią Elenę. Można do niej wejść pod warunkiem,  że będzie to tylko jedna osoba i na chwilę. Pacjentka jest bardzo słaba i musicie to zrozumieć. - posłał nam ledwo zauważalny uśmiech zanim bez jakiejkolwiek odpowiedzi z naszej strony zniknął.
- Kto wchodzi do sali?  - ciszę,  która panowała od odejścia lekarza,  została przerwana przez Max'a . Każdy popatrzył się po sobie szukając 'tego jedynego'...



***perspektywa Eleny***


Po opuszczeniu sali przez ostatnią osobę  którą była pielęgniarka,  odetchnęłam z ulgą . Nigdy nie lubiłam szpitali i byłam pewna,  że nigdy to się nie zmieni . Mimo, że było cholernie ciepło,  same, pomieszczenie, w którym się znajdowałam wydawało się być zimne. Gdzie bym nie spojrzała,  otaczała mnie biel, która delikatnie mówiąc mnie odpychała. Jedynym przedmiotem,  który wyróżniał się kolorem były świeże,  czerwone kwiaty,  wsadzone do średniej wielkości,  szklanego wazoniku. Jako taka odmiana była miła, chociaż nie wiedziałam czy chce wiedzieć od kogo są róże...
Przebudzenie a raczej powrót do żywych,  wcale nie było przyjemne . Ból głowy był nieznośny,  przez co musiałam poprosić o jakieś tabletki, nie wspominając bólu,  który przeszywał się przez całe moje ciało. Najgorsze jednak było ostre pieczenie w okolicach klatki piersiowej . Lekarz wyjaśnił mi,  że jest to wywołane defibrylacją . Tak,  reanimowali mnie i z tego co się dowiedziałam przeżyłam śmierć kliniczną,  a to wszystko jest zasługą szybkiego powiadomienia personelu . Czułam się jednym słowem okropnie, byłam strasznie zmęczona,  co może wydawać się śmieszne,  bo przecież przespałam ponad miesiąc.
Moje zdrowie psychiczne wcale nie różniło się od fizycznego. Pamiętałam każdy szczegół sprzed wypadku- szczerze to nie chciałam pamiętać . Nie chciałam też się obudzić,  ale jak widać życie nie jest dla mnie łaskawe. Pustka,  którą cały czas odczuwałam była wykańczająca. Fakt,  że straciłam osobę, którą kochałam dobijał mnie jeszcze bardziej. Kochałam? Kochałam Nathana,  ale czy po tym wszystkim darzyłam go tym samym uczuciem? Owszem był dla mnie bardzo ważny,  ale zaufanie,  które zyskał znikło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Najgorsze było to,  że pomimo tego, że Sykes nie był mi obojętny, to gdzieś w środku chciałam by   odszedł zostawiając mi święty spokój. Byłam żałosna,  wiem. Tylko,  że to nie ja zawiniłam. Mój brunet STOP brunet sprawił, że cały mój świat legł w gruzach,  tak jakby moje serce rozsypało się na milion malutkich kawałeczków, które po ponownym ułożeniu już nigdy nie będzie takie samo. Wiedziałam,  że czegoś mi brakuje i tym czymś była miłość. Chłopak zadrwił ze mnie, bawił się moimi uczuciami, by następnie je zniszczyć. Okłamał mnie i wykorzystał,  co mnie cholernie bolało. Chciałam o nim zapomnieć... heh kogo ja oszukuje?  Jedynie o czym myślałam to to,  by przyszedł i mnie przytulił. Pragnęłam znowu usłyszeć jego głos,  który był muzyką dla moich uszów, by znowu poczuć jego dotyk na mojej skórze. Tak bardzo potrzebowałam Nathana. Był tylko jeden malutki problem- już nigdy nie będzie między nami tak samo jak było kiedyś.

Ciche pukanie do drzwi wyrwało mnie z transu, w którym się aktualnie znajdowałam. Obolałą a raczej skostniałą ręką wytarłam kilka łez spływających po moich policzkach. Wcześniej nawet nie zwróciłam uwagi na słoną ciecz na mojej twarzy. Oblizałam spierzchnięte wargi,  dokładnie lustrując blond czuprynę wychylającą się zza framugi drzwi. Delikatnie uśmiechnęłam się widząc uradowaną Kelsey,  która w mgnieniu oka znalazła się przy moim łóżku,  po czym ostrożnie mnie do siebie przytuliła. Na ile pozwolił mi ból,  odwzajemniłam gest.
- Przepraszam.  - dziewczyna odsunęła się dostrzegła grymas na mojej twarzy. Usiadła na małym krześle tuż przy moim boku .

- Nic nie szkodzi . - posłałam jej delikatny uśmiech, po czym złapałam ją za dłoń,  widząc,  że się tym przejęła.
- Jak się czujesz? Lekarz powiedział,  że jesteś słaba.... - jak się czuje? Okropnie,  wszystko mnie boli i marze jedynie o takim brunecie, który złamał mi serce. W sumie to nic takiego.
- Nie powiem ci, że jest rewelacyjnie, ale nie jest aż tak strasznie. Daje sobie radę.
- Powiedzmy, że ci wierzę.
- Lepiej opowiadaj co tam u ciebie . Jak było w trasie?
- Nie jechałam z chłopakami.
- Dlaczego?
- Wolałam zostać z tobą. Z resztą chłopaki również, nawet przesunęli trasę o parę dni, tylko wiesz ... ich menażer,  Nano,  jest dosyć surowy.
- Mam nadzieję,  że nie mieli przez to problemów?
- Na szczęście nic a nic.


_______________________________________


Hej kochani!
Właśnie udało mi się coś napisać,  chociaż nie jestem zadowolona z tego rozdziału,  a w szczególności z pierwszej części czyli to z perspektywy Nathana.
W każdym razie mam nadzieję,  że chociaż trochę się wam spodoba :)
Mam taki pomysł, co wy na to by umieścić poprawkę o-nic-nie-pytaj na wattpadzie? Niektóre moje rozdziały a raczej większość aż prosi się o poprawienie,  więc co o tym myślicie?

Do nn :*

czwartek, 1 stycznia 2015

2. Proszę, wróć do nas...do mnie .

***perspektywa Nathana***



"- Kochanie?  - usłyszałem delikatny szept ukochanej tuż przy moim uchu, na dźwięk głosu Eleny na twarzy zagościł mi wielki uśmiech. 
- Tak?  - spojrzałem w górę,  zagłębiając się w jej brązowych oczach . Leżałem na jej kolanach nucąc sobie nieznany mi rytm, na co ona zawijała na palce lekko przydługawe kosmyki moich włosów,  po czym je puszczała.
- Myślałeś kiedyś o przyszłości? Naszej przyszłości?  - przygryzła dolną wargę,  wypowiadając te pytanie, w tamtym momencie wyglądała cudownie,  zresztą jak zawsze . 
- Nie,  jeszcze nie ... ale gdy tak sobie myślę to chciałbym mieć z tobą dwójkę dzieci,  dziewczynkę i chłopca . Tamare uczyłbym...
- Tamare?  - cicho zachichotała,  ukazując przy tym śnieżnobiałe ząbki .
- Tak będzie miała na imię nasza córka. 
- Przedyskutujemy to jeszcze. 
- To tak,  uczyłbym ją grać na fortepianie i śpiewać,  a naszego synka nauczę jak podrywać najlepsze laski . - uniosłem się na łokciach,  by złożyć pocałunek na malinowych ustach brunetki. Gdy już prawię nasze wargi się stykały dziewczyna zniknęła,  rozpływając się w powietrzu. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu zaginionej . Moje serce gwałtowne przyspieszyło,  gdy nie dostrzegłem wokół siebie żadnej żywej duszy.... " .

- Elena!  - krzyknąłem, chaotycznie wstając,  do pozycji siedzącej. Było mi strasznie ciepło,  co świadczyło spływający pot po moim czole,  łapczywie łapałem oddech,  mając wrażenie jakbym właśnie przebiegł maraton. Zdecydowanie nie był to przyjemny sen,  który chciałbym powtórzyć.
Powolnym krokiem ruszyłem w stronę łazienki,  wcześniej zabierając ze sobą czyste dresy . Gdy byłem w wyznaczonym przeze mnie miejscu, wziąłem zimny prysznic,  by choć trochę się rozbudzić.  Wiedziałem, że nie mam co liczyć na ponowne zaśnięcie.
   
                              ~~~~~

- Proszę,  wróć do nas ... do mnie . Wiem, że spierdoliłem,  ale obiecuje,  że to wszystko naprawię . - złapałem niepewnie dłoń brunetki,  pocierając ją kciukiem . Po tym jak wziąłem prysznic, nie potrafiłem usiedzieć w miejscu . Nie zastanawiając się długo , wsiadłem do samochodu kierując się do szpitala. Z upływem drogi coraz bardziej martwiłem się o dziewczynę,  dopiero gdy ją zobaczyłem, moje wszystkie obawy zniknęły. Same dotarcie do pokoju,  w którym przebywała Elena,  nie było takie łatwe.  Kobieta, pracująca w recepcji nie chciała pozwolić mi na odwiedziny osiemnastolatki.  Upierała się,  że o tej godzinie nie mam nawet na co liczyć,  na szczęście mój urok osobisty sprawił,  że zmieniła zdanie. - Tęsknię za tym jak się uśmiechałaś,  jak twoje oczy błyszczały za każdym razem,  gdy byłaś szczęśliwa, za tym jak przygryzałaś dolną wargę, gdy coś ci się podobało. Tęsknię za twoimi pocałunkami, dotykiem... tęsknię za tobą,  kochanie. - wytarłem wierzchem dłoni łzy, które zaczęły spływać po moich policzkach, co było bezcelowe,  ponieważ nie mogłem zatamować nowo powstałej słonej cieczy. Tak bardzo mi jej brakowało... Spojrzałem na twarz Eleny,  na której malował się coraz większy grymas,  wyglądało to tak jakby dziewczyna bardzo cierpiała . Wstałem nie wiedząc co się dzieję, w głowie miałem milion pytań,  na które nie znałem odpowiedzi . Cisze panującą w pomieszczeniu,  przerwało gwałtowne pikanie,  dochodzące z maszyny pokazującej prace serca. Natychmiastowo skierowałem wzrok w jej kierunku, która wskazywała jakby wysokie góry,  które zamieniły się w linie prostą.

Wiedziałem co to oznacza- nie oddycha. Szybko nacisnąłem przycisk, wzywający lekarza. Nim się obejrzałem zostałem wyproszony z sali przez jedną z pielęgniarek ...

                                 ~~~

- Przepraszam....- kolejny raz,  bezskutecznie próbowałem zatrzymać kogoś z personelu,  by dowiedzieć się czegoś o stanie Eleny. Wiedziałem tylko, że żyje,  co w pewnym sensie było dla mnie najważniejsze.  Mimo tej informacji,  byłem przerażony,  bałem się o brunetkę i to bardzo.
- Wiadomo już coś?  - odwróciłem się,  spoglądając na zmartwioną twarz Kelsey.  Zaraz po tym jak zostałem wyrzucony z sali,  zadzwoniłem do Toma,  który po dziesięciu minutach przyjechał do szpitala z całym zespołem wraz z blondynką i Nareeshą . Każdy z nas był pogrążony we własnych myślach,  od czasu do czasu odzywając się słowem do reszty .
- Nikt nie chce mi nic powiedzieć. - westchnąłem pocierając twarz dłońmi. Byłem zmęczony,  oczy powoli same mi się zamykały,  co było skutkiem nieprzespanej nocy,  biorąc pod uwagę,  że zaczęło już świtać.  Dziewczyna pociągnęła nosem,  ignorując spływające łzy po jej policzkach.  Hardwick jak i wszyscy , byli mocno przejęci sytuacją,  w której się znaleźli,  co mnie poniekąd cieszyło,  ponieważ wiedziałem,  że mogę na nich liczyć.  Dawali mi wsparcie,  którego w tamtym momencie bardzo potrzebowałem.
- Natha... - blondynka chciała coś powiedzieć,  ale przerwał jej lekarz, wychodzący z pokoju,  w którym przebywała El . Jak na zawołanie całe przybyłe towarzystwo,  znalazło się przy nas.
- Proszę pana,  co z nią?  - odezwałem się niepewnie, po czym mocno zacisnąłem dolną wargę,  tak że po chwili poczułem metaliczny smak krwi,  który 'olałem' .
- Pani Elena Nowak jest w nie najlepszym stanie fizycznym jak i psychicznym. Doszło do zatrzymania akcji serca, pod wpływem silnego impulsu,  wywołanego odzyskaniem świadomości. Na szczęście udało nam się w ostatniej chwili ją uratować.  I jest jeszcze jedna sprawa ...- mężczyzna zamilkł,  dokładnie lustrując nasze twarze ...



_________________________________________

Hej miśki!
Przepraszam,  że tak długo mnie nie było,  ale już się tłumaczę.
Wyjechałam na parę dni do kuzynki,  gdzie nie miałam żadnego wolnego czasu . To co dzisiaj dodałam jest zlepkiem tego co pisałam jak miałam okazję.
Przepraszam ;*

Jak myślicie,  co powie lekarz?

Do nn .