Spis treści :)

wtorek, 1 września 2015

11. Zniszczyłeś ja, rozumiesz?

***Perspektywa Eleny***


To niemożliwe.... To nie może być prawda!
Przez ostatnie trzy miesiące żyłam w kłamstwie, które delikatnie mówiąc niszczyło mnie od środka. Każdą wolną chwilę niekontrolowanie przeznaczałam na obwinianiu się, że nie dałam Nathanowi kolejnej szansy. Że nie zdążyłam się nim nacieszyć heh nim się nie da nacieszyć. Jego zawsze jest za mało i mimo, że przebywało się z nim całe dnie to i tak jak się zamykało oczy to pojawiało się uczucie tęsknoty. Chore, wiem... ale chyba na tym polega miłość? Jestem pewna, że mogę powiedzieć, że go kochałam i kochać będę, ale czy to działało w dwie strony? Niby traktował mnie jak swoją księżniczkę, tylko że w ostatnim czasie udowodnił mi, że nie ma zamiaru tego ciągnąć.
- Kelsey, dlaczego on mi tego nie powiedział? -wypowiedziałam ciągle nurtujące mnie pytanie. Wiedziałam, że to wszystko jest już skończone, ale no cóż nadal mi na nim zależało.
- Nie wiem kochanie. Wydaję mi się że po prostu bał się Ciebie jeszcze bardziej skrzywdzić. -blondynka spojrzała na mnie dokładnie lustrując każdy mój ruch. Zachowywała się bardzo delikatnie    w stosunku do mnie, co z lekka mnie denerwowało.
- Chyba już się bardziej nie da. -prychnęłam, krzyżując ręce na piersi. Może i w tamtym momencie przypominałam rozkapryszoną pięciolatkę, ale po tym wszystkim było mi prawie wszystko jedno.
- Elena, nie zachowuj się jak dziecko. Postaw się też w jego sytuacji. Jestem ciekawa czy po tych wszystkich akcjach, tak po prostu byś do niego przyszła i mu to wyjaśniła. -podniosła odrobinę ton głosu,  mając nadzieję, że każde jej słowo do mnie trafi.- Nie bronie go, tylko chce wam jeszcze jakoś pomóc, dopóki jest co ratować. -dodała już ciszej wbijając wzrok w moje oczy. Moje spojrzenie szybko wylądowało na moje paznokcie, wiedząc, że ma rację. Robiłam z siebie wiecznie pokrzywdzoną a tak naprawdę nie patrzyłam na to co czują inni. Byłam pieprzoną egoistką...
- Wybacz mi moje zachowanie, ale to nie jest proste. To wszystko mnie przytłacza, już nie wiem co powinnam zrobić. Przepraszam. -wstałam od stołu i zaczęłam zbierać brudne kubki po napojach. Od razu ruszyłam do kuchni nie oglądając się za dziewczyną. Musiałam ochłonąć, a jedynym możliwym sposobem w tamtej chwili było znalezienie sobie jakiegoś zajęcia. Nie było to nic szczególnego, ale zawsze coś.
Po tym jak włożyłam szklanki do umywalki z powrotem wróciłam do salonu, gdzie nikogo nie zastałam. Podejrzewam, że blondynka sobie wyszła, co nie powiem ucieszyło mnie. Wolałam zostać sama niż wpatrywać się w osobę, która tak bardzo przypominała mi Nathana.
Tego rozkosznego bruneta z niespotykanym kolorem oczu. Jednocześnie podchodził pod zielony jak i niebieski co tylko podkreślało jego niezwykłość. Dla mnie był idealny, mimo tego co nas spotkało.

Leżałam bezczynnie na łóżku ścierając wierzchem dłoni pojedyncze łzy spływające po mojej twarzy. Od momentu, w którym wyprowadziłam się z domu The Wanted starałam się nie okazywać uczuć, co muszę przyznać bardzo dobrze mi wychodziło. Niestety po dzisiejszej rozmowie z Kelsey wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą, niszcząc to co do tej pory zdążyłam zbudować. Cała pewność siebie uleciała ze mnie tak szybko jak powietrze z przebitego balona. Nic nie mogło się równać z tym jak fatalnie się czułam. Ta cholerna pustka...
Moje rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi. Momentalnie spojrzałam na zegarek, który wskazywał 21 godzinę. Jęknęłam przeciągle nie wiedząc kogo do mnie sprowadza o tak późnej porze. Na początku postanowiłam zignorować niezapowiedzianego gościa, ale natarczywy alarm nie dawał mi spokoju.  Zarzuciłam na siebie szlafrok i poprawiając włosy ruszyłam w stronę wejścia do domu. Z roztargnienia nie spojrzałam przez wizjer tylko od razu otworzyłam. Widząc osobę stojącą przede mną, moje serce podskoczyło mi do gardła....


***Perspektywa Nathana***



- Kochanie, jesteś taka piękna. -wyszeptałem do ucha czerwonowłosej, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po jej policzku. Objąłem dziewczynę w tali, przysuwając ją jeszcze bliżej siebie. Nie czekając dłużej zacząłem składać mokre pocałunki na jej szyi zjeżdżając aż po odsłoniętą skórę wokół dekoltu.
- Nathan, proszę. -wymruczała, wplatając dłoń w moje włosy, jednocześnie unosząc swoje biodra dając mi znak, że ma na mnie ochotę. Wolną ręką przejechała po moim kroczu, co wywołało przyjemne uczucie. Moje podniecenie wzrastało z każdą kolejną minutą, a kuszące ciało Ariany wcale mi w tym nie pomagało.
- O co mnie prosisz? -sapnąłem, ocierając się o jej kobiecość. Ciche jęknięcie wydostało się z ust osiemnastolatki, co tylko zmotywowało mnie do pracy.
- Weź mnie. -jej oddech stawał się coraz głośniejszy, odbijając się echem po pokoju. Moje ręce szybko znalazły zapięcie od jej sukienki, którą zsunąłem z jej ciała w mgnieniu oka. Już miałem odpiąć biustonosz Grande, by móc podziwiać jej wydatne wdzięki, ale ciche pukanie uniemożliwiło mi jakikolwiek ruch.  Mruknąłem pod nosem i mimo niezadowolenia dziewczyny ruszyłem w stronę drzwi. Nie chciałem by ktoś nam przeszkadzał, ale doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że mogło być to coś ważnego.
Chwyciwszy klamkę, drewniana powłoka  uchyliła się ukazując zniecierpliwioną twarz Kelsey. Nie czekając na moje zaproszenie wparowała do mojego pokoju, dokładnie wszystko lustrując. Gdy dostrzegła półnagą Ariane na łóżku, myślałem że blondynka oszaleje.
- Co ty tu robisz? -wysyczała, akcentując każde słowo. Mówiąc, że była wściekła był bym w błędzie. Ona aż kipiała złą energią. Gdyby jej wzrok mógł zabijać to osiemnastolatka już dawno była by martwa.
- Jakbyś nie zwróciła uwagi to aktualnie leże. Gdybyś nam nie przeszkodziła to zapewnie właśnie byłabym w cudownej krainie rozkoszy. -moja towarzyszka posłała chytry uśmiech ciężarnej, po czym zaczęła bawić się swoimi włosami. Miałem ochotę zapaść się pod ziemie słysząc słowa Ariany.
- Nathan, musimy porozmawiać. Przeproś swoją koleżankę i przyjdź do mojej sypialni. -Kelsey ignorując wypowiedź Grande, zwróciła się do mnie. Jej mimika nie wykazywała żadnych emocji. Mogłem wyczuć wzrastające napięcie, co było skutkiem tego, że nie potrafiłem powiedzieć żadnego normalnego słowa. Kiwnąłem jedynie potakująco głową, widząc jak dziewczyna wychodzi z pokoju. Przełknąłem głośno ślinę odwracając się w stronę osiemnastolatki.
- Lepiej będzie jak już pójdziesz. -westchnąłem, drapiąc się po karku. Wiedziałem, że było to mało kulturalne, ale w tej sytuacji nie mogłem inaczej się zachować.
- Frajer. -prychnęła, mijając mnie w drzwiach.  Wyszła w samej bieliźnie, zakładając po drodze płaszcz. Byłem pewny, że zostawiła swoją sukienkę tylko dlatego, żeby mieć pretekst do następnego spotkania. Mimo tego co dosłownie przed momentem miało miejsce,  nadal nie zmieniłem zdania co do dziewczyny. Nadal była dla mnie tylko odskocznią od codzienności...

Cicho zapukałem do drzwi Parkerów, po czym nie czekając za żadną odpowiedzią wszedłem do środka. Od razu dostrzegłem Kelsey stojącą przed ogromnym lustrem wiszącym na jednej ze ścian. Miała na sobie czarną, przylegającą sukienkę, która idealnie podkreślała jej ciążowy brzuszek. Byłem prawie pewien, że gdzieś się szykowała.
- Wychodzisz gdzieś? -zapytałem, posyłając jej lekki uśmiech. Wygodnie rozsiadłem się na ogromnym łóżku, nie spuszczając oka z blondynki.
- Tom, zabiera mnie na kolacje. -powiedziała, odwzajemniając gest. Musiałem przyznać, że wyglądała nadzwyczajnie. Kelsey, była piękną kobietą, ale nawet ona nie mogła równać się z osobą, która zawładnęła moim sercem.
- Dlaczego chciałaś ze mną rozmawiać? -nie wiedziałem czego mogę spodziewać się  po tej wymianie zdań, dlatego moja ciekawość wzrastała z każdą sekundą. Bez przyczyny dziewczyna nie śpieszyłaby się ze spotkaniem ze mną.
- Nathan, dlaczego ty to robisz? -blondynka spojrzała na mnie momentalnie zmieniając wyraz twarzy. Z szczęśliwej od razu przeistoczyła się w poważną. Oczekiwała odpowiedzi, której nie potrafiłem jej udzielić.
- Nie rozumiem... -wymruczałem cicho, zdając sobie sprawę z tego, że na pewno coś zawiniłem. Spieprzałem dużo rzeczy heh o wiele za dużo...
- Nie rób z siebie głupka Sykes. Zniszczyłeś ją, rozumiesz? -podniosła ton głosu, stając naprzeciwko mnie. Usta miała zaciśnięte w wąską linie, co świadczyło o jej zdenerwowaniu. -Byłam przy niej przez cały ten czas. Widziałam jak się rozpada, wiesz jakie to cierpienie? -z jej oczu popłynęły gorzkie łzy i mimo zrobionego makijażu nawet się tym nie przejęła. Chciałem do niej podejść, przytulić, ale zakazała mi ręką jakikolwiek ruch.
- Ja... -nie wiedziałem co mam powiedzieć. Czułem się jak totalny dupek,  który niszczy swoim zachowaniem wszystko co stanie mi na drodze. Chciałem ją chronić a jak zwykle wyszło inaczej.
- Gówno wiesz. Elena przeżywa każdy dzień, a ty zabawiasz się z Arianą. Gdybym dzisiaj nie weszła wam do pokoju to co byś z nią zrobił? Nie masz za grosz wstydu... -prychnęła, siadając koło mnie na łóżku. Położyła dłonie na brzuchu delikatnie go gładząc. Mimowolnie uniosła ledwo widocznie kąciki swoich ust. - Nie chce cie oceniać, Nathan, ale to co robisz boli. Nie mnie, nie Toma czy też ciebie, ale właśnie ją. Jeżeli jeszcze Ci na niej zależy to zawalcz. Nadal masz szanse... -wyszeptała, po czym wstała ze swojego miejsca. Ostatni raz na mnie spojrzała i wyszła z pokoju.
Czy naprawdę byłem tak beznadziejny? Byłem i to bardzo. Zraniłem dziewczynę, która była dla mnie najważniejsza na świecie. Nienawidziłem siebie za to, ale czy miałem inne wyjście? Miałem i to bardzo dużo. Ale oczywiście ja wybrałem najłatwiejszą drogę -uciekłem od problemów. Zachowałem się jak totalny frajer.
Jak mogłem tak postąpić z Eleną? No jak? Idiota....




________________________________


I o to jest kolejny rozdział :)
Tak jak obiecałam pojawił się we wrześniu i mam nadzieję że jako tako się spodoba.
Trochę czasu nad nim spędziłam, bo nie ukrywam że przez tą przerwę trochę wyszłam z prawy :)
W każdym razie kolejne rozdziały będą pojawiać się na początku każdego tygodnia. Chciałabym je dodawać częściej, ale nauka nie będzie mi na to pozwalać :/
Od poniedziałku do czwartku mam po 8 lekcji, więc wątpię, że będę miała czas wtedy pisać. Zostawiam to na weekendy :)
Jak pierwszy dzień w szkole kochani?
Do nn :*

1 komentarz:

  1. A już myślałam, że ty tu nigdy nie wrócisz :( Nathan ma być z Eleną! Nie ma innej opcji!
    W szkole jak w szkole. Znowu się zaczęło :( A jak u Ciebie? Jak minęły wakacje? ;)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń