Szedłem ciemnymi uliczkami Londynu, kopiąc małe kamyczki, które nawinęły mi się po drodze. Schowałem zmarznięte dłonie do niedużych kieszeni mojej kurtki. Zimne powietrze muskające całe moje ciało, powodowało nieprzyjemne dreszcze rozchodzące się od czubków moich butów, aż po samą czuprynę włosów. Podążałem w nieznanym mi kierunku, pierwszy raz znalazłem się w tej części miasta, którą zawsze uważałem za niebezpieczną. W tamtym momencie było to jednak dla mnie mało ważne, liczyło się wtedy tylko to, że byłem sam, a moje położenie właśnie to mi umożliwiało.
Po rozmowie z Kelsey oraz Tomem wyszedłem z domu , trzaskając głośno drzwiami. Zachowałem się mało dojrzale, ale miałem swoje powody. Ukrywali coś przede mną, to było pewne. Gdy wspomniałem o wizycie w szpitalu, byli niespokojni, a do tego nerwowi. Ich postępowanie wskazywało na to, że mieli jakieś tajemnice.
I nie, nie byłem w szpitalu. Dlaczego? To proste... bałem się. Bałem się, że pod moją nieobecność coś się zmieniło. Byłem dziwny, bo niby co miało się zmienić? Tłumaczyłem sobie na różne sposoby, dlaczego zamiast jechać w odwiedziny do swojej ukochanej , to szwendałem się po stolicy Wielkiej Brytanii . Najgorsze było to, że gdy tylko pomyślałem o Elenie, ogarniał mnie strach, na myśl, że moja kochana brunetka walczy o życie przeze mnie . Prawdą, było to, że stan dziewczyny był wyłącznie moją winą. Gdybym feralnego wieczoru zamiast dać się namówić Ann na narkotyki, poszedł od razu do stolika to nic by się nie stało ...
- Idiota . - mruknąłem pod nosem, kopiąc z całej siły w śmietnik, który stał przy ścianie jednego z klubów, znajdujących się na ulicy, do której dotarłem . Uniosłem głowę do góry, by spojrzeć na szyld . Black Rose- tak głosiła nazwa miejsca, przed którym stałem . Słyszałem kiedyś o tym budynku od kolegi, że jest hmm jest dla takich osób jak ja, czyli zagubionych . Podobno tam się dobrze tobą zajmą. Wzruszyłem ramionami, chwytając za klamkę od drzwi, by wejść do środka...
- Co podać? - zapytała dosyć młoda barmanka, po tym jak usiadłem na wysokim krześle przy barze . Dziewczyna miała długie loki o kolorze krwistej czerwieni, blada cera idealnie współgrała z dużymi zielonymi oczami i pełnymi ustami . Była bardzo ładna, jednakże nie w moim typie. Nie była moją brunetką ... Wory pod jej oczami, zdradzały już którąś z kolei nieprzespaną noc.
- Czystą . - burknąłem, kładąc łokcie na blacie, co wywołało nikły grymas na twarzy barmanki . Nic nie mówiąc podała mi napełniony kieliszek, który od razu wchłonąłem . - Poproszę jeszcze jeden . - odparłem, czując jak gorąco rozchodzi się mi po ciele .
- Ciężki dzień? - towarzyszka, posłała w moją stronę delikatny uśmiech wlewając do szkiełka trunek .
- Ta- powiedziałem wypijając mój napój . Nie miałem ochoty, by z kimś rozmawiać, a w szczególności z osobą, którą widzę pierwszy raz w życiu . Podobno lepiej wygadać się nam z kimś zupełnie obcym, ale ja nie byłem takiego zdania . Moje problemy były moimi problemami i nikt nie powinien o nich wiedzieć... Nie .mając siły na jakąkolwiek konwersację podsunąłem kieliszek w stronę czerwonowłosej, dając jej znak, że chcę jeszcze .
Po kilkunastu kolejkach otworzyłem się przed Chloe, z plakietki wiszącej na jej uniformie wyczytałem, że właśnie tak miała na imię. Moje poglądy zmieniły się o 180 stopni, gdy poczułem błogi spokój, wywołany przez alkohol . Mimo, że kontaktowałem nie miałem wpływu na to co mówię oraz robię, co jak co, ale podobał mi się ten stan.
- ... i teraz leży w szpitalu . Zapadła w śpiączkę . - w ciągu pół godziny streściłem dziewczynie całą moją historię związaną z Eleną. Zdradziłem jej wszystko co się wydarzyło od poznania brunetki .
- Spieprzyłeś sprawę. - skomentowała , wyrywając mi z ręki kieliszek, na co zrobiłem zdegustowaną minę.
- Oddaj . - wybełkotałem, wyciągając dłoń w stronę barmanki, która pokiwała jedynie przecząco głową.
- Tobie już dzisiaj wystarczy . Jedź do domu, wyśpij się i wtedy pojedź do Eleny.
- Ymm dobra . - z trudem wyjąłem portfel, znajdujący się w tylnej kieszeni moich rurek, po czym podałem dziewczynie należną kwotę .
- Zadzwonić po taksówkę? - zapytała, chowając pieniądze gdzieś pod barem .
- Nie.
- Maxxx przyjedź po mnie. - zawołałem do słuchawki mojego telefonu.
- Co? Gdzie jesteś? - łysolek powiedział zaspanym głosem, byłem pewny że go obudziłem . Było już dosyć późno, rozglądając się dookoła nie dostrzegłem żadnej żywej duszy.
- Nie wiem . - prawdą było to, że postanowiłem sam wrócić do domu, co nie było dobrym pomysłem. Po godzinie bezsensownej wędrówki zgubiłem się.
- No dobra . Opisz mi miejsce, w którym się znajdujesz . - usłyszałem jak wzdycha, wstając z łóżka, co było powodem cichego skrzypnięcia . Obróciłem się wokół własnej osi zapamiętując jak najwięcej szczegółów.
- Stoję przed takim dużym budynkiem.
- Aha to już coś . Co jeszcze?
- To tak jakby wieża, ale tak duża z zegarem u góry . Fajna jest.
- Nathan ty idioto! To jest Big Ben .
- Duży Ben?
- Tak, dokładnie tak .
- A ja jestem mały Ben?
- Ty jesteś pijany .
- Nie, ja jestem Ben, mały Ben .
- Będę za pięć minut. Postaraj się nie zabić ....
_______________________________________
Hej kochani!
Jest to dosyć krótki rozdział, ale tylko dlatego, że jest to druga część pierwszego .
Mam prośbę :)
Moglibyście go skomentować? Chciałabym zobaczyć kto czyta ten ff .
Z góry dziękuję miśki! :*
Do nn ^^