Spis treści :)

poniedziałek, 28 września 2015

14. Pogubiłam się. ..

***Perspektywa Eleny***



To co zrobiłam, było po prostu głupie. Wiedziałam, że nie powinnam tak naskakiwać na Nathana, ale brak zaufania zrobiło swoje. Zdawałam sobie sprawę, że jego wyznanie było szczere, ale no cóż... To, że mnie kochał, czy też to że zeszłego wieczoru tak bardzo mi pomógł, nie oznacza, że od razu mu wybaczę. Mimo, że już nie raz było blisko, by jego zdrada poszła w niepamięć to i tak nadal nie mogłam się przełamać. W końcu przez ostatni czas nie zrobił nic by nasze relacje jakoś się poprawiły.
Starłam ostatnie łzy z twarzy, po czym wstałam z podłogi. Nie mogłam wrócić do poprzedniego stanu, gdzie każdą minutę przeznaczałam na opłakiwanie chłopaka. Przez trzy miesiące byłam cieniem człowieka, nie robiłam nic dla siebie i gdyby nie praca, w której musiałam prezentować pewną siebie kobietę bez żadnych problemów, to już dawno zapewnie bym się załamała. Musiałam wykazać się teraz egoizmem, co wcale nie będzie takie proste.

Nie zastanawiając się długo ruszyłam do pokoju "Parkerów". Potrzebowałam komuś się wygadać, a jedyną osobą, o której pomyślałam w tamtym momencie była Kelsey, której tak dużo zawdzięczam. To ona znalazła mnie na ławce w środku nocy, to ona dała mi dach nad głową, to za jej wstawiennictwem dostałam pracę, to ona dała mi wsparcie, które pozwoliło mi przetrwać. Wiadomo, że chłopacy zrobili dla mnie równie dużo, ale o niektórych rzeczach nadal nie mieli pojęcia. I to nie tak, że nie chciałam im wszystkiego zdradzić, tylko że po prostu w świecie bardziej dogadam się z osobą tej samej płci co ja.
Delikatnie zapukałam w drzwi od pokoju, po czym słysząc ciche "proszę" weszłam do środka. Od razu mój wzrok powędrował na blondynkę, która leżała rozwalona na całym łóżku. Na szczęście nie widziałam nigdzie Toma, przed którym byłoby mi trochę głupio.
Dziewczyna jak tylko mnie zobaczyła jak oparzona uniosła się do pozycji siedzącej. Jej twarz z zadowolonej momentalnie zmieniła się w zmartwioną.
- Elena, co się stało? -zapytała, podchodząc do mnie. Dokładnie zlustrowała mój ubiór, przez co uświadomiła mi, że nadal jestem w mojej skromnej pidżamie, na którą miałam zarzucony cieniutki szlafrok. Chciałam zapaść się pod ziemie, ale no cóż...
- Mogłabym na początku skorzystać z łazienki? -posłałam jej delikatny uśmiech, by pokazać jej, że nie ma się co denerwować. Mimo moich problemów, musiałam pamiętać też o tym, że Kelsey jest w ciąży.
- Ym tak. Pewnie. -była zdezorientowana moim zachowaniem, ale jeżeli mam być szczera to wcale jej się nie dziwię. -Dam Ci jakieś moje ubrania. Chcesz coś wygodnego, co nie? -zapytała, unosząc przy tym kąciki swoich ust. Pokiwałam jedynie twierdząco głową, obserwując ruchy blondynki, która podeszła do swojej garderoby, by wyciągnąć z niej szare dresy wraz z niebieską koszulką należącą do Toma. Zabrała ze sobą jeszcze czarną, koronkową bieliznę, po czym wszystko wręczyła mi.
- Dziękuję. -byłam jej wdzięczna za to co robi, w końcu niewiele osób postąpiło by tak jak ona.
- Pójdę zrobić śniadanie. -uśmiechnięta, wyszła z pokoju zostawiając mnie samą. Nie czekając dłużej ruszyłam w stronę łazienki, gdzie zaczęłam się ogarniać.

Po rozczesaniu moich długich, mokrych włosów, zabrałam ze sobą ubrania, które miałam na sobie wcześniej, po czym udałam się do pokoju Parkerów, gdzie zostawiłam swoje rzeczy. Gdy nie dostrzegłam tam Kelsey, postanowiłam poszukać jej na dole. Szybko zeszłam po schodach mając nadzieję, że nie spotkam nigdzie Nathana.
Od razu ruszyłam w stronę kuchni, gdzie znalazłam blondynkę, która kończyła robić śniadanie. Posłałam jej mały uśmiech, siadając do stołu.
Raz dwa zjadłyśmy posiłek, który był wprost przepyszny. Co jak co, ale dziewczyna miała talent kulinarny, który aż prosił się o wykorzystanie. Zwykłe naleśniki, a potrafiły zwalić mnie z nóg.
- Możemy porozmawiać? -Kelsey spojrzała na mnie niepewnie, poprawiając się na krześle.
- To...um.. chodźmy może w jakieś ustronne miejsce, ok? -zapytałam, rozglądając się po kuchni, odnosząc wrażenie, że ktoś może nas podsłuchać.
- To ruszaj dupę. -cicho się zaśmiała, dzięki czemu rozwiała narastające napięcie.
Włożyłyśmy brudne naczynia do zmywarki, po czym ruszyłyśmy w stronę wyjścia. Trochę skrępowana pożyczyłam również od blondynki kurtkę oraz buty. Mimo, że był już marzec to i tak nadal nie było ciepło. Byłam taka głupia, że dzień wcześniej wybiegłam z domu bez obuwia czy też jakiejś bluzy.
Szłyśmy w ciszy dopóki nie znalazłyśmy się w parku.
- Kelsey to wszystko jest takie skomplikowane. Już nie wiem co mam robić. Pogubiłam się... -westchnęłam, siadając na ławce. Zamknęłam oczy, po czym zaczęłam opowiadać. -Wczoraj wieczorem ktoś do mnie przyszedł. Z roztargnienia nie spojrzałam przez wizjer. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Alexa. Nie chciałam go wpuszczać, ale on sam się wprosił. Był tak blisko...- umilkłam czując jaj pod moimi powiekami zbierają się łzy. - Powiedział, że się mną zajmie, ale to musi poczekać. Najpierw muszę mu dać pieniądze, dużo pieniędzy. Byłam cała roztrzęsiona, bałam się zostać sama w domu, dlatego wybiegłam tak jak byłam. Nie myśląc dużo przyszłam do was, bo wiedziałam, że tam będę bezpieczna. Wtedy spotkałam Nathana, którego jak tylko zobaczyłam to nie potrafiłam przed nim uciec. Po prostu był taki troskliwy, kochany...
- Kochanie, to dlatego byłaś w takim kiepskim stanie rano? -zapytała, łapiąc mnie za dłoń dodając mi tym trochę otuchy.
- Nie, to nie byłoby aż takie złe. Rano zbliżyliśmy się do siebie i powiedział, że mnie kocha... a ja zrobiłam mu o to awanturę. Jestem taką idiotką. - słone krople pojedynczo spływały po moich policzkach. Blondynka widząc mój stan szybko mnie do siebie przytuliła, co nie powiem ale pozwoliło mi to trochę się uspokoić.
- Elena na początku musimy załatwić sprawę z Alexem, Nathana musimy na razie odstawić na bok. -powiedziała, spoglądając w moje oczy. - Dlatego, proszę Cie: przeprowadź się z powrotem do nas. On Cie tam nie znajdzie...




______________________________

Kochani wiem, że znowu późno dodaje, ale najzwyczajniej w świecie nie mam czasu :*
W weekendy spotykam się ze znajomymi, czy też mam teraz rok osiemnastek, więc nie mam kiedy pisać :/
Znowu w tygodniu mam masę nauki i nie wszystko ogarniam także wybaczcie że rozdział pojawi się trochę później :)
Do nn:*

poniedziałek, 14 września 2015

13. Arianie mówisz to samo?

***Perspektywa Eleny***


Ciche pomrukiwanie tuż przy moim uchu, wyrwało mnie ze snu. Już od dłuższego czasu  nie śniło mi się tak dobrze. Nie do końca jeszcze kontaktując, przeciągnęłam się natrafiając ręką na czyjąś twarz. Jak oparzona zerwałam się z łóżka, sprawdzając czy mam na sobie ubrania. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu, więc głośno odetchnęłam z ulgą.  Wszystko w porządku. ..
Dopiero głośne chrząknięcie przypomniało mi, że z kimś spałam. Niepewnie spojrzałam w miejsce gdzie przed chwilą jeszcze sama byłam. Z mojego serca spadł wielki kamień, widząc zaspanego Nathana. Chłopak posłał mi delikatny uśmiech, przez co momentalnie poczułam jak moje policzki mnie pieką. Spuściłam głowę mając nadzieję, że moje długie włosy chociaż trochę zasłonią rumieńce.
Momentalnie w mojej głowie pojawiły się wydarzenia z wczorajszego wieczoru.  Przez moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze, gdy tylko pomyślałam o niezapowiedzianym gościu.
-Przepraszam. -wyszeptałam, spoglądając na moje dłonie, które w tamtym momencie były bardzo ciekawe. Mimo, że zeszłego wieczoru zachowywał się bardzo czule względem mnie to i tak bałam się jak postąpi dzisiaj.
-Za co? -nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy chłopak stanął przede mną.  Delikatnie chwycił mój podbródek, nakierowując go tak bym na niego spojrzała. -Spójrz na mnie, proszę. -wyszeptał, sprawiając, że zatopiłam się w jego oczach. Wcześniej starałam się unikać jego wzroku, niestety lub stety nie dałam rady.
-Za wczoraj. -powiedziałam ledwo słyszalnie, skupiając całą swoją uwagę na zielono niebieskich tęczówkach bruneta, które były coraz bliżej mojej twarzy.
-Nie mów tak już nigdy więcej. -wyszeptał, do mojego ucha, delikatnie muskając je wargami. Był na tyle blisko, że czułam jak jego klatka piersiowa unosi się a następnie opada. Przełknęłam głośno ślinę, nie będąc przygotowana na taki rozwój sytuacji. Zaskoczył mnie swoją odwagą co do mojej osoby. -Kochanie, już nigdy więcej mnie nie przepraszaj. -słysząc jego słowa  , poczułam jak w moim brzuchu roi się od stada motyli. Momentalnie uniosłam kąciki ust ku górze, wiedząc, że to co powiedział przed momentem było całkowicie szczere.
-Tak nie można, wiesz o tym. -nadal się uśmiechając, niepewnie zarzuciłam ręce na jego szyję, by następnie wtulić się w chłopaka. Od razu owinął ramiona wokół mojej tali, przyciskając mnie jeszcze bliżej siebie.
Staliśmy tak, nie ruszając się ani na milimetr. Oboje napawaliśmy się swoją bliskością, która była nam wtedy tak bardzo potrzebna. W końcu czułam, że jestem we właściwym miejscu, o właściwym czasie, ze właściwą osobą.

Po chwili odsunęłam się od Nathana, by móc ponownie utkwić wzrok w jego oczach. Chcąc nie chcąc spojrzałam też na jego usta, które aż prosiły się, by je pocałować. Zagryzłam dolną wargę nie wiedząc co robić. Każda część mojego ciała pragnęła bym znów zasmakowała tego szczęścia, którego mi dawał, lecz z drugiej strony bałam się mu zaufać.
Raz się żyje, prawda?
-Pocałuj mnie. -wyszeptałam, wręcz błagalnym tonem. Nie wiedziałam jak brunet na to zareaguje, no bo w końcu miał Ariana, ale ... no cóż chrzanić to.
- Z wielką przyjemnością. -mruknął, po czym ułożył swoje dłonie na moich policzkach, przyciągając mnie do swoich ust. Delikatnie zaczął muskać moje wargi jakby bał się, że się rozmyśle i ucieknę. Nic z tych rzeczy...
Nasz pocałunek z czasem stawał się coraz bardziej namiętny. Chłopak sprytnie wślizgnął językiem do mojej buzi pieszcząc moje podniebienie. Nie chcąc zostać mu dłużna wplątałam palce w jego włosy, lekko ciągnąc za końcówki, przez co Nathan wydał z siebie stłumiony jęk.
Gdy zabrakło nam powietrza niechętnie odsunęliśmy się od siebie. Oparłam czoło o jego, przymykając oczy. Odnosiłam wrażenie, że nasze przyśpieszone oddechy było słychać w całym pokoju jak i za jego ścianami.
-Cholernie mocno cie kocham. -momentalnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech słysząc wypowiedz chłopaka. Moje serce jakby przyśpieszyło, a przez ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Już chciałam odpowiedzieć tym samym niestety w mojej głowie pojawiła się wizja całującego się bruneta z Arianą. Zacisnęłam ręce w pięści zabierając je z szyi chłopaka. Zrobiłam krok w tył, kręcąc przy tym przecząco głową.
-Arianie mówisz to samo? -zapytałam z wyraźnym jadem w głosie. Nie rozumiałam tego jak szybko potrafi zmieniać mi się humor, z szczęśliwej na wściekłą. Ale sam sobie na to zasłużył, prawda? Co z tego, że przed chwilą marzyłam o pocałunku z nim. To nic...
-Arianie, co? -zmarszczył brwi nie do końca wiedząc o co mi chodzi. Chciał się do mnie zbliżyć na co ja ponownie się cofnęłam.
-Nie podchodź do mnie. -wysyczałam, dając mu do zrozumienia ręką, że ma trochę się jeszcze cofnąć.
-Elena, o co ci chodzi? Nie rozumiem cie.- podniósł odrobinę ton głosu, co pewnie świadczyło o jego zdenerwowaniu.
-O  co mi chodzi? Chcesz wiedzieć? -nie wytrzymałam napięcia, przez co zaczęłam krzyczeć, nie zważając na to że mogę kogoś obudzić, czy też to czy ktoś może nas usłyszeć. -Bawiłeś się mną od samego początku. Udawałeś, że ci na mnie zależy.  Robiłeś to tylko i wyłącznie na pokaz, no bo kurwa taka idiotka jak ja to idealna okazja. Rozkochasz, zaliczysz i porzucisz, co? To była twoja taktyka? Tylko nie udało ci się jednego, zaliczyć. To dlatego wtedy zdradziłeś mnie w klubie? To dlatego przez całe cholerne trzy miesiące nawet do mnie nie zadzwoniłeś? -po moich policzkach spływały łzy, których nie byłam w stanie zatrzymać. Nie chciałam pokazać mu jak bardzo mnie skrzywdził...
-Co ty pieprzysz? Nigdy nie myślałem o tobie w ten sposób. Od samego początku coś do ciebie czułem i doskonale o tym wiesz. -widziałam, bezradność na jego twarzy. Pragnęłam do niego podejść, by wtulić się w jego klatkę piersiową, ale nie mogłam, nie teraz. Musiałam wykorzystać sytuacje by wygarnąć mu wszystko co czułam przez ostatni czas.
-Jeżeli byłam taka ważna to dlaczego nie dałeś żadnego znaku przez trzy miesiące? Nathan ja siedziałam z telefonem w ręku, czekając za głupią wiadomością od ciebie. Nic, zero. Mówisz, że mnie kochasz, ale nie starasz się mnie odzyskać. Ma to w ogóle jakiś sens? -zrobiłam chwile przerwy by zebrać wszystkie myśli oraz dać chłopakowi chwile na przyswojenie tego co powiedziałam. -Zniszczyłeś mnie. Sprawiłeś, że nie ważne jak bardzo mnie skrzywdziłeś to ja i tak w każdej chwili myślę o tobie. Nawet nie wiesz jak bardzo cie przez to nienawidzę. -wyszeptałam, po czym ostatni raz na niego spoglądając wyszłam z pokoju nie dając nawet mu się wytłumaczyć. Zamknęłam za sobą drzwi, by zaraz po tym zsunąć się po ścianie. Owinęłam się ramionami, cicho szlochając.
Jestem taka głupia.
Przecież mogłam siedzieć cicho i cieszyć się tym, że mam Nathana blisko siebie. Wszystko zniszczyłam...



_______________________________

No to kochani jest i o to kolejny rozdział.
Trochę namieszałam, ale w końcu nie może być za dobrze :D
Co myślicie o zachowaniu Eleny?

Do następnego miśki! :*

poniedziałek, 7 września 2015

12. Nie zaprosisz mnie do środka?

***Perspektywa Eleny***


- Co ty tu robisz? -zapytałam ściszonym głosem, mając nadzieję, że chłopak nie usłyszał jego drżenia. Bałam się i to bardzo. Nie wiedziałam w jakim celu brunet zjawił się u mnie.
- Jak to co? Przyszedłem odwiedzić moją dawną przyjaciółkę. - szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy, ukazując przy tym śnieżnobiałe zęby.
- O ile dobrze pamiętam nigdy nie byliśmy przyjaciółmi i nimi nie będziemy. -syknęłam, zaciskając ręce w pięści. Miałam dość zaistniałej sytuacji, huh miałam dość wszystkiego. Cały czas coś się działo a ja marzyłam jedynie o świętym spokoju.
- Nie zaprosisz mnie do środka? -puścił moją uwagę mimo uszu, spoglądając zza moje ramie. Przewróciłam jedynie oczami na jego stwierdzenie bardziej zasłaniając wejście do mieszkania.
- Po co przyszedłeś? -mimo, że byłam wściekła, to i tak w większej części przemawiał przeze mnie strach, którego starałam się nie okazywać. Doskonale pamiętam do czego posunął się przy naszym ostatnim spotkaniu.
- Stęskniłem się za tobą. -wyszeptał, delikatnie ocierając swoimi ustami o moje. Po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz, czując jego oddech na policzku. Ułożyłam dłonie na jego klatce piersiowej, by go odepchnąć, ale wyczuwając mój ruch złapał mnie za nadgarstki, na tyle mocno by syknąć z bólu.
- Zostaw mnie. -powiedziałam gwałtownie mrugając, mając nadzieję, że moje zaszklone oczy nie uronią żadnej łzy. Próbowałam wyszarpnąć się z jego uścisku,  niestety nie miałam wystarczająco siły.
- Zamknij się. -warknął, popychając mnie przez drzwi. Zachwiałam się, po czym upadłam na podłogę, uderzając się w głowę. Przełknęłam głośno ślinę, zdając sobie sprawę, że znalazłam się w koszmarnej sytuacji. Nie miałam żadnych szans na jakąkolwiek ucieczkę.
Chłopak ruszył powolnym krokiem w moją stronę. Gdy był już przy mnie chwycił za moje włosy, szarpiąc je za końcówki. Wykrzywiłam się z bólu, wstając na drżących nogach. Od razu przyparł mnie do ściany, kładąc rękę na mojej tali, która szybko znalazła wejście pod moją koszulkę. Zamknęłam oczy czując obrzydzenie do samej siebie . Znowu... znowu to się dzieje.
- Bardzo bym chciał się tobą zająć, ale to musi poczekać. -wymruczał do mojego ucha, delikatnie je przygryzając. Chciałam coś zrobić, powiedzieć, cokolwiek, ale nic nie potrafiłam zdziałać. Byłam sparaliżowana i on był doskonale tego świadomy. -Masz tydzień na to by zebrać pięćdziesiąt tysięcy funtów. -gwałtownie ścisnął moją kobiecość, przez co wydobył się ze mnie krzyk. Brunet zaśmiał się z mojej reakcji, po czym wyszedł z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami.
Odetchnęłam z ulgą, wiedząc, że zostawił mnie samą. Skuliłam się pod ścianą, pozwalając by łzy spłynęły mi po twarzy.  Nadal nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą miało miejsce. Nie potrafiłam pogodzić się z tym, że problemy nigdy nie pójdą w niepamięć. Pragnęłam spokoju, którego nie dane było mi zaznać.
Byłam przerażona faktem, że jestem bezbronna. W domu The Wanted zawsze czułam się bezpieczna. Niezależnie od chwili mogłam liczyć na Kelsey czy też chłopaków. To była moja rodzina, którą opuściłam. Chciałam ich uchronić przed moją przeszłością, ale niekoniecznie mi się to udawało.
Przetarłam załzawione oczy, po czym spojrzałam na zegarek- dochodziła dwudziesta druga. Podniosłam się z podłogi ruszając w kierunku wyjścia. Nie wytrzymałabym chwili dłużej w tym domu. Musiałam odciągnąć myśli od tego wszystkiego.
Mimo, że nie obrałam żadnego konkretnego kursu, moje bose nogi prowadziły mnie w bardzo dobrze mi znaną stronę....



***Perspektywa Nathana***


Siedziałem w pokoju Parkerów jeszcze przez chwile, po czym przeniosłem się do siebie. Musiałem sobie wszystko przemyśleć i mimo, że mogłem tam zostać to i tak nie potrafiłem naruszać ich prywatności. Wystarczająco zdążyłem się już większości narazić.
Jak się potem okazało byłem sam w domu- Tom zabrał Kelsey na randkę, Max wyjechał na cały weekend do dziadków, a Jay z Sivą poszli do Naree. A ja jak zwykle zostałem sam. Dlaczego nigdzie nie pojechałem? Sam nie wiem, chociaż mogłem zadzwonić po Ariane czy też pojechać odwiedzić rodzinę. Tak jakby czułem, że dzisiaj nie ma mnie dla nikogo.
Gdy po całej willi rozniósł się dźwięk oznaczający, że ktoś przyszedł, niechętnie wstałem z łóżka kierując się w stronę wejścia do domu. Szczerze mówiąc nie miałem ochoty na jakiekolwiek odwiedziny, ale jak już ktoś zjawił się u nas o tak późnej porze, to wypadało by to sprawdzić.
Można powiedzieć, że przeskoczyłem schody, by jak najszybciej dostać się na parter. Przekręciłem zamek i nie patrząc kto przyszedł, otworzyłem drzwi.
Zaniemówiłem widząc osobę stojącą przede mną. Była to Elena, moja Elena....

Zamarłem, dostrzegając w jakim stanie się tutaj pojawiła. Była ubrana jedynie w cieniutki, satynowy szlafrok, który ledwo co zasłaniał jej krótkie spodenki od pidżamy. Przeszły mnie ciarki spoglądając na jej bose nogi. Nie zastanawiając się długo wziąłem ją na ręce,  w stylu panny młodej. Ruszyłem z nią do jej starego pokoju. Delikatnie ułożyłem brunetkę na łóżku, przykrywając ją kocem, po czym sam usiadłem tuż obok. Byłem na tyle blisko dziewczyny by czuć jak cała dygocze. Nie zważając na konsekwencje usadziłem Elenę na swoich kolanach, obejmując ją w pasie. Przywarłem do jej ciała, zarzucając na nas przykryciem, mając nadzieję, że to szybko ją rozgrzeje.

- Dziękuję. -cichy szloch wydobył się z brunetki, która szczelnie przytulała się do mojej klatki piersiowej. Jej oddech zdążył się już uspokoić, co było dobrym znakiem. Jeżeli by się tak nie stało byłbym zmuszony zabrać osiemnastolatkę do szpitala, za którym nie przepadała.
- Nie masz za co. -wyszeptałem, mocniej ją do siebie przyciskając. W gruncie rzeczy cieszyłem się , że trzymam Elenę w ramionach... że mam ją przy sobie. Była dla mnie wszystkim i każdy nawet najdrobniejszy gest sprawiał, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.
- Nathan, ja przepraszam. -mimo, że było późno, pokój rozświetlał blask księżyca wpadający przez okno. Bez problemu mogłem dostrzec zaszklone oczy dziewczyny, które wpatrywały się w moje. Nie chciałem by tak było, bolał mnie ten widok.
- Elena, proszę cie. Nie masz mi za co dziękować czy też przepraszać. -złapałem jej drobną twarz w swoje dłonie, sprawiając by nie odwracała ode mnie wzroku, co niestety próbowała. Zależało mi na niej i to jak cholera. - Jestem tylko dla ciebie. Zawsze byłem. -wyszeptałem opierając czoło o jej. Wiedziałem, że wcześniej zraniłem brunetkę, ale nie potrafiłem oprzeć się jej. Była jak mój osobisty magnes...
- Boje się. -po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Chciałem je zetrzeć, ale brunetka szybko schowała głowę w zagłębieniu mojej szyi, mocząc przy tym moją koszulkę, co w cale mi nie przeszkadzało.
- Powiesz mi co się stało? -zapytałem, delikatnie głaszcząc jej włosy. Miałem nadzieję, że to choć trochę ją uspokoi, cóż nie myliłem się.
- Był u mnie. -jej głos zadrżał pod wpływem wcześniejszych wydarzeń. Gwałtownie ode mnie odskoczyła, ciągle powtarzając pod nosem bym ją zostawił. Nie wiedząc co mam robić podszedłem do niej, chcąc ją złapać, ale ta zaczęła się wyrywać. Chwyciłem ją w pasie z całej siły przyciskając do torsu. Trzymałem dziewczynę tak długo aż się nie uspokoiła. Ponownie zaprowadziłem ją na łóżko nie puszczając jej ani na chwile.
- Jestem tu. -szepnąłem jej do ucha delikatnie je całując. Odkąd pamiętam to zawsze na nią działało gdy miała podobne ataki.
Trwaliśmy w tej pozycji dosyć długo, aż w pewnym momencie usłyszałem miarowy oddech Eleny co świadczyło, że zasnęła. Nie mając siły na nic chwile później sam odpłynąłem....



___________________________


Rozdział trochę krótszy, ale to tylko dlatego, że jestem chora i nie mam siły dosłownie na nic :/
Więc wybaczcie miśki :*
Do nn :*

wtorek, 1 września 2015

11. Zniszczyłeś ja, rozumiesz?

***Perspektywa Eleny***


To niemożliwe.... To nie może być prawda!
Przez ostatnie trzy miesiące żyłam w kłamstwie, które delikatnie mówiąc niszczyło mnie od środka. Każdą wolną chwilę niekontrolowanie przeznaczałam na obwinianiu się, że nie dałam Nathanowi kolejnej szansy. Że nie zdążyłam się nim nacieszyć heh nim się nie da nacieszyć. Jego zawsze jest za mało i mimo, że przebywało się z nim całe dnie to i tak jak się zamykało oczy to pojawiało się uczucie tęsknoty. Chore, wiem... ale chyba na tym polega miłość? Jestem pewna, że mogę powiedzieć, że go kochałam i kochać będę, ale czy to działało w dwie strony? Niby traktował mnie jak swoją księżniczkę, tylko że w ostatnim czasie udowodnił mi, że nie ma zamiaru tego ciągnąć.
- Kelsey, dlaczego on mi tego nie powiedział? -wypowiedziałam ciągle nurtujące mnie pytanie. Wiedziałam, że to wszystko jest już skończone, ale no cóż nadal mi na nim zależało.
- Nie wiem kochanie. Wydaję mi się że po prostu bał się Ciebie jeszcze bardziej skrzywdzić. -blondynka spojrzała na mnie dokładnie lustrując każdy mój ruch. Zachowywała się bardzo delikatnie    w stosunku do mnie, co z lekka mnie denerwowało.
- Chyba już się bardziej nie da. -prychnęłam, krzyżując ręce na piersi. Może i w tamtym momencie przypominałam rozkapryszoną pięciolatkę, ale po tym wszystkim było mi prawie wszystko jedno.
- Elena, nie zachowuj się jak dziecko. Postaw się też w jego sytuacji. Jestem ciekawa czy po tych wszystkich akcjach, tak po prostu byś do niego przyszła i mu to wyjaśniła. -podniosła odrobinę ton głosu,  mając nadzieję, że każde jej słowo do mnie trafi.- Nie bronie go, tylko chce wam jeszcze jakoś pomóc, dopóki jest co ratować. -dodała już ciszej wbijając wzrok w moje oczy. Moje spojrzenie szybko wylądowało na moje paznokcie, wiedząc, że ma rację. Robiłam z siebie wiecznie pokrzywdzoną a tak naprawdę nie patrzyłam na to co czują inni. Byłam pieprzoną egoistką...
- Wybacz mi moje zachowanie, ale to nie jest proste. To wszystko mnie przytłacza, już nie wiem co powinnam zrobić. Przepraszam. -wstałam od stołu i zaczęłam zbierać brudne kubki po napojach. Od razu ruszyłam do kuchni nie oglądając się za dziewczyną. Musiałam ochłonąć, a jedynym możliwym sposobem w tamtej chwili było znalezienie sobie jakiegoś zajęcia. Nie było to nic szczególnego, ale zawsze coś.
Po tym jak włożyłam szklanki do umywalki z powrotem wróciłam do salonu, gdzie nikogo nie zastałam. Podejrzewam, że blondynka sobie wyszła, co nie powiem ucieszyło mnie. Wolałam zostać sama niż wpatrywać się w osobę, która tak bardzo przypominała mi Nathana.
Tego rozkosznego bruneta z niespotykanym kolorem oczu. Jednocześnie podchodził pod zielony jak i niebieski co tylko podkreślało jego niezwykłość. Dla mnie był idealny, mimo tego co nas spotkało.

Leżałam bezczynnie na łóżku ścierając wierzchem dłoni pojedyncze łzy spływające po mojej twarzy. Od momentu, w którym wyprowadziłam się z domu The Wanted starałam się nie okazywać uczuć, co muszę przyznać bardzo dobrze mi wychodziło. Niestety po dzisiejszej rozmowie z Kelsey wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą, niszcząc to co do tej pory zdążyłam zbudować. Cała pewność siebie uleciała ze mnie tak szybko jak powietrze z przebitego balona. Nic nie mogło się równać z tym jak fatalnie się czułam. Ta cholerna pustka...
Moje rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi. Momentalnie spojrzałam na zegarek, który wskazywał 21 godzinę. Jęknęłam przeciągle nie wiedząc kogo do mnie sprowadza o tak późnej porze. Na początku postanowiłam zignorować niezapowiedzianego gościa, ale natarczywy alarm nie dawał mi spokoju.  Zarzuciłam na siebie szlafrok i poprawiając włosy ruszyłam w stronę wejścia do domu. Z roztargnienia nie spojrzałam przez wizjer tylko od razu otworzyłam. Widząc osobę stojącą przede mną, moje serce podskoczyło mi do gardła....


***Perspektywa Nathana***



- Kochanie, jesteś taka piękna. -wyszeptałem do ucha czerwonowłosej, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po jej policzku. Objąłem dziewczynę w tali, przysuwając ją jeszcze bliżej siebie. Nie czekając dłużej zacząłem składać mokre pocałunki na jej szyi zjeżdżając aż po odsłoniętą skórę wokół dekoltu.
- Nathan, proszę. -wymruczała, wplatając dłoń w moje włosy, jednocześnie unosząc swoje biodra dając mi znak, że ma na mnie ochotę. Wolną ręką przejechała po moim kroczu, co wywołało przyjemne uczucie. Moje podniecenie wzrastało z każdą kolejną minutą, a kuszące ciało Ariany wcale mi w tym nie pomagało.
- O co mnie prosisz? -sapnąłem, ocierając się o jej kobiecość. Ciche jęknięcie wydostało się z ust osiemnastolatki, co tylko zmotywowało mnie do pracy.
- Weź mnie. -jej oddech stawał się coraz głośniejszy, odbijając się echem po pokoju. Moje ręce szybko znalazły zapięcie od jej sukienki, którą zsunąłem z jej ciała w mgnieniu oka. Już miałem odpiąć biustonosz Grande, by móc podziwiać jej wydatne wdzięki, ale ciche pukanie uniemożliwiło mi jakikolwiek ruch.  Mruknąłem pod nosem i mimo niezadowolenia dziewczyny ruszyłem w stronę drzwi. Nie chciałem by ktoś nam przeszkadzał, ale doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że mogło być to coś ważnego.
Chwyciwszy klamkę, drewniana powłoka  uchyliła się ukazując zniecierpliwioną twarz Kelsey. Nie czekając na moje zaproszenie wparowała do mojego pokoju, dokładnie wszystko lustrując. Gdy dostrzegła półnagą Ariane na łóżku, myślałem że blondynka oszaleje.
- Co ty tu robisz? -wysyczała, akcentując każde słowo. Mówiąc, że była wściekła był bym w błędzie. Ona aż kipiała złą energią. Gdyby jej wzrok mógł zabijać to osiemnastolatka już dawno była by martwa.
- Jakbyś nie zwróciła uwagi to aktualnie leże. Gdybyś nam nie przeszkodziła to zapewnie właśnie byłabym w cudownej krainie rozkoszy. -moja towarzyszka posłała chytry uśmiech ciężarnej, po czym zaczęła bawić się swoimi włosami. Miałem ochotę zapaść się pod ziemie słysząc słowa Ariany.
- Nathan, musimy porozmawiać. Przeproś swoją koleżankę i przyjdź do mojej sypialni. -Kelsey ignorując wypowiedź Grande, zwróciła się do mnie. Jej mimika nie wykazywała żadnych emocji. Mogłem wyczuć wzrastające napięcie, co było skutkiem tego, że nie potrafiłem powiedzieć żadnego normalnego słowa. Kiwnąłem jedynie potakująco głową, widząc jak dziewczyna wychodzi z pokoju. Przełknąłem głośno ślinę odwracając się w stronę osiemnastolatki.
- Lepiej będzie jak już pójdziesz. -westchnąłem, drapiąc się po karku. Wiedziałem, że było to mało kulturalne, ale w tej sytuacji nie mogłem inaczej się zachować.
- Frajer. -prychnęła, mijając mnie w drzwiach.  Wyszła w samej bieliźnie, zakładając po drodze płaszcz. Byłem pewny, że zostawiła swoją sukienkę tylko dlatego, żeby mieć pretekst do następnego spotkania. Mimo tego co dosłownie przed momentem miało miejsce,  nadal nie zmieniłem zdania co do dziewczyny. Nadal była dla mnie tylko odskocznią od codzienności...

Cicho zapukałem do drzwi Parkerów, po czym nie czekając za żadną odpowiedzią wszedłem do środka. Od razu dostrzegłem Kelsey stojącą przed ogromnym lustrem wiszącym na jednej ze ścian. Miała na sobie czarną, przylegającą sukienkę, która idealnie podkreślała jej ciążowy brzuszek. Byłem prawie pewien, że gdzieś się szykowała.
- Wychodzisz gdzieś? -zapytałem, posyłając jej lekki uśmiech. Wygodnie rozsiadłem się na ogromnym łóżku, nie spuszczając oka z blondynki.
- Tom, zabiera mnie na kolacje. -powiedziała, odwzajemniając gest. Musiałem przyznać, że wyglądała nadzwyczajnie. Kelsey, była piękną kobietą, ale nawet ona nie mogła równać się z osobą, która zawładnęła moim sercem.
- Dlaczego chciałaś ze mną rozmawiać? -nie wiedziałem czego mogę spodziewać się  po tej wymianie zdań, dlatego moja ciekawość wzrastała z każdą sekundą. Bez przyczyny dziewczyna nie śpieszyłaby się ze spotkaniem ze mną.
- Nathan, dlaczego ty to robisz? -blondynka spojrzała na mnie momentalnie zmieniając wyraz twarzy. Z szczęśliwej od razu przeistoczyła się w poważną. Oczekiwała odpowiedzi, której nie potrafiłem jej udzielić.
- Nie rozumiem... -wymruczałem cicho, zdając sobie sprawę z tego, że na pewno coś zawiniłem. Spieprzałem dużo rzeczy heh o wiele za dużo...
- Nie rób z siebie głupka Sykes. Zniszczyłeś ją, rozumiesz? -podniosła ton głosu, stając naprzeciwko mnie. Usta miała zaciśnięte w wąską linie, co świadczyło o jej zdenerwowaniu. -Byłam przy niej przez cały ten czas. Widziałam jak się rozpada, wiesz jakie to cierpienie? -z jej oczu popłynęły gorzkie łzy i mimo zrobionego makijażu nawet się tym nie przejęła. Chciałem do niej podejść, przytulić, ale zakazała mi ręką jakikolwiek ruch.
- Ja... -nie wiedziałem co mam powiedzieć. Czułem się jak totalny dupek,  który niszczy swoim zachowaniem wszystko co stanie mi na drodze. Chciałem ją chronić a jak zwykle wyszło inaczej.
- Gówno wiesz. Elena przeżywa każdy dzień, a ty zabawiasz się z Arianą. Gdybym dzisiaj nie weszła wam do pokoju to co byś z nią zrobił? Nie masz za grosz wstydu... -prychnęła, siadając koło mnie na łóżku. Położyła dłonie na brzuchu delikatnie go gładząc. Mimowolnie uniosła ledwo widocznie kąciki swoich ust. - Nie chce cie oceniać, Nathan, ale to co robisz boli. Nie mnie, nie Toma czy też ciebie, ale właśnie ją. Jeżeli jeszcze Ci na niej zależy to zawalcz. Nadal masz szanse... -wyszeptała, po czym wstała ze swojego miejsca. Ostatni raz na mnie spojrzała i wyszła z pokoju.
Czy naprawdę byłem tak beznadziejny? Byłem i to bardzo. Zraniłem dziewczynę, która była dla mnie najważniejsza na świecie. Nienawidziłem siebie za to, ale czy miałem inne wyjście? Miałem i to bardzo dużo. Ale oczywiście ja wybrałem najłatwiejszą drogę -uciekłem od problemów. Zachowałem się jak totalny frajer.
Jak mogłem tak postąpić z Eleną? No jak? Idiota....




________________________________


I o to jest kolejny rozdział :)
Tak jak obiecałam pojawił się we wrześniu i mam nadzieję że jako tako się spodoba.
Trochę czasu nad nim spędziłam, bo nie ukrywam że przez tą przerwę trochę wyszłam z prawy :)
W każdym razie kolejne rozdziały będą pojawiać się na początku każdego tygodnia. Chciałabym je dodawać częściej, ale nauka nie będzie mi na to pozwalać :/
Od poniedziałku do czwartku mam po 8 lekcji, więc wątpię, że będę miała czas wtedy pisać. Zostawiam to na weekendy :)
Jak pierwszy dzień w szkole kochani?
Do nn :*